Jak nauczyłem się żyć dla siebie na emeryturze: inspirujące odkrycie dla innych

polregion.pl 13 godzin temu

No problem, słuchaj, opowiem Ci, jak odkryłam, iż emerytura to nie koniec, ale nowy początek.

**Dziennik emeryta: Nauczyć się żyć dla siebie**

Gdy ostatni raz zamknęłam drzwi biura po trzydziestu latach pracy, poczułam coś dziwnego. Z jednej strony ogromną ulgę, jakbym wreszcie odetchnęła. Z drugiej pustkę, która mnie przerażała. Nagle zniknęły poranne pobudki, gonitwa z czasem, maile i korki w Warszawie. Brzmi jak marzenie, prawda? Ale po kilku tygodniach cisza stała się przytłaczająca. Zaczęłam się zastanawiać: *Kim teraz jestem, jeżeli nie jestem już współpracownikiem, szefową, trybikiem w maszynie?*

Pierwsze dni wypełniałam sprzątaniem, gotowaniem, praniem. gwałtownie zrozumiałam, iż nie po to czekałam na emeryturę. Ta krzątanina nie wypełniała pustki, tylko ją podkreślała. Czułam się jak stary mebel, odstawiony w kąt.

Aż pewnego ranka, z kubkiem herbaty w dłoni, usiadłam w fotelu przy oknie. Bez pośpiechu, po raz pierwszy od lat. Patrzyłam, jak gałęzie drzew kołyszą się na wietrze, jak słońce przebija się przez chmury, jak wróble ćwierkają. I nagle przyszło olśnienie: *Mogę wreszcie po prostu być.* Nie dla innych, nie dla pensji czy projektów. Tylko dla siebie.

Wyciągnęłam książkę, która od miesięcy kurzyła się na nocnej szafce. Czytałam powoli, smakując każde słowo i gorącą herbatę. To był powrót do tej zapomnianej kobiety, która kiedyś marzyła o pisaniu, czytaniu, uczeniu się. Odkryłam, iż czytanie ulubionych powieści to nie tylko zabijanie czasu to odrodzenie.

Zaczęłam znów chodzić na spacery. Na początku bolące, z ciężkimi nogami i zadyszką. Ale z dnia na dzień było łatwiej. Ławka w parku stała się moim azylem, a ścieżki wokół jeziora drogą do wewnętrznego spokoju.

Zrozumiałam prostą prawdę: szczęście kryje się w małych rzeczach. W miękkim kocu wieczorem, w zapachu szarlotki, w rozmowie telefonicznej z przyjaciółką Bronisławą, w stukocie drutów do robótek przy starych piosenkach Czesława Niemena. Robienie czegoś z chęci, a nie z obowiązku. Bez wyrzutów sumienia. Bez udowadniania czegokolwiek.

Moje dzieci czasem pytają: *Mamo, ty cały dzień siedzisz w domu?* Tak. I po raz pierwszy w życiu podoba mi się to. Zawsze byłam kimś: córką, żoną, matką, koleżanką z pracy Teraz jestem po prostu sobą. I to jest cudowny luksus.

Zaczęłam prowadzić notes, w którym zapisuję myśli, marzenia, przepisy. Czasem piszę wspomnienia dla wnuków. Albo dla siebie, gdy wracają niepokoje.

Nie boję się już starości. Pokochałam piękno zwykłych dni. jeżeli te słowa Cię poruszają, zapamiętaj jedno: emerytura to nie koniec. To nowy rozdział, który możesz napisać po swojemu. Pozwól sobie być szczęśliwą. Pozwól sobie wreszcie żyć dla siebie.

Idź do oryginalnego materiału