"O psie, który jeździł koleją" autorstwa Romana Pisarskiego to jedna z tych klasycznych opowieści, które na długo zapadają w pamięci. Książka napisana jest jasnym i zrozumiałym dla dzieci językiem, jednak jej wzruszająca historia ujmuje również dorosłych. Na jej stronicach poznajemy psa Lampo, który hartem ducha zyskuje sympatię i podziw wśród ludzi. Punktem zwrotnym w tej opowieści jest jednak śmierć zwierzęcia pod kołami nadjeżdżającego pociągu. Uratował on małą dziewczynkę, córkę zawiadowcy. I to jest właśnie ten moment, który wywołuje potok łez u dzieci, ale także i u dorosłych.
REKLAMA
Zobacz wideo Pisała piękne wiersze dla dzieci, ale własną córkę nazywała potworą i skazała na okrutny los
Zawiadowca wziął córeczkę na ręce i wrócił na stację. Wiedział, iż za chwilę będzie musiał pójść po Lampo, który został tam, pod kołami. Usiadł i ukrył głowę w dłoniach. - Co ci jest, tatusiu? - spytała zdziwionym głosem dziewczynka
- to jeden z ostatnich wersów książki, który okazuje się być przyczyną wszystkich smutków.
Książka, którą trudno skończyć
Choć z wypiekami na twarzy czytało ją wielu milenialsów, to mało kto chce do niej wracać. Wielu zgodnie przyznaje, iż w dzieciństwie trudno było im zmierzyć się z dramatycznymi wydarzeniami przedstawionymi przez Pisarskiego.
"Nie mogłam skończyć tej książki, bo tak płakałam. Mama powiedziała, iż mi pomoże i też zaczęła płakać, więc czytała ją na głos moja młodsza siostra, która nie umiała czytać ze zrozumieniem" - napisała anonimowa internautka pod postem na portalu kwejk.pl.
Internauci o książce. 'Płakałam' Fot. screen Instagram / kwejk.pl.
Szkolna lektura, która powinna odejść do lamusa?
Książka Romana Pisarskiego oparta jest na prawdziwej historii. Jej pierwowzorem był Lampo, kundelek pochodzący z Włoch. To bardzo smutna historia, która kończy się tragicznie. Czy zatem jest to odpowiednia lektura, by mogły przerabiać ja dzieci z podstawówki?
Wielu dorosłych uważa dziś, iż "książkę powinno się zalać betonem i zakopać", by już nie wywoływała łez i uczucia smutku. "Ło matko, jak ja płakałam, czytając tę książkę. Bardzo smutno się kończy" - napisała na forum portalu gazeta.pl jedna z anonimowych użytkowniczek. "To książka, którą powinni usunąć z listy lektur. Pamiętam, jak bardzo przeżywałam śmierć Lampo. Normalnie jakbym była w żałobie. Nie chcę tego dla dziecka. Czy już nie ma weselszych opowieści? - dodała kolejna z internautek. "Pamiętam, iż jak czytałam, to nie tylko płakałam, ale czułam takie dziwne uczucie w żołądku. Przez jakiś okres czasu bałam się choćby jeździć pociągami" - wspomniała inna użytkowniczka forum.
- To piękna książka, ale nienawidzę jej za to, co mi zrobiła. Miałam kilka lat, a snułam się potem po domu cały tydzień. Byłam bardzo przybita i potem z obawą patrzyłam za każdym razem, gdy widziałam nadjeżdżający tramwaj. Byłam wrażliwym dzieckiem i okropnie wczuwałam się we wszystkie takie historie
- mówi mi jedna z koleżanek, którą zapytałam o jej wspomnienia z lektury. Wrażenia internautów, którzy jako dzieci zetknęli się z tą lekturą, są przez cały czas żywe. Powracają ze zdwojoną mocą, kiedy to ich maluchy przerabiają książkę. "O nie! I znów mam czerwone oczy od łez, bo moja córa czyta historię o Lampo, a mnie przed oczami stają te obrazy śmierci kochanego kundelka"; "Trauma odżyła przy przerabianiu lektury. Ta książka powinna trafić na listę tych zakazanych"; "Nie wiem, jak wytrzymują polonistki przy omawianiu z uczniami lektury. Ja bym wyła non stop" - czytam komentarze na forum.
Smutne książki, nie dla dzieci?
Choć rodzice starają się instynktownie chronić dzieci przed trudnymi dla nich emocjami - jak na przykład strach, nie jest to dobra droga. Za kilka, kilkanaście lat maluch stanie się dorosły i będzie musiał skonfrontować się ze światem, który ma różne odcienie. Świat literatury to dobre emocjonalne laboratorium, bezpieczna przestrzeń, w której dziecko może je poznawać, nie tylko czym jest radość, ale także, czym są smutek, złość, zawiść, zazdrość.
Dziecko przecież funkcjonuje w świecie, który składa się i z dobra, i ze zła. Nie rozumiem rodziców, którzy mówią, iż jakaś książka jest za drastyczna dla dzieci, i szukają im książek wyłącznie z dobrym zakończeniem, a oglądają przy nich drastyczne filmy czy programy
- mówiła w rozmowie z "GW" pisarka Małgorzata Strękowska-Zaremba
Co myślicie o książce autorstwa Romana Pisarskiego? Lektura "O psie, który jeździł koleją" również sprawiła, iż polały się łzy? Czekamy na wasze komentarze i zapraszamy do wzięcia udziału w sondzie.