Konkurs Piosenki Eurowizji co roku wzbudza skrajne emocje. Polska w tym muzycznym wydarzeniu bierze udział od 1994 roku. Wśród naszych reprezentantów największym sukcesem, jak dotąd, może poszczycić się Edyta Górniak, która z piosenką "To nie ja" zajęła 2. miejsce. Było to jednak trzy dekady temu. Od tamtej pory wielu próbowało wywalczyć równie wysokie miejsce, ale bezskutecznie.
Kolejna okazja, aby sprawdzić się na eurowizyjnej scenie będzie już niebawem: dokładnie 13, 15 i 17 maja w Bazylei. Ale zanim to się stanie, Polska musi wybrać tegorocznego reprezentanta.
Justyna Steczkowska faworytką w preselekcjach do konkursu piosenki Eurowizji
14 lutego zaplanowano "Wielki finał polskich kwalifikacji". Wówczas głosami widzów zostanie wyłoniony zwycięzca, który jako jedyny pojedzie do Szwajcarii.
Niedawno przedstawiono 10 finalistów preselekcji. Wśród nich znaleźli się: Janusz Radek ("In Cosmic Mist"), Kuba Szmajkowski ("Pray"), Marien ("Can’t Hide"), Daria Marx ("Let It Burn"), Dominik Dudek ("Hold the Light"), Sonia Maselik ("Rumours"), Tynsky ("Miracle") Sw@da x Niczos ("Lusterka"), Chrust ("Tempo") i Justyna Steczkowska ("Gaja").
Ostatnia z wymienionych jest w tej chwili uważana za główną faworytkę. Wierni fani konkursu w popularnej aplikacji My Eurovision Scoreboard najczęściej stawiają na wygraną właśnie Steczkowskiej. Ponadto w typowaniach bukmacherskich 52-latka także jest na czele (po piętach depcze jej Daria Marx oraz duet Sw@da x Niczos). Kurs na wygraną słynnej "Dziewczyny szamana" w preselekcjach wynosi w tej chwili 1.55.
Historia Steczkowskiej z Eurowizją zaczęła się 30 lat temu...
To nie są jednak pierwsze kroki Justyny Steczkowskiej w kierunku Eurowizji. Wokalistka miała już okazję reprezentować nasz kraj w tym konkursie. Był rok 1995. Steczkowska miała wówczas 23 lata. Od jej zwycięstwa w "Szansie na sukces" i "Debiutach" na opolskim festiwalu minął niespełna rok.
TVP wytypowało ją jako reprezentantkę na Eurowizji. Steczkowska postawiła jeden warunek – nie chciała, by wybrzmiała w jej wykonaniu piosenka typowo festiwalowa. –Nie mogłam pojechać z piosenką festiwalową, skoro nigdy takich utworów nie śpiewałam i śpiewać nie zamierzam. Byłoby paranoją zmienianie nagle swojego oblicza dla jednej nagrody – mówiła.
Ostatecznie zaśpiewała utwór pt. "Sama". Nagranie z jej występu można obejrzeć na YouTube. Artystce na scenie w Dublinie towarzyszyły siostry – Krystyna i Magda Steczkowskie, a także zespół Trebunie-Tutki.
Polska publiczność była rok po słynnym zwycięstwie Górniak, więc apetyt na wygraną rósł.
Warto dodać, iż w latach 90. na Eurowizji głosowało tylko jury. Niestety wykon Steczkowskiej nie podbił serc Europejczyków. Gwiazda zdobyła 15 punktów (w tym najwięcej od Islandii – 6.), co przełożyło się na 18. miejsce na 23.
Po latach niektórzy uważają, iż "utwór 'Sama' wyprzedził swoje czasy i teraz byłby bardziej doceniony". Sama zainteresowana otwarcie przyznaje, iż "występ mógłby być lepszy". – Gdybym 30 lat temu miała tę wiedzę, co teraz, to byłoby inaczej, ale skąd mogłam ją mieć? (...) Teraz to zupełnie inny konkurs – oceniła.
Steczkowska była już krok od wygranej w preselekcjach w ubiegłym roku
Swoją przygodę z Eurowizją Steczkowska postanowiła odświeżyć w 2024 roku. Fani z dużym podekscytowaniem przyjęli fakt, iż piosenkarka postanowiła wziąć udział w preselekcjach. Wystawiła utwór pt. "WITCH-ER Tarohoro".
Dynamiczny kawałek, w którym gwiazda miała duże pole do popisania się swoimi umiejętnościami wokalnymi, polubiło wielu słuchaczy. Wtedy też typowano ją na eurowizyjnego pewniaka.
Z dużym zaskoczeniem spotkały się wyniki kwalifikacji do Eurowizji 2024. Okazało się, iż Steczkowska przegrała jednym punktem z Luną, czyli 24-letnią Aleksandrą Wielgomas, która prezentowała piosenkę "The Tower".
Po wyborze Luny w sieci pojawiło się mnóstwo komentarzy od oburzonych internautów. "Przecież Justyna to była pewna wygrana w półfinale, dlaczego?"; "Polskie jury znowu nas zawiodło"; "Justyna powinna jechać" – czytaliśmy w wiadomościach po ogłoszeniu werdyktu niezależnej komisji.
Steczkowska nie zamierzała milczeć. Przegraną przyjęła z pokorą. W oficjalnym oświadczeniu wyraziła wsparcie dla Luny. Zapowiedziała, iż będzie "trzymała za nią kciuki".
Po przegranej Steczkowska nie poddała się...
Luna finalnie gwałtownie wróciła do Polski, nie przechodząc w półfinałach. 2025 rok przyniósł jednak kolejną szansę na zaprezentowanie się przed europejską publicznością kolejnych chętnych.
Steczkowska po przegranej się nie poddała. W ostatnich miesiącach pracowała nad nową piosenką pt. "Gaja", którą zapowiedziała w preselekcjach 2025. Choć w wywiadach otwarcie mówi, iż miała "mnóstwo wątpliwości" przed ponownym zgłoszeniem się, to pozytywny odzew wiernych sympatyków mocno ją zmotywował do działania.
– Moi fani mnie zmobilizowali do pracy. Ja sama też chciałam sobie udowodnić, iż wciąż muzyka jest dla mnie super ważna – powiedziała. – Nie chcę odcinać kuponów. Chcę zawalczyć raz jeszcze o młodą publiczność. Chcę iść do przodu – dodała.
Utwór "Gaja" jest w podobnym klimacie, jak zeszłoroczny "WITCH-ER Tarohoro". W tekście Steczkowska postawiła na duchowość i przemianę.
"To manifest osobistej mocy i transcendencji. Gaja, w mitologii greckiej – Matka Ziemia, staje się tu symbolem boskości, siły i miłości. Artystka łączy w swojej postaci zarówno strefę boską, jak i ludzką. Płacz Gai ma moc transformacji świata. Jako postać matki i opiekunki, ma kontrolę nad czasem i przeznaczeniem. Ma też potężną moc przemiany świata, stając się symbolem odzyskiwania kontroli nad własnym przeznaczeniem i czasem" – czytamy w opisie.
O tym, jak potoczy się historia Justyny Steczkowskiej z Eurowizją, czy będzie miała kolejną szansę na występ podczas tego konkursu, przekonamy się już 14 lutego.