Wokalista System of A Down wspomina dawne czasy!
Koniec lat dziewięćdziesiątych był w wielu przypadkach przełomowy dla muzyki metalowej. Oprócz takich grup jak Korn czy Marilyn Manson pojawiła się grupa ormiańsko-amerykańskich muzyków, która wywróciła świat ciężkich brzmień do góry nogami. Mowa tu oczywiście o System of A Down, który jest dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów metalowych w historii. Jednak początek kariery System of A Down nie był usłany różami, co doskonale pokazuje ich wspólna trasa ze Slayer w 1998 roku.
W swojej książce „Down With The System” wokalista grupy, Serj Tankian wspomina bardzo trudną dla zespołu trasę z amerykańskim gigantem thrash metalu. Artysta określa tę trasę jako „próbę ognia”.
– Występowaliśmy przed Slayerem, co było ogromną szansą dla zespołu, który nie wydał jeszcze swojego debiutanckiego albumu. Ale ta trasa to był prawdziwy obóz szkoleniowy rock n’ rolla. Fani Slayera są obłędnie oddani swojemu zespołowi i żywią dużą niechęć do czegokolwiek, co jest odstępstwem od normy. Tłum widział w nas rzecz, która oddzielała ich od ukochanego zespołu i ewidentnie przeszkadzała – wspomina Serj. – Kiedy wychodziliśmy na scenę ja miałem na twarzy plemienny makijaż, Daron (Malakian, gitarzysta System of A Down) miał różowe włosy i ekstrawaganckie sceniczne ciuchy. Doskonale wiedzieliśmy, iż fani Slayera nie powitają nas z otwartymi ramionami. Zobaczyliśmy przed sobą ścianę skrzyżowanych ramion, wyciągniętych środkowych palców i wściekłych twarzy. Gdy polecieliśmy ze Slayerem do Europy nie było lepiej. Pamiętam jak w Polsce ludzie obrzucali nas różnymi przedmiotami. W pewnym momencie dostałem w twarz bajglem i oszalałem. Powiedziałem gościowi od naszego oświetlenia, żeby skierował światła na publiczność. Wpadłem we wściekłą tyradę i zagroziłem, iż zacznę kopać ludziom tyłki. Kiedy skończyłem, w hali zapadła taka cisza, iż można było usłyszeć spadającą szpilkę. Po wszystkim po prostu zeszliśmy ze sceny – mówi Tankian.