Gwiazda Pustyni – tom 2 – recenzja komiksu. Just give me a gun

popkulturowcy.pl 3 tygodni temu

Kolejna porcja westernowych historii w komiksowym wydaniu. Sprawdzamy, czy drugi tom utrzymał poziom poprzedniej części.

Twórcy komiksów z każdym rokiem przekraczają kolejne granice i łamią schematy. Odchodząc od motywów fantastycznych, sięgają zarówno po klasyczne bajki, opowieści z historii polski i świata, jak i inne gatunki, które od lat świetnie sprawdzają się w formacie filmowym. Jednym z tych ostatnich jest chociażby Gwiazda Pustyni. Seria zabiera nas w podróż na iście Dziki Zachód i wrzuca w sam środek tego brutalnego świata. Twórcy pokazują nam jednocześnie, jakie cuda można zdziałać na kartach komiksu. Z każdą stroną widzimy, iż zwyczajnie czują klimat i wiedzą, jak poprowadzić dobrą historię. A przy okazji nasączyć ją wyjątkowym charakterem. Takim, który na ekranie został nieco zapomniany.

Drugi tom przedstawia nam oddzielną historię. Tym razem fabuła toczy się dwutorowo. W pierwszym wątku obserwujemy losy młodego Indianina, rozdartego między nieodwzajemnioną miłością a poszukiwaniem powołania. Każdy z jego plemienia ma jakąś swoją misję, przeznaczenie, lub zwyczajnie coś, co pozwala mu skierować się we właściwym kierunku. Oddech Poranka – taki przydomek nosi czerwonoskóry młodzieniec – mimo iż otaczają go pobratymcy, czuje się samotny i zagubiony. Zbliżający się konflikt sprawia, iż jego życiem zaczyna kierować gniew i zemsta. Czy to jest jednak droga, którą wybrali dla niego przodkowie?

W centrum drugiego wątku znajduje się bandzior o „dobrym sercu”. Mimo przynależności do lokalnej bandy złodziei często kieruje się litością lub wybiera zwyczajnie mniejsza zło. W tej części historii obserwujemy, jak i w jego przypadku los stawia mu na drodze ludzi i okazje do całkowitego odmienienia życia.

fot: Egmont

Nie ukrywam, iż druga Gwiazda Pustyni wywarła na mnie większe wrażenie. W przeciwieństwie do pierwszego tomu, w którym od progu wylała się na nas fala brutalności, na dobrą sprawę napędzająca całą późniejszą fabułę, tutaj jest to zapodawane stopniowo. Historia rozwija się miarowo, nie ma tu jednak nudy. Zostajemy wciągnięci w wydarzenia od pierwszych stron. A porywa nas nie tylko sama fabuła, ale również przecudnie odwzorowany klimat, w którym zdążyliśmy się zakochać już w poprzednim zeszycie.

Na szczególną pochwałę zasługują rysunki autorstwa Huguesa Labiano. Rysownik jednocześnie nadawał postaciom oraz sceneriom animowanego stylu, a przy tym przez cały czas stworzone przez niego kadry całościowo nabywają realistycznego charakteru. Przeważające w zeszycie barwy podkreślają znany przede wszystkim z filmowych produkcji klimat Dzikiego Zachodu. To, w połączeniu z naprawdę dobrą i mocną historią doświadczonego autora, jakim jest Desenberg, daje nam wyjątkowo udany komiks.

Wydaje mi się, iż niezależnie od tego, czy przypadła Wam do gustu pierwsza Gwiazda Pustyni, powinniście sięgnąć po drugi tom. Mamy sporą zmianę w kwestii bohaterów – brak już archetypicznego mściciela, mamy za to mniej schematyczne choć wciąż wyraziste postacie. Wciąż jest mocno i brutalnie – ba, to w końcu Dziki Zachód. Mam jednak wrażenie iż historia dużo lepiej przykuwa do lektury, biegnie powoli, ale pewnie do przodu bez niepotrzebnych przystanków. Dla fanów dobrego westernu – niezależnie od formuły – pozycja wciąż obowiązkowa.


Źródło grafiki głównej: Egmont

Idź do oryginalnego materiału