Gdy wieczorem wiozłam kolację dla chorej teściowej mojego męża, zadzwoniła moja prawniczka: Natychmiast wracaj do domu!
Mój mąż, Dariusz, poprosił mnie, żebym zawiozła jego matce świeżo upieczoną lazanię. Byłam w połowie drogi, gdy telefon odebrała wszystko, co wydawało mi się pewne. WRACAJ TERAZ! wrzasnęła prawniczka. To, co zobaczyłam tej nocy, odsłoniło mroczne strony dwóch najbliższych mi osób.
Kiedyś myślałam, iż mam stabilne życie. Jako dyrektorka finansowa w dobrze płatnej pracy cieszyłam się niezależnością, o której zawsze marzyłam. Rachunki opłacone, lodówka pełna, a ja mogłam pozwolić sobie na drobne przyjemności. Wszystko wydawało się pod kontrolą, dopóki nie poznałam prawdy o Dariuszu.
Poznaliśmy się osiem lat temu na górskiej wycieczce zorganizowanej przez wspólnych znajomych. Był tym typem mężczyzny, który rozświetla pokój, choćby nie starając się. Pamiętam, jak jego szeroki uśmiech rozbrajał wszystkich, choćby gdy wspinaliśmy się na stromy szczyt. Byłam pewna, iż spotkałam jednego z najciekawszych ludzi w moim życiu.
Ale nie zaczęliśmy się od razu spotykać.
Przez dwa lata byliśmy przyjaciółmi pisaliśmy do siebie, czasem spotykaliśmy się na kawę, dzieląc się historiami. Dariusz zawsze był pełen życia, choć zauważałam w nim upór. Wszystko musiało iść po jego myśli czy to wybór restauracji, czy plany na weekend. Zbywałam to jako pewność siebie. W końcu nikt nie jest idealny.
Trzy lata po wycieczce wzięliśmy ślub. Myślałam, iż jesteśmy gotowi, choć przejście z przyjaźni w związek nie obyło się bez trudów. Tak, bywał natrętny, zwłaszcza w kwestii pieniędzy. Często pożyczał drobne sumy, obiecując zwrócić przy następnej wypłacie. Nie przeszkadzało mi to w końcu budowaliśmy wspólną przyszłość.
Ale małżeństwo odsłoniło inną twarz Dariusza, na którą nie byłam przygotowana.
Z czasem zrozumiałam, jak wielką rolę w jego życiu odgrywała matka, Halina. Była nadopiekuńcza. Często czułam, iż rywalizuję z nią o uwagę syna. A Dariusz? Zawsze stawał po jej stronie. Moje obawy nazywał przesadzaniem.
Pewnego razu zapytałam, dlaczego jej zdanie jest dla niego ważniejsze niż moje. Odrzekł: To moja matka, Kinga. Była przy mnie całe życie. Nie mogę jej tak po prostu zignorować.
Jego słowa bolały. Nie spodziewałam się usprawiedliwień, ale przekonałam siebie, iż to nie jest takie ważne. W końcu relacje rodzinne są skomplikowane, prawda?
Ignorowałam znaki ostrzegawcze. Dariusz uwielbiał luksus, ale nigdy nie płacił za niego własnymi pieniędzmi. Na początku naszego związku pożyczał ode mnie, tłumacząc, iż to inwestycje lub prezent dla Haliny. Budujemy coś razem mówił z uśmiechem.
Spoiler: nigdy nie zobaczyłam ani grosza z tych inwestycji.
Tymczasem Halina miała talent, by czuć się wiecznie niezadowoloną. Kiedy kupiliśmy jej nową mikrofalówkę, wzruszyła ramionami: No cóż, dlaczego nie ma funkcji grill? Drogie SPA, które zorganizowaliśmy? Uznała masażystkę za okropną.
Mimo to starałam się być dojrzała. Chciałam mieć z nią dobre relacje dla Dariusza i dla siebie. Myślałam, iż jeżeli będę dobra, w końcu zmieni zdanie. Ale dobroć nie zawsze wygrywa.
Potem przyszła noc, która wszystko zmieniła.
Halina nagle zachorowała. Tego wieczora mieliśmy podpisać dokumenty na zakup domu, w którym wynajmowaliśmy od pięciu lat. Nasze marzenie.
Ale Dariusz był rozkojarzony. Musimy przełożyć spotkanie powiedział. Mamie jest naprawdę źle.
Przełożyć? zdziwiłam się. Dariusz, czekaliśmy na to rok. Nie możemy odwiedzić jej po podpisaniu?
Nie jadła dziś nic, Kinga odparł ostro. Zajmę się nią. Możesz zawieźć jej twoją lazanię? Wiesz, jak ją uwielbia.
A dom?
Nie martw się machnął ręką. Zajmiemy się tym jutro.
Coś w jego głosie mnie zaniepokoiło, ale zignorowałam to. W końcu po prostu martwił się o matkę, prawda?
Gdy lazania się piekła, myślałam o wyrzeczeniach, które ponieśliśmy, by uzbierać na ten dom. Rezygnowaliśmy z wakacji, oszczędzaliśmy na wszystkim. Ten dom miał być naszym nowym początkiem.
Dariusz był formalnym właścicielem z powodów spadkowych, ale mnie to nie martwiło. W końcu w Polsce majątek małżeński dzieli się po połowie w przypadku rozwodu. Ufałam mu.
O 18:00 wsiadłam do samochodu z gorącą lazanią. Dariusz powiedział, iż musi na coś pilnie wyjść.
Po 20 minutach zadzwoniła moja prawniczka, Agnieszka. Nigdy nie dzwoniła po godzinach bez powodu.
Przyjeżdżaj NATYCHMIAST warknęła.
Co się stało?
To Dariusz odparła. Są w domu z agentką nieruchomości. Musisz wrócić.
Kto *są*?
Dariusz i Halina powiedziała twardo. Podpisują dokumenty, by przepisać dom na Halinę.
Kiedy wjechałam na podwórko, ręce trzęsły mi się tak bardzo, iż ledwo odpięłam pas.
W środku scena była gorsza, niż mogłam sobie wyobrazić.
Dariusz stał w salonie z dokumentami, które przede mną ukrywał. Halina obok, w pełni zdrowa. A agentka nieruchomości wyglądała, jakby żałowała, iż się w to wplątała.
Co tu się dzieje? warknęłam.
Dariusz podszedł. Kochanie, posłuchaj
Nie przerwała Agnieszka, wchodząc za mną. Pozwól, iż wyjaśnię, skoro ty nie potrafisz być uczciwy.
Zwróciła się do mnie:
Próbują przepisać twój dom na Halinę. Ten, na który pracowałaś.
Patrzyłam na Dariusza, nie mogąc uwierzyć.
Dlaczego? szepnęłam.
Halina założyła ręce na piersi. To proste powiedziała z szyderczym uśmiechem. Dariusz zawsze był przede wszystkim moim synem. A ja muszę chronić jego majątek. W tych czasach nie każdemu można ufać.
Agnieszka dodała: To nie wszystko. Halina planowała, by Dariusz ożenił się z córką swojej przyjaciółki. Chcieli cię wyzuć z wszystkiego i udawać, iż nigdy nie istniałaś.
Zrobiło mi się c