Piąty studyjny album brytyjskiego zespołu rockowego Dire Straits, „Brothers in Arms”, jest jedną z najczęściej granych płyt przez audiofilów.
Wydany 17 maja 1985 roku przez Vertigo Records na świecie i Warner Bros. Records w Stanach Zjednoczonych był pierwszym albumem w historii, który sprzedał się w ponad milionie egzemplarzy w formacie CD. I chyba dlatego wielu ludzi kojarzy go dzisiaj właśnie z cyfrą i uważa, iż był to pierwszy tytuł nagrany cyfrowo. To nieprawda. Inni wiążą go z formatem Compact Disc i uważają, iż był pierwszym albumem wydanym na tym nośniku – to również nieprawda.
Nie pierwsze to i nie ostatnie przekłamanie związane z tym albumem. Ponieważ jednak obrósł on legendą, jego historia jest opowiadana przez wielu uczestników zdarzeń, za każdym razem nieco inaczej. Nie trzeba dodawać, iż te opowieści nie zawsze się pokrywają.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”, Uniersal Music Recordings (okładka)

DIRE STRAITS „Brothers in Arms. 40th Anniversary Edition”
Wydawca: Vertigo | Mercury | Universal Music Recordings UICY-80595/7
Format: 3 x SHM-CD
Premiera | reedycja: 17 maja 1985 | 20 czerwca 2025
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: 6-7/10
→ www.UNIVERSALMUSICRECORDINGS.com
- ▌ Płyta
Za pewny można uznać światowy sukces płyty. Jak czytamy w Wikipedii, spędziła łącznie 14 kolejnych tygodni na pierwszym miejscu UK Albums Chart (w tym dziesięć kolejnych tygodni od 18 stycznia do 22 marca 1986 roku), dziewięć tygodni na pierwszym miejscu Billboard 200 w Stanach Zjednoczonych i 34 tygodnie na pierwszym miejscu Australian Albums Chart. Był to pierwszy album, który uzyskał certyfikat dziesięciokrotnej platyny w Wielkiej Brytanii i jest ósmym najlepiej sprzedającym się albumem w historii brytyjskich list przebojów. Uzyskał certyfikat dziewięciokrotnej platyny w Stanach Zjednoczonych wydany przez Recording Industry Association of America (RIAA) i jest jednym z najlepiej sprzedających się albumów na świecie – do tej pory sprzedał się w ponad 30 milionach egzemplarzy. prawdopodobnie nowa, rocznicowa wersja „40th Anniversary Edition”, te statystyki znacząco podbije.
Płyta związana jest również nierozerwalnie ze stacją MTV. Oto bowiem w utworze Money for Nothing zaśpiewał Sting, wykonując część reklamy, którą wcześniej nagrało dla niej The Police. Sting był w tym czasie na wakacjach, z rodziną, szykując się do nagrania swojej pierwszej solowej płyty, The Dream of the Blue Turtles, której główna część została zarejestrowana na innej wyspie archipelagu Barbados. Nagrana między majem i kwietniem, ukazała się dopiero 17 lipca 1985 (myślę, iż data „17” została wybrana nie przez przypadek).
John Illsley, brytyjski gitarzysta basowy i wokalista, członek Dire Straits aż do jej ostatecznego rozwiązania w 1995, wspomina:
Byliśmy akurat w studiu, pracowaliśmy nad Money for Notjihng, i ktoś – myślę, iż to był Mark – powiedział: „Ależ byłoby super, gdyby Sting mógł zaśpiewać ten wers”. Ktoś na to odpowiedział: „Jakoś wczoraj widziałem go jeżdżącego samochodem”. Po czym zaczęliśmy go widywać cały czas.
„Tak” – mówi Mark – „Powiedzieli, iż jest tutaj i iż spędza tu wakacje”. „Chyba żartujesz” – odparł. „Poszliśmy więc na plażę, gdzie bawił się ze swoją rodziną, surfując. Spytałem go, czy mógłby wpaść i dołączyć do nas w tej piosence – oczywiście był absolutnie wspaniały”.
⸜ PAUL SEXTON, That’s The Way You Do It: The Endless Allure Pf ‘Brothers in Arms’ w: Książeczka do płyty Dire Straits Brothers in Arms. 40th Anniversary Edition, 2025.
Kiedy w 1987 roku MTV zaczynała nadawanie w Europie do piosenki nakręcono animowany film, który zrobił furorę – w ten sposób stacja promowała zespół i piosenkę, a piosenka stację. Dodajmy, iż na debiucie Stinga na perkusji zagrał Omar Hakim, perkusista jazzowy, który nagrał niemal wszystkie ścieżki perkusyjne również na Brothers in Arms. Jak widać korzyści były obustronne.

- Jak wspomnieliśmy, Brothers in Arms kojarzy się z nagraniem cyfrowym – na wielu oryginalnych wydaniach naniesiono stosowne logo: „Digital Recording”. To prawda, choć niepełna. Prawdziwa jest w części dotyczącej głównych nagrań. Miały one miejsce na małej wysepce Montserrat na Karaibach, w studiach AIR Studios (Associated Independent Recording) należących do George’a Martina, którego znamy jako „piątego członka” The Beatles, producenta niemal wszystkich ich albumów; miał on przy studiu swój własny dom z piękną werandą, na której członkowie Dire Straits zrobili wiele zdjęć. Wyglądają na nich na wypoczętych i zrelaksowanych.
W studiu tym nagrywali: The Police (Ghost in the Machine i Synchronicity), Earth, Wind & Fire, Ultravox, Orchestral Manoeuvres in the Dark (wczesne sesje do Junk Culture), Paul McCartney, Rush, The Rolling Stones, Black Sabbath, czy Duran Duran. W 1989 roku, krótko po tym, jak Rolling Stones nagrali tam swój album Steel Wheels, wyspę zdewastował huragan Hugo. Chociaż studio Montserrat doznało tylko niewielkich uszkodzeń, nigdy nie zostało ponownie otwarte, głównie z powodu zmian w branży nagraniowej.
Oryginalnie było ono wyposażone w analogowe magnetofony MCI (24-ścieżkowe) i Ampex (masteringowe) oraz konsolę mikserską Neve. W czasie realizacji płyty pracowała tam już jednak konsola mikserska SSL z serii G, a specjalnie na nagranie płyty Brothers in Arms Sony przywiozło magnetofon, który zmienił sposób realizacji dźwięku nie tylko tego albumu – był to 24-ścieżkowy, cyfrowy magnetofon szpulowy PCM-3324, jeden z pierwszych gotowych egzemplarzy, który tuż po zakończeniu nagrań zepsuł się.
»«
▌ Digital Audio Stationary Head
W 1981 roku (według magazynu www.mixonline.com, a w 1982 według Wikipedii) Sony miała gotowy prototyp cyfrowego magnetofonu PCM-3324. Było to urządzenie bazujące na taśmowym transporcie i oferowało 24 ścieżki cyfrowe. Magnetofon rejestrował sygnał PCM o parametrach 16 bitów i 44,1/48 kHz, ważył 250 kg i kosztował 150 000 USD (dzisiaj to prawie pół miliona USD). ½” (13 mm) taśma mogła pomieścić do 65 minut nagrania i można było zsynchronizować dwa urządzenia, otrzymując 48 ścieżek.

Rozwiązanie Sony różniło się jednak w zasadniczy sposób od niemal wszystkich tego typu urządzeń z przeszłości – miało bowiem głowicę stacjonarną (wszystkie poprzednie miały głowice rotujące). System ten Sony nazwała Digital Audio Stationary Head, w uproszczeniu – DASH. Walorem tego rozwiązania była niska awaryjność i znacznie łatwiejsza obsługa. Zalety systemu gwałtownie zostały dostrzeżone przez muzyków i wczesnymi użytkownikami magnetofonu PCM-3324 byli Stevie Wonder, Frank Zappa, OMD, New Order, Dire Straits, Jeff Lynn z zespołem ELO i inni. Do jego popularności przyczyniła się też możliwość wypożyczania urządzeń.
System DASH był skalowalny. Oferowane były magnetofony 2-ścieżkowe z ¼ taśmą – modele PCM-3402 i PCM-3202 (jak również Studer D820x), 24-ścieżkowe – modele: PCM-3324, PCM-3324A, PCM-3324S, a później także 48-ścieżkowe, jak PCM-3348 i PCM-3348HR. W „obozie” Sony były również firmy Studer i Tascam, które produkowały własne magnetofony DASH. Niemal wszystkie oferowały nagrania 16-bitowe, z częstotliwością próbkowania 44,1 lub 48 kHz (wybieraną). Jedynym modelem Sony, który rejestrował sygnał 24-bitowy (44,1/48 kHz) był PCM-3348HR (oraz Studer D827), dzięki czemu korzystano z niego przez wiele lat, na przykład w studiach Deutsche Grammophon, choćby kiedy dostępne już był rejestratory twardodyskowe.
Sony nie było pierwszą firmą, która oferowała cyfrową rejestrację, bo to miejsce zajęły już firmy Denon, Soundstream, 3M i Decca, ale dzięki systemowi DASH japonski potentat był z powrotem w grze. Firma miała jednak problem, którego nie potrafiła w żaden sposób obejść – w momencie prezentacji magnetofon PCM-3324 nie był jeszcze gotowy do seryjnej produkcji, a do sprzedaży trafił dopiero w 1984 roku. Jedne z pierwszych egzemplarzy zostały przetestowane przez zespół Dire Straits na albumie Brothers in Arms. W roku, w którym zaprezentowano ten system studiom nagraniowym na rynku był już bowiem konkurencyjny system rejestracji taśmowej, również oparty na stacjonarnej głowicy, system o nazwie ProDigi, opracowany przez firmę Mitsubishi.
»«

Główne ścieżki płyty Dire Straits Brothers in Arms zarejestrowano na cyfrowym magnetofonie Sony PCM-3324. Nie było to jednak wszystko, czego potrzebował produkujący ją Neil Dorfsman i współprodukujący krążek Mark Knopfler. Po głównych sesjach, w lutym 1985 roku przenieśli się więc do macierzystego studia Dorfsmana, Power Station w Nowym Jorku. Tam z magnetofonem cyfrowym Sony sprzęgnięto (zsynchronizowano) klasyczny, 24-ścieżkowy magnetofon analogowy, na którym dołożono ścieżki Michaela i Randy’ego Breckerów, Mike’a Mainieriego (wcześniej grający na wibrafonie w Love Over Gold) oraz perkusjonalisty Jimmy’ego Maelena, trębacza Dave’a Plewsa i saksofonisty Malcolma Duncana.
W Power Station materiał został również zmiksowany, przy wykorzystaniu miksera SSL 4400 i analogowych kompresorów, limiterów, pogłosów i innych urządzeń. Jak czytamy w materiałach w magazynie „Sound on Sound”, aby zlikwidować „cyfrowe” brzmienie użyto dwudziestu różnych modułów stołu SSL.
I tutaj pojawia się kilka wersji opowieści. Miks został dokonany na magnetofon masteringowy, a materiał został poddany masteringowi i nagrany na magnetofon końcowy, z wersją „master”. To z niej nacięto wszystkie do tej pory płyty LP, CD i SACD, poza remiksem z 2005 roku na potrzeby wielokanałowej płyty SACD/CD wydanej z okazji 20-lecia (20th Anniversary Edition, Vertigo 9871498). Nie ma jednak zgody co do tego, na jaką taśmę materiał został zmiksowany.

Widziałem kilka wpisów, które sugerują, iż pierwszy master był analogowy i został wykonany na ½” taśmie analogowej przy prędkości 36 cm/s. Pośrednio zaświadcza o tym również wpis w książeczce towarzyszącej reedycji tego materiału z 2014 roku przygotowanej na potrzeby, wydanego w Japonii, krążka SHM-SACD. Jak czytamy w opisie jest to „Flat transfer DSD przeniesiony z oryginalnych analogowych taśm-matek, znajdujących się w Wielkiej Brytanii, wykonany rzez Micka McKennę i Richarda Whittakera w FX Copyroom w Londynie w 2014 roku” (podkr. – red.).
Bardziej znanym faktem jest, iż taśma produkcyjna, z której powstało większość płyt CD, SACD i LP, w tym Mobile Fidelity, była cyfrowa. Neil Dorfsman w magazynie „Sound and Sound”, w artykule z serii „Classic Tracks” mówi:
Materiał zmiksowałem na DAT-a z bardzo dobrze brzmiącym konwerterem Prism i parą Auratonów (chodzi o maleńkie, jednogłośnikowe kolumny 5C amerykańskiej firmy Auratone – red.). Chciałem miksować przy pomocy kolumn Yamaha NS10, które były wtedy dość nowe, ale nie mogliśmy ich dostać w Londynie. Więc wybrałem Auratony – które powinny nazywać się Horrortony – a ponieważ znałem płytę tak dobrze, nie było to takie trudne.
Miks Money For Nothing był dość prosty. Nałożyłem kilka pogłosów na intro, ale sam utwór pozostawiłem dość suchy i w zasadzie była to tylko kwestia wyważenia rzeczy i dodania odrobiny delay’a lub chorusu tu czy tam, jednocześnie podwajając głos Marka… Nie mieliśmy zbyt wiele czasu, ponieważ zespół musiał wyjechać do Jugosławii.
⸜ RICHARD BUSKIN, Classic Tracks: Dire Straits ‘Money For Nothing’, „Sound on Sound”, Maj 2006, → www.SOUNDONSOUND.com, dostęp: 31.07.2025.
Od razu wiemy więc, iż Dorfsman musiał pomylić miks BiA z innym, znacznie późniejszym – magnetofony DAT firmy Sony (Digital Audio Tape) zostały wprowadzone do sprzedaży dopiero w 1987 roku, a płyta została wydana, przypomnijmy, w 1985. Niemal na 100% końcową taśmą była więc U-matic, nagrana na systemie masteringowym Sony PCM-1610, pracującym z parametrami 16 bitów, 44,1 kHz (lub 48 kHz). A to znacznie lepszy system niż DAT. To z takiej taśmy magię wyczarowała wytwórnia Mobile Fidelity, której wersja na podwójnym winylu 45 rpm jest absolutnie, moim zdaniem, najlepsza. Z takiej taśmy cyfrowej powstały również obydwie wersje XRCD2, z których swoje wersje przygotowała wytwórnia JVC (XRCD2 z 2000 i SHM-XRCD2 z 2011; do porównania miałem obydwie).

Sposób realizacji płyty Brothers in Arms od strony rejestracyjnej wyglądałby więc w taki sposób:
˻ TOR SYGNAŁU ˼
↓
nagranie
DIGITAL/ANALOG
24-ścieżkowy magnetofon SONY DASH/24-ścieżkowy magnetofon analogowy
↓
stół mikserski
ANALOG
mikser SSL 4400 G
↓
miks stereofoniczny
DIGITAL lub ANALOG
Sony PCM-1610 lub analogowa taśma ½”
↓
master
DIGITAL
Sony PCM-1610
Sygnał przechodził więc wielokrotnie między domeną cyfrową i analogową.
▌ Wydanie
Najnowsza wersja Brothers in Arms ukazała się zarówno na płytach LP, jak i CD; w Japonii SHM-CD. Dostępna jest wersja podstawowa, na jednej płycie CD lub LP, a także wersje rozszerzone Deluxe. Na tych drugich znalazła się zarówno oryginalna płyta studyjna, jak i wcześniej niewydany pełnometrażowy koncert będący częścią trasy koncertowej zespołu, który odbył się w Municipal Auditorium w San Antonio w 1985 roku. Trasa Live In 85 Tour obejmowała łącznie 248 koncertów w 117 miastach i obejrzało ją ponad dwa i pół miliona osób. Co ważne, materiał ten nie został umieszczony w boxie Live 1978 to 1992 (12 LP/8 CD), który ukazał się w 2023 roku, jest to więc jego premiera. Ważne – po raz drugi w historii (po Mobile Fidelity) wersja winylowa zawiera pełne (dłuższe) wersje utworów, które w oryginale miały nieco inny miks i zostały skrócone i były dostępne tylko na płycie CD i podwójnej kasecie magnetofonowej (!).
Materiał z zapisem koncertu był przechowywany na wielościeżkowych taśmach analogowych i został w listopadzie 2024 roku zmiksowany i zmasterowany w British Groove Studios przez Guy’a Fletchera, który był również jego producentem; Fletcher, przypomnijmy, był kluczowym klawiszowcem na BiA, odpowiedzialnym za programowanie i obsługę syntezatorów, w tym niezwykle skomplikowanego Synclaviera II.
Wersja CD to czteroczęściowy digipack. W wycięcia wsunięto 28-stronicową książeczkę i trzy płyty; w wersji japońskiej są to płyty SHM-CD schowane w antystatycznych woreczkach. Na okładce nie ma klasycznej grafiki ze zdjęciem gitary National Style ‘O’ Resonator Marka Knopflera, widocznej na okładce albumu studyjnego. Widać ją dopiero wewnątrz – osobna jest dla wersji studyjnej i dla koncertowej. Ta druga ma inne tło, nie zachód słońca, jak w oryginale. Książeczka zawiera słowa piosenek i nowy esej napisany przez Paula Sextona, po nowych wywiadach z członkami zespołu Markiem Knopflerem, Johnem Illsleyem i Guyem Fletcherem.

Ciekawe, ale nigdzie nie znajdziemy informacji o tym, kto wykonał nowy remaster podstawowej płyty. Jeślibym miał strzelać, to skorzystano nie z oryginalnego masteru, ani też masteru z 1996 roku wykonanego przez Boba Ludwiga w studiu Masterdisk, w Nowym Jorku, również na magnetofonie Sony PCM-1630 (był to remaster Super Bit Mapping, wciąż dostępny na Tidalu). Byłby to raczej master z nowego miksu Chucka Ainlay’a. Ale to tylko moje przypuszczenia. Przypomnijmy, co sam Ainlay o tym pisał:
Na marginesie, czytelników z pewnością zaintryguje fakt, iż ten „hybrydowy” i zawiły routing sygnału D-to-A-to-D-to-A-to-D, przez przypadek, w rzeczywistości odzwierciedla to, co Neil Dorfsman podjął w 1985 roku z oryginalnym albumem stereo. Główną „architektoniczną” różnicą w porównaniu tych dwóch podejść jest przejście z sygnałem do wtyczki Nuendo w 24-bitowej rozdzielczości 96 kHz. „Oryginalny album, który uważam za arcydzieło, został zmiksowany w analogowej konsoli SSL4000 z analogowych wyjść DASH 3324” – mówi Ainlay.
„Jednak przez cały czas uważam, iż jest to album w pełni cyfrowy. Szczerze mówiąc, w tamtym czasie nie było sposobu na zrobienie czystego albumu DDD, więc analogowy etap miksowania przez konsolę nigdy nie został wyróżniony na pudełku CD. W każdym razie, poza kilkoma dodatkowymi analogowymi szpulami, nigdy nie było żadnego etapu w którym trzeba by przechowywać taśmę analogową, na której można by „stracić” jakość, iż tak powiem”.
⸜ www.HIGHFIDELITYREVIEW.com za: → web.ARCHIVE.org, dostęp: 31.07.2025.
▌ Dźwięk
Żeby dobrze „wejść” w dźwięk nowej płyty przypomniałem sobie brzmienie zarówno oryginalnej wersji LP, jak i remaster Mobile Fidelity (2 x 180 g, 45 rpm), a zaraz potem sięgnąłem po cyfrowe krążki SHM-XRCD2 wytwórni JVC oraz SACD, również MoFi.
Trzeba powiedzieć, iż wersja wytwórni JVC jest najbliższa temu, co zostało wydane w 1985 roku. To otwarty dźwięk z wyraźnie zaznaczonymi wysokimi tonami. Te są niezwykle czyste, mocne, mają świetną energię. Są jednak w pewien sposób oddzielone od reszty dźwięku. To znaczy słychać je tak wyraźnie, iż środek pasma, nieco suchy, wydaje się odsunięty w planie.
Remaster Mobile’a na SACD jest kompletnie inny. Dociąża bas, a także nasyca średnicę i wygładza atak dźwięku. Cofa również wysokie tony. Góra jest teraz świetnie zintegrowana z całym przekazem. Jednocześnie jednak jest to mniej energetyczne granie. Cieplejsze, spokojniejsze, wręcz wolniejsze. Przyjemne jak diabli – a jednak pozbawione energetyczności, dzięki której oryginalne wydanie i remaster JVC tak mocno angażują, już od rozpoczynającego utwór ˻ 1 ˺ So Far Away basu. Zaokrąglenie ataku miało na celu, jak sądzę, zniwelowanie „cyfrowości” dźwięku, co się udało. Ale to także głęboka ingerencja w samo sedno tych nagrań – owa „cyfra” dawała także zalety, których nie miała taśma analogowa, jak czystość i znakomicie zarysowany atak.
Nowa, rocznicowa wersja na SHM-CD znajduje się gdzieś pomiędzy tymi dwoma wydaniami. Ma mocny bas i wyraźną, uderzającą wreszcie stopę perkusji. Jest też otwarta góra i uderzający w So Far… na dwa tamburyn jest wyraźniejszy niż z płytą MoFi. Nie jest tak jasny, jak na XRCD, jest mu jednak bliżej do niej i do oryginalnego wydania niż wersji na SACD.

Najnowszy remaster jest bowiem naprawdę ładny. Jest dość mocno kompresowany, choć nie aż tak, jak XRCD. Nie wspomniałem jeszcze o tym, ale remaster Mobile Fidelity ma najniższą kompresję ze wszystkich, które znam – po przejściu z wydania JVC trzeba podgłośnić o jakieś 5 dB (!). Aby uzyskać podobny poziom siły głosu.
Nowa wersja jest skompresowana w podobny sposób, to jest różnica między nią i warstwą SACD na płycie MoFi wynosi około 4 dB. Słychać to zresztą w bardziej wywłaszczonych planach i nie tak dobrze rozrysowanych źródłach na scenie dźwiękowej. Wokale Stinga i Kopflera w ˻ 2 ˺ Money For Nothig były więc nieco płaskie i niezbyt różnicowane w osi odsłuchu, choć na obydwu wcześniejszych wydawnictwach są wyraźniej rozseparowani – Sting jest dalej, Knopfler bliżej. Nic tu nie przeszkadza, nie irytuje – to ładne granie. Ale nie ma w nim ani energii oryginału, ani głębi wydawnictwa Mobile Fidelity.
Również gitary w spokojnym intro do ˻ 5 ˺ Why Worry były z nową wersją suchsze, niej wypełniały przestrzeni tak dobrze, jak na obydwu wersjach, do których porównywałem nową płytę. Najlepsza pod tym względem wersja MoFi wyraźniej energetyzowała tło pogłosami. Za to nieco słabiej słychać z nią było zarówno charakterystyczny dźwięk syntezatora w prawym kanale i umieszczony w tym samym miejscu charakterystyczny „ping pong”, który mógł pochodzić zarówno z syntezatora, jak i być uderzeniem perkusisty z nałożonym efektem o tej nazwie. W czym jest podobna do wersji oryginalnej i na SHM-XRCD2. Te elementy były z nową wersją mocniej wyciągnięte, przybliżone do nas.
Jednym z zarzutów, jaki pojawia się co jakiś czas wobec tej płyty Straitsów jest jej „lekkie” brzmienie. To, po części, prawda, ponieważ mocniej słychać na niej wysokie tony, przez co balans przesuwa się ku górze. jeżeli jednak posłuchamy ˻ 6 ˺ Ride Across The River, kiedy poczekamy do pierwszego wejścia basu w 0:34, a potem 0:43, to będziemy wiedzieli, iż niskie tony są na tym krążku znakomite. Mocne, zwarte, selektywne. Ale to właśnie w tym utworze nowa wersja wydała mi się zgrubna, nie dość wyrafinowana. Bas był bowiem mocny, ale mało wyrazisty i nie schodził tak nisko jak na płytach XRCD i SACD. Jakby to był jednak inny miks, bo i wysokie tony były tu mocniejsze choćby niż na wydaniu JVC.

Słuchana w oderwaniu od płyt odniesienia nowa wersja będzie się podobała. Oferuje mocny i duży dźwięk, ma wyraźne pierwsze plany, pompuje sporo basu i nie zamyka góry pasma. Pierwsze plany, jak gitara rozpoczynająca ˻ 7 ˺ The Man’s Too Strong, będą mocniejsze i bardziej wyraźne niż na wcześniejszych wydaniach cyfrowych, ale i mocniejsze niż na oryginalnym wydaniu LP. Co trochę przeszkadza, kiedy gra się ją głośno. Przy cichym słuchaniu – wręcz pomaga. Także delikatny pogłos towarzyszący Knopflerowi na rocznicowej wersji zostanie skrócony i zgaszony. Wystarczy chwila z wersjami pochodzącymi od któregoś ze specjalistycznych wydawców, aby wiedzieć, iż da się to zrobić lepiej. Bardziej rozdzielczo, subtelniej, w bardziej kolorowy sposób.
KONCERT • Bez takiego porównania – spoko, to będzie fajne granie, dobry sposób na odświeżenie tego albumu. Ale największą wartość tego wydawnictwa widziałbym jednak nie w podstawowej płycie, a w krążkach z koncertem. Słuchałem ich zarówno przez słuchawki, jak i kolumny i to ten drugi odsłuch upewnił mnie co do tego, iż to naprawdę kawał dobrej muzyki i dobrego dźwięku. Miks Fletchera nie przybliża pierwszego planu, pozostawia muzykom sporo oddechu. To fajne, bo przecież jesteśmy na koncercie. Jesteśmy więc zaskakiwani nowymi interpretacjami utworów z płyty, już od otwierającego ją ˻ 2–1 ˺ Ride Across The River.
Dźwięk ma charakter podobny do tego, jaki otrzymujemy z podstawową płytą. Czyli jest mocny, nasycony i ładnie osadzony na niskim basie. Wokal jest trochę zniekształcony, najwyraźniej przez dobór mikrofonu i nałożone na niego efekty. Mimo to słucha się tej płyty (płyt) doskonale. I właśnie dla nich warto kupić to wydawnictwo, choćby jeżeli wcześniejsze wersje Brothers in Arms stoją dumnie na naszych półkach.
STREAMING • Na koniec dodam jeszcze, iż nowe wydawnictwo jest również dostępne w serwisach streamingowych, w jakości hi-res. Niestety, to wprawdzie 24 bity, ale tylko 44,1 kHz (przynajmniej na Tidalu). I ta wersja wydaje m się najsłabsza. Jest po prostu nudna. Jakaś taka zgaszona, stłamszona. Płyta SHM-CD bije ją na głowę. Z ciekawości sięgnąłem po, wciąż dostępną, wersję z remasterem z 1996 roku. To jest to! Jest ona bliższa temu, co znam z XRCD. I jeżeli miałbym którejś słuchać ze streamingu, to byłaby właśnie ona. Mimo iż dostępna jest „tylko” w wersji 16/44,1.
