O.S.T.R. – 404 – recenzja płyty

popkulturowcy.pl 3 godzin temu

Czasami potrzebujemy piosenek i tekstu, którymi z którymi się utożsamiamy. Niejednokrotnie potrzebowaliśmy poważnych utworów w sytuacjach smutku, czasami musimy cofnąć się do czasów dzieciństwa albo oceniać współczesność. Raper O.S.T.R. postanowił w swojej najnowszej płycie 404 zrealizować wszystkie powyższe zależności.

OSTR, czyli Adam Ostrowski, to jedna z najbardziej wpływowych i utytułowanych postaci polskiej sceny hip-hopowej. Mimo 25 lat działalności w muzyce, do dziś komponuje i pisze teksty, które stają się kultowe. Od momentu startu swojej działalności wydał już ponad 25 albumów, współpracował z wieloma artystami i zdobył wiele nagród, w tym pięć razy był laureatem nagrody Fryderyk. Do dziś uznawany jest za postać kultową, o ile chodzi o polski hip-hop.

fot.independentmusicmarket.com

404 jest jednym z najbardziej przemyślanych i dopracowanych konceptów w karierze OSTR. Artysta postawił na absolutną samodzielność: brak gości, pełna kontrola nad produkcją i odwaga. Dzięki temu cały ciężar muzyki, narracji i klimatu postanowił udźwignąć wyłącznie własnymi rękami. Kluczową rolę odgrywa tu inspiracja latami 80. To projekt dopięty na każdym etapie, głęboko osobisty, a jednocześnie nawiązujący do kultury cyfrowej.

Już pierwszy recenzowany tu utwór Bootstrap wyznacza kierunek, w którym O.S.T.R. zamierza poprowadzić słuchacza. Krótki, elektroniczny, cyberpunkowy, z modulowanym, grubym głosem i dźwiękami policyjnych syren, buduje atmosferę niepokoju i cyfrowej paranoi. Podobne, mroczne brzmienie powraca w 404, gdzie tajemnicza melodyka i ciężki tembr głosu służą jako wprowadzenie do obserwacji. O.S.T.R. snuje tu refleksje o błądzeniu w życiu, poszukiwaniu szczęścia i rozliczaniu wieloletniej kariery. Oba utwory, będące pewnego rodzaju spowiedzią, przypadły mi do gustu ze względu na rytm, brzmienie i szczerość tekstów.

W podobnym tonie wypadają Start oraz Clock Drift — choć ich fundamentem jest nostalgia, to oba zaglądają w przeszłość z różnym ciężarem. Start korzysta z brzmień rodem z lat 90., jakby artysta na chwilę cofał czas, by ponownie przejść drogę od pierwszych nagrywek do dzisiaj. Clock Drift także czerpie z estetyki minionych dekad, ale robi to w sposób bardziej melancholijny. O.S.T.R. przywołuje rodzinne wspomnienia, obrazy z dzieciństwa, a jednocześnie wyraża obojętność wobec przyszłości. Dla mnie słuchanie tych piosenek było również życiowym przeżyciem. Choć sam wywodzę się już z XXI wieku, wiele aspektów odczuwałem i obserwowałem w bardzo podobnym stopniu.

Na drugim biegunie znajdują się numery, w których dominuje krytyczna obserwacja rzeczywistości. Kontrol to gorzkie spojrzenie na media, internet i presję opinii publicznej —tu jednak muzyka, mimo iż energiczna i zadziorna, bywa monotonna. Jeszcze dosadniej wybrzmiewa Ad Blocker, gdzie powtarzalny podkład tworzy tło dla bezkompromisowej deklaracji artysty: nie sprzeda się korporacjom i nie ma zamiaru poddawać się ich wpływom. Krytyka ta była szczera i prosta. Niestety, ich melodie wydawały mi się wtórne, a szkoda, bo tekst nosi z sobą ważne przesłanie.

Wśród najmocniejszych emocjonalnie nagrań warto wyróżnić Pow oraz Overload. W pierwszym z nich kontemplacyjne tło i delikatne sygnały medialnych przekazów podkreślają szum informacyjny, który nas otacza, a w tekście przedstawiono także świat, w którym wszystko sprowadza się do pieniędzy. Melancholia miesza się tu z refleksją nad tempem życia i jego kosztami. Overload natomiast buduje nerwową, gęstą atmosferę — niemal klaustrofobiczną. To portret przepracowania, rozczarowania i zagubienia w świecie, który wymaga coraz więcej, dając coraz mniej przestrzeni do oddechu.

Najbardziej energetyczny fragment płyty przynoszą Digital Klepto, Chyba… oraz Szkoda słów. Pierwszy z nich pulsuje dynamiką, a żywiołowa nawijka O.S.T.R.-a oddaje jego gotowość na przyszłe wzloty i upadki. Jest dumny z siebie. Chyba… pokazuje jego zupełnie inną stronę — pełną wątpliwości, zadumy i kruszenia własnych pewników, co podkreśla refren oparty na wielokrotnie powtarzanym tytule. Szkoda słów natomiast, z dynamiczną linią nawiązującą do amerykańskich brzmień, opisuje finansową presję i krytykę społecznego chaosu. To jedna z najbardziej udanych kompozycji albumu. Z całego segmentu to ten ostatni element najbardziej przypadł mi do gustu swoim podejściem, znaczeniem i rozważaniami autora.

404 to bardzo osobisty album, co widać na każdym kroku. Wszystkie elementy opisują pewnego rodzaju drogę autora do współczesności. Poszczególne etapy tej podróży — poza drobnymi mankamentami — mogą wprowadzać melancholię i podsumowanie własnego „ja” przez słuchacza. Osobiście wyraźnie odczuwałem osobistość, prostotę i szczerość przekazu. Moim zdaniem, to pozycja obowiązkowa dla fanów hip-hopu i ludzkich brzmień.


Fot. główna: https://ostr.pl/

Idź do oryginalnego materiału