Daro the Hero #1-#2 (scenariusz i rysunki: Wojciech Malart, wydawnictwo WHO Comics, 2023/2024)

deathtothezins.blogspot.com 15 godzin temu

Tak naprawdę nie wiem, ile z tego co naopowiadał mi autor tych dwóch komiksików na tegorocznych Złotych Kurczakach jest prawdą a ile kreacją sceniczną. W każdym razie stałem się właścicielem dwóch mikroskopijnych zeszycików, które mimo iż są oznaczone numerami #3 i #4, są częściami #1 i #2 reedycji pewnego tytułu sprzed kilku lat.

Jak można przeczytać we wstępie - był sobie komiks o nazwie Daro i klątwa 8-BIT. Liczy 44 strony i cały czas jest do kupienia na Gildii. Ale w pewnym momencie autor postanowił zrobić wersję kolorową. By zminimalizować koszty, zmniejszył wszystko do formatu kilka większego od książeczki do nabożeństwa i pociął opowieść na ośmiostronicowe odcinki. Tajemnicą pozostaje dlaczego zaczął publikować wznowienie nie od początku...

Ale w sumie nie ma to znaczenia, gdyż fabuła to typowy niezalowy pure nonsens zanurzony w stylistyce kampowego SF. To, co działo się wcześniej, dowiadujemy się ze wstępu i to czytelnikowi powinno w zupełności wystarczyć - ciągłość narracji nie jest ważna w przypadku gdy pierwsze skrzypce wiedzie absurd i ujarany humor. Tak oto poznajemy Dara - studenta filozofii i początkującego programistę. Cechy charakterystyczne - chłopak odczuwa ciągły głód i wszędzie łazi z rolką papieru toaletowego, gdyż będąc wiecznie zakatarzonym, musi się w coś wysmarkiwać. I jest dość sfrustrowany wydarzeniami toczącymi się wokół niego.

A trochę się dzieje. Na wskutek pewnych wydarzeń, nasza planeta uległa zagładzie a Daro zostaje zmuszony do tułaczki po kosmosie. Na swojej drodze spotyka przeróżne indywidua. My mamy możliwość poznania kilku z nich: Latającego Potwora Spaghetti, Boga Atari i Maria ze słynnej gry Super Mario Bros. Każde takie spotkanie daje okazję do mini dysput filozoficznych. Oczywiście na odpowiednim poziomie. Gdyż jak mądrze dyskutować o wolnej woli z komputerowym bóstwem kiedy kiszki grają marsza, albo czy warto sprawdzać gnostyckie teorie dzięki tabletki oferowanej przez wąsatego hydraulika?

Tak, to czysty szlam, zarówno pod względem fabularnym jak i graficznym. W Daro the Hero chodzi o jak najdziwniejsze dobranie postaci gościnnych i absurdy sytuacyjne. Wojciech Malart narysował to wszystko Bazgrollowym™ stylem - prostym, groteskowym, nie próbującym zbytnio przymilać się do czytelnika, za to ciekawym koncepcyjnie. I świetnie owe historie pokolorował, na psychodeliczną modłę. Mimo, iż nie poszedł w rastry, owe kolory mają zauważalny wydźwięk pulpowych, groszowych amerykańskich komiksów sprzed dekad. jeżeli Malart zrobił barwy na komputerze, to szacun za brak cyfrowej intensywności kolorystycznej.

Daro the Hero to niezalowa głupotka. Ale z jajem. Wplatanie filozoficznych "kwestii" w surrealistyczną, undergroundową fabułę nadaje opowieści fajnego, łobuzerskiego sznytu. Także jeżeli komuś spodobało się opisywane dwa dni wcześniej Paradisio, połknie Dara bez przepitki. Pozostałym pozostaje przeczytanie epizodu 3 na stronie autora by sprawdzić osobnicze gusta. A później namawianie Wojciecha do pokolorowania i wydania reszty.


Idź do oryginalnego materiału