**31 grudnia**
„Córko, nie myśl źle! Nie jestem żadnym włóczęgą. Nazywam się Michał Sienkiewicz. Przyjechałem do córki. Trudno mi o tym mówić”
Do Nowego Roku zostało kilka godzin. Wszyscy współpracownicy już dawno rozbiegli się do domów, ale Alicji nikt nie czekał
Żeby nie musieć wracać do pracy drugiego stycznia, postanowiła wyrobić zaległości zawczasu.
W domu czekały na nią przyrządzone wcześniej sałatki, owoce i butelka wina musującego.
Nie miała dla kogo się stroić. Marzyła tylko, by zdjąć buty na obcasie i wciągnąć miękką pidżamę.
Tak się złożyło, iż z Jackiem rozstali się kilka miesięcy temu, a rozwód był tak trudny, iż Alicja nie śpieszyła się z nawiązywaniem nowych relacji.
Teraz było jej wygodnie samej
Jacek próbował ją odzyskać, dzwonił kilka razy, ale Alicja nie chciała zaczynać wszystkiego od nowa „Nic dobrego z tego nie wyjdzie, nie jesteśmy dla siebie, zbyt skomplikowane.”
Nie chciała choćby o nim myśleć. To przeszłość po co psuć sobie święta?
Alicja wysiadła z autobusu. Jeszcze kilka kroków i będzie w domu.
Przy wejściu na ławce dostrzegła starszego mężczyznę. Obok niego stała mała choinka.
Pewnie czeka na kogoś! pomyślała.
Przywitała się, a on skinął głową, nie podnosząc wzroku.
Wydało jej się, iż w jego oczach błysnęły łzy albo to tylko odbicie świateł. Nie przywiązała do tego wagi i wbiegła do klatki.
Pod wieczór zrobiło się mroźno, a Alicja wzdrygnęła się z zimna.
Po kąpieli włożyła ulubioną, puchatą pidżamę, nalała kawy i podeszła do okna.
Co dziwne, mężczyzna wciąż siedział na ławce.
Minęło już ponad godzina, odkąd wróciłam. Do Nowego Roku dwie godziny. jeżeli przyszedł w gości, to czego siedzi na mrozie? I ten błysk w oczach! rozmyślała.
Nakryła stół, zapaliła lampki na choince, ale myśli wciąż wracały do samotnego staruszka.
Po pół godzinie znów wyjrzała. Mężczyzna tkwił nieruchomo.
Może źle się czuje? Jeszcze zamarznie.
Alicja narzuciła gwałtownie płaszcz i wyszła na dwór.
Podeszła do ławki i przysiadła obok niego.
Spojrzał na nią i odwrócił wzrok.
Przepraszam, wszystko w porządku? Zauważyłam, iż pan tu długo siedzi sam. Na dworze mróz. Może mogę jakoś pomóc?
Starzec westchnął:
Nic, córeczko! Wszystko w porządku, posiedzę jeszcze chwilę i pójdę.
Dokąd?
Na dworzec. Wrócę do domu.
To nie ma sensu. Nie chcę pana jutro znaleźć na tej ławce. Proszę wstać! Chodźmy do mnie. Ogrzeje się pan, a potem pojedzie, dokąd trzeba.
Ale
Żadnych „ale”! Chodźmy!
Gdyby widziała ją teraz jej przyjaciółka Kinga, pewnie zrobiłaby wielkie oczy Ale Kingi tu nie było, a Alicja nie mogła zostawić starca samego.
Dziadek podniósł się z ławki i sięgnął po choinkę.
Mogę zabrać?
Oczywiście, proszę.
W mieszkaniu staruszek skromnie postawił choinkę w przedpokoju, rozebrał się.
Każdy krok wydawał się dla niego trudny widać było, iż rzeczywiście zmarzł.
Usiadł w kuchni. Alicja nalała herbaty, a on długo grzał dłonie o kubek. Wziął kilka łyków i podniósł wzrok.
Córko, nie myśl źle! Nie jestem żadnym włóczęgą. Nazywam się Michał Sienkiewicz. Przyjechałem do córki. Trudno mi o tym mówić
Z jej matką rozstaliśmy się dawno temu. To moja wina poznałem inną kobietę.
Zakochałem się jak młodzieniec, niczego nie widziałem
Najpierw ukrywałem to, potem żona dowiedziała się o mnie i Magdzie. W domu zaczęły się kłótnie, aż pewnego dnia trzasnąłem drzwiami i poszedłem do tej ukochanej.
Córka miała wtedy pięć lat.
Na początku przychodziłem, starałem się pomagać, ale Elżbieta, moja była żona, była bardzo dumna. Nie przyjęła niczego ode mnie choćby na alimenty nie pozwoliła. Postanowiła udowodnić, iż sama wychowa córkę.
Próbowałem pomagać przez moich rodziców, przez nią, ale na nic się nie zgadzała! Ani razu!
Zaczęła nastawiać córkę przeciwko mnie.
Pewnego dnia, przyszedłem do przedszkola, chciałem dać córce zabawki, ale uciekła. Nie chciała ze mną rozmawiać, powiedziała, iż jestem dla niej nikim.
Wtedy postanowiłem odejść. Nie pojawiać się więcej w jej życiu. Wyjechaliśmy z Magdą z miasta. Próbowałem wysyłać Elżbiecie pieniądze dla córki, ale zawsze wracały.
W końcu przestałem. Sam zrozumiałem, iż Elżbieta nic ode mnie nie przyjmie.
Dziesięć lat temu wróciliśmy z Magdą do tego miasta. Moich rodziców już nie było, zamieszkaliśmy w ich mieszkaniu.
Później je sprzedaliśmy, kupiliśmy dom na wsi, niedaleko miasta. Tam żyliśmy.
Z dziećmi nam nie wyszło
Dwa lata temu odeszła Magda. Zostałem sam.
Nie wiem, po co przyszedłem dziś do córki Nie liczyłem na przebaczenie.
Nie widziałem jej od lat. Mieszka w tym samym mieszkaniu, co kiedyś.
Kupiłem choinkę, przyszedłem do córki, a ona nie wpuściła mnie za próg
Rozumiem to.
Po co tu przyszedłem? Co chciałem zobaczyć? Jestem dla niej obcy. Na co liczyłem?
Przecież niczego nie potrzebuję mam dom, dobrą emeryturę. Sam mógłbym pomóc córce, bo to jedyna osoba, która mi została!
Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Elżbieta pozwoliła mi widywać córkę, być częścią jej życia!
Wyszedłem od niej i długo szedłem, sam nie wiem dokąd. Tak tu trafiłem. Usiadłem na ławce i jakby zamarłem. choćby ruszać się nie chciałem. Pewnie tak bym i został
Ale los zdecydował inaczej. Chyba jeszcze jestem tu do czegoś potrzebny Dziękuję, córeczko. Już się rozgrzałem, pójdę, poczekam na autobus i wrócę do domu.
Gdzie pan pójdzie w środku nocy? Autobus będzie dopiero rano, a za pół godziny Nowy Rok. Zostań pan, pościelę na kanapie,














