Co robi krytyczka? Część XII: Myśli o miejskich powieściach

kulturaupodstaw.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. M. Wilczyńska


Czy istnieje powieść miejska? Jako osobny gatunek niekoniecznie, choć intuicyjnie wiemy, jakie książki mogłyby się w nim całkiem nieźle odnaleźć. Bo co, jeżeli w jej centrum znajduje się człowiek, który zagubiony pośród hałasu i chaosu, szuka sensu w zderzeniu z anonimowym tłumem? Albo pragnie potwierdzenia przynależności do wspólnoty w nowym kraju, na który postawili jego przodkowie? Lub nie poznaje przestrzeni, która kiedyś była jego domem? Pytania można oczywiście mnożyć w nieskończoność, ale lepiej jednak postawić na przegląd miejskich powieści.

Londyn

W literaturze XXI wieku miasto przestaje być jedynie tłem dla wydarzeń. Staje się pełnoprawnym bohaterem – żywym organizmem, który wpływa na swoich mieszkańców, zniekształcając ich ambicje, lęki i marzenia. Weźmy Zadie Smith, która w swoich powieściach, na przykład Białych zębach, bierze na warsztat Londyn: miejsce, w którym różnorodność kulturowa jest zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Bo i owszem, stolica Wielkiej Brytanii tętni życiem, ale również pulsuje od konfliktów i napięć na tle klasowym i rasowym.

Bernardzin Evaristo „Mr Loverman”, Wydawnictwo Poznańskie

Bo Londyn to europejskie miasto skupiające w sobie diaspory całego świata. Mr Loverman Bernardine Evaristo to z kolei nie tylko historia o starzejącym się geju próbującym pogodzić się z własną tożsamością, ale również pełen humoru i ciepła portret Londynu jako miejsca, gdzie tradycje karaibskiej mniejszości mieszają się z nowoczesnym, liberalnym podejściem do życia.

W jednej ze scen powieści Barry, jak na flâneura, czyli subkulturowego wręcz spacerowicza przystało, przemierza londyńskie dzielnice, obserwując, jak zmienia się miasto, które kiedyś znał, jak dzielnice robotnicze przekształcają się w przestrzenie gentryfikacji, a młodsze pokolenia redefiniują londyńską tożsamość.

Nowy Jork i Paryż

Podobną dynamikę odnajdujemy u Teju Cole’a w nietłumaczonym dotąd Open City. Nowy Jork oglądamy oczami Juliusa, nigeryjskiego migranta. Jego Nowy Jork, mimo swojej zewnętrznej otwartości, jest paradoksalnie przestrzenią zamkniętą, pełną niewidzialnych murów i barier, które dzielą ludzi, choćby gdy fizycznie pozostają blisko siebie.

Patrick Modiano „Ulica ciemnych sklepików”, Wydawnictwo Czytelnik

Nieco inny, choć równie przejmujący obraz miasta jako przestrzeni wyobcowania rysuje przed czytelnikami Patrick Modiano. W Ulicy Ciemnych Sklepików Paryż jawi się jako labirynt pełen cieni, duchów i zaginionych wspomnień.

Bohater Noblisty, postać paradoksalna, bo kto to widział detektywa, który musi tropić samego siebie, błąka się po ulicach, które przypominają bardziej zagadkę niż przestrzeń do zamieszkania. Miasto staje się dla niego przestrzenią introspekcji, miejscem, gdzie rzeczywistość i przeszłość prowadzą nieprzerwany dialog. Modiano, jak sądzę, finalnie komponuje melancholijną symfonię miejską, gdzie każdy zakamarek kryje w sobie echo dawno zapomnianych historii.

Wszystkie miasta świata lub żadne z nich

Jednym z najbardziej fascynujących literackich portretów miasta, który jednocześnie wymyka się wszelkim klasyfikacjom, są Niewidzialne miasta Italo Calvino. Opublikowana w 1972 roku książka, to nie tyle zbiór opowieści, co labirynt metafor, przypowieści i refleksji na temat natury miast i ich mieszkańców. Calvino tworzy dzieło, które jest równie ulotne i efemeryczne, jak miasta, które opisuje – to po prostu wielowymiarowy traktat filozoficzny ukryty pod maską literackiej fikcji.

Italo Calvino „Niewidzialne miasta”, Państwowy Instytut Wydawniczy

Punktem wyjścia Niewidzialnych miast jest fikcyjny dialog między słynnym weneckim podróżnikiem Marco Polo a potężnym mongolskim władcą Kubłaj-chanem. Polo, wracając ze swoich dalekich podróży na dwór, opowiada cesarzowi Chin o miastach, które rzekomo odwiedził w trakcie swoich wojaży.

Opisy te są jednak na tyle niezwykłe, iż trudno traktować je jako literalne opowieści o rzeczywistych miejscach. Calvino gra z konwencjami, każąc nam zastanawiać się, czy Polo rzeczywiście odwiedził miasta, o których perorował władcy, czy może są one jedynie wytworami jego wyobraźni.

Miasta jako metafory ludzkiego doświadczenia

Calvino przedstawia w swojej książce miasta, które istnieją poza granicami fizycznej rzeczywistości, jakby były snem śnionym przez samego Polo. To, co opisuje Europejczyk, to nie miasta w sensie geograficznym, ale raczej abstrakcyjne koncepty, które można rozpatrywać jako metafory ludzkich doświadczeń, emocji, pragnień i lęków. Książka jest podzielona na krótkie, gęsto nasycone znaczeniami rozdziały, w których każde miasto nosi kobiece imię i jest jedyną w swoim rodzaju alegorią – życia, śmierci, miłości, czasu czy pamięci.

W Niewidzialnych miastach Calvino zadaje fundamentalne pytanie: czym naprawdę są miasta? Czy są jedynie miejscami zbudowanymi z cegieł i betonu, czy może raczej są zbiorem marzeń, wspomnień, wyobrażeń? W miarę jak rozmowy stają się coraz bardziej abstrakcyjne, cesarz zaczyna dostrzegać, iż to, co Polo naprawdę opisuje, to nie miasta, ale ludzkie dusze – pełne tęsknot i lęków.

A my? Czym są dla nas miasta, w których żyjemy – tylko miejscami fizycznymi, czy może raczej symbolicznymi przestrzeniami, które kształtują naszą tożsamość? Na to pytanie wciąż nie mam odpowiedzi.

Idź do oryginalnego materiału