"Cisza nocna": Maciej Damięcki w ostatniej roli. Recenzja

filmweb.pl 2 miesięcy temu
Zdjęcie: plakat


Na platformie Netflix można oglądać film "Cisza nocna", polski horror, w którym swoją ostatnią rolę zagrał Maciej Damięcki. Reżyser Bartosz M. Kowalski opowiada historię pensjonariuszy domu opieki, którzy muszą stawić czoła tajemnicy, jaka skrywa ten ośrodek. Przeczytajcie recenzję filmu.

Samotność długodystansowca (recenzja filmu "Cisza nocna", reż. Bartosz M. Kowalski)




Rowery. Bo to zawsze są rowery. Na okładkach broszur o rozrusznikach serca, ulotek o funkcjonowaniu z endoprotezą biodra, w kampaniach na rzecz aktywności po siedemdziesiątce. Dwoje uśmiechniętych staruszków przemierza na jednośladach alejkę jesiennego lasu. Błotniki chronią przed zachlapaniem ich stylowe spodnie i beżowe sweterki, zaraz wpadną do wnuków na sobotni obiad. Tyle, iż w rzeczywistości starość nie przypomina zdjęć ze stocka. A przynajmniej polska starość.

O tym jest "Cisza nocna". O ludziach zepchniętych przez biedę, znieczulicę i stan zdrowia na boczny tor życia. Swoją obecnością przeszkadzają wszystkim. Dzieciom w odziedziczeniu mieszkania, państwu, gdy trzeba coś zrobić z bankrutującymi DPS-ami, szpitalom, gdzie z kolejną infekcją układu moczowego zajmują tak potrzebne łóżka. A umówmy się: wszyscy znają prognozy lekarzy.

W filmie Bartosza M. Kowalskiego syn Lucjana i jego ciężarna synowa też potrzebują przestrzeni do życia. Zanim dziecko przyjdzie na świat muszą zrobić remont mieszkania, zainwestować w wyprawkę, skupić się na codzienności. Stary ojciec trafia więc do domu opieki. Na jakiś czas. Tyle iż Lucjan już nie ma czasu. – Jest nieźle, fajnie – powie, aby ugasić wyrzuty sumienia młodego. Chyba jeszcze sam nie zdaje sobie sprawy, iż to "rozwiązanie" na stałe.


Kowalski z empatią, ale bez taryfy ulgowej, portretuje człowieka, do którego powoli dociera, iż jest już niepotrzebny. W pierwszych dniach w zakładzie jest jak zabłąkany turysta. Z niechęcią wdaje się w rozmowę ze współlokatorem. Innych weteranów posępnej umieralni ogląda jak okazy z muzeum osobliwości. Z dystansem patrzy na kobietę, która wyje, kiedy ktoś chce przy niej usiąść, na faceta nękanego urojeniami prześladowczymi, na tę starszą panią, która codziennie, w płaszczu i z zapakowaną walizką siedzi na ławce czekając na dzieci mające ją zabrać do domu. Na całą "bandę" powykręcanych przez choroby starców. Aż pojawia się uporczywa myśl, która na przekór mechanizmom obronnym rodzi się w głowie Lucjana: "A może ja tu pasuję?".

"Cisza nocna" nie jest jednak realistycznym kinem społecznym. Reżyser łączy tu swoje odmienne doświadczenia. Zadebiutował przecież jednym z najmocniejszych filmów o przemocy, jakie oglądaliśmy w ostatniej dekadzie: ważnym, niedocenionym, z ducha wczesno-kieślowskim "Placem zabaw". Potem zaś zanurkował w wodzie, w której czuł się najbezpieczniej: w jego ukochanych horrorach. Zrobił dwie części "W lesie dziś nie zaśnie nikt" oraz "Ostatnią wieczerzę".

Całą recenzję autorstwa Krzysztofa Kwiatkowskiego przeczytacie TUTAJ.


"Cisza nocna" – zwiastun






O czym opowiada "Cisza nocna"?



Lucjan, emerytowany aktor teatralny, zostaje oddany przez syna do domu opieki. Położona na wsi rezydencja sprawia wrażenie idyllicznego miejsca, z przyjaznym personelem gotowym do pomocy oraz życzliwymi mieszkańcami. Okazuje się jednak, iż skrywa pewną tajemnicę… Lucjana zaczynają prześladować makabryczne wizje. Zbiega się to w czasie ze śmiercią kilku pensjonariuszy. Lucjan będzie musiał ustalić, czy jego wizje są prawdziwe, czy też traci rozum.
Idź do oryginalnego materiału