
RysunekAnna Głąbicka
Od lat w mojej apteczce sporo miejsca zajmuje literatura. W dzieciństwie uwielbiałem książki Roalda Dahla – to pierwszy pisarz, z którym jako czytelnik poczułem prawdziwie głęboką więź. Jego powieści były dla mnie idealną ucieczką od rzeczywistości. Największym sentymentem darzęDanny’ego, mistrza świata. Zaryzykuję choćby stwierdzenie, iż to jedna z ważniejszych pozycji na mojej liście książek wszech czasów. Mam wytatuowany cytat z tej powieści: „I was glad my father was an eye-smiler”. To zdanie zawsze przypomina mi o moim ojcu. Po jego śmierci zyskało dla mnie jeszcze większe znaczenie.
Gdy byłem starszy, dzięki mojej ówczesnej dziewczynie poznałem twórczość Władimira Nabokowa. Dostałem od niej kiedyś w prezencie zbiór jego opowiadań. I wracałem do niego długo po naszym rozstaniu. Po Nabokowie przyszła pora na Dostojewskiego i Czechowa. Imponuje mi sposób, w jaki potrafili uchwycić społeczne nastroje swoich czasów, opisując najdrobniejsze elementy codzienności. W spojrzeniu tych autorów było dużo wrażliwości, przez co ich książki przywodzą mi na myśl fotografię dokumentalną. Gdybym miał wskazać kolor, który najbardziej kojarzy mi się z ich pisarstwem, byłby to szary. Ten kolor również mam w głowie, gdy myślę o Irlandii. Choć przyjęło się nazywać moją ojczyznę „zieloną wyspą”, przez większość roku jest ona właśnie szara. W tej szarości odnajduję jakiś dziwny spokój.

Aktualności „Pisma”
W każdy piątek polecimy Ci jeden tekst, który warto przeczytać w weekend.
Moim ostatnim literackim …