BRUCE SPRNGSTEEN & The E STREET BAND 15 czerwca 2025 Lotnisko Letňany, Praga

strefamusicart.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: unnamed(64)


Miał przyjechać w okolice Polski już w zeszłym roku, jednak jego zdrowie miało inne plany i koncert został w ostatniej chwili odwołany. Równo po roku dopełniło się święto rock & rolla i BRUCE SPRINGSTEEN, The Boss, przybył do czeskiej Pragi, żeby dać występ przestawiający zasady: bo jak to wypada, żeby pan z siedemdziesiątką na karku grywał trzygodzinne koncerty pełne tyleż radosnej energii, co refleksyjnej zadumy? Choć koncert obserwowało i przeżywało tysiące ludzi, sprawiał wrażenie prywatnego spotkania z każdym uczestnikiem – wrażeniami z tego spotkania dzielą się Dariusz i Dawid, czyli Double Odija Power!

Obcowanie z postacią takiego kalibru jak Bruce Springsteen, to prawdziwy dar dla tych, którzy mieli okazję z tym artystą skrzyżować emocje, zmierzyć się z oczekiwaniami, wyobrażeniami. A te oczekiwania, wyobrażenia były naprawdę wysokie, bo i artysta całą swoją wieloletnią i bardzo owocną karierą przygotował nas na spotkanie z produktem artystycznym najwyższych lotów. Czy więc oto ja dostałem to na co czekałem, na co czekałem latami, bo nie dane mi było widzieć wcześniej w akcji naszego bohatera, z całą oprawą, czyli legendarną grupą E Street Band? Ha!! Dostałem taki ładunek emocji, iż chciałbym krzyczeć na cały głos Boss, Boss, Boss, tak, jesteś wielki!!! Bo co ma powiedzieć fan Bossa, a nim jestem, który na żywo usłyszał „Born to Run”, „Born in the U.S.A.” czy „Hungry Heart”, w wersjach takich, iż jedyną obroną przed szaleństwem był płacz. Tak, i ja i tysiące ludzi nie wstydzili się silnego wzruszenia. A może to krople deszczu były na twarzy, bo nad Pragą pękła chmura… nie wiem. Boss okazał się władcą pogody – jak zaczął od „Summertime BluesEddiego Cochrana, czeska Praga wręcz płonęła upałem, zaś ukojenie przyszło wraz z urwaniem chmury przy… „Rainmaker”! Prawie trzy godziny non stop na scenie w służbie rock and rolla, poświęcenie dla sztuki godne najwyższego szacunku. Niezrównane doświadczenie muzyczne wychodziło w dramaturgii występu: od nastrojów balladowych w „Human Touch” czy protest songów w stylu zagranego przez Bossa samemu na scenie „House of the Thousand Guitars” czy wzruszający gest wręczenia dziewczynce z widowni harmonijki podczas „The Promised Land”. Ale Bruce Springsteen to także dusza rockandrollowa, więc międzynarodowe towarzystwo zebrane w stolicy Czech dostało zastrzyk energii w postaci „Because the Night” napisango dla Patti Smith, „Badlands”, a w bisach „Born in the U.S.A.”,Born to Run”, „Dancing in the Dark”, „Tenth Avenue Freeze-Out” dedykowanego pamięci brakujących muzyków, Clerence’a Clemonsa i Danny’ego Federici, wystrzałowej wersji „Twist and Shout” z solówką na… cowbellu („I need more cowbell„). Kiedy ekscytacja zaczęła generować wyładowania silniejsze niż pioruny nad naszymi głowami, Boss znowu zmienił tempo, pozostawiając naelektryzowaną publikę balladowo-prostestowym coverem Boba DylanaChimes of Freedom”.

Bruce Springsteen stanowi wzór artysty rockowego i udowodnił. Trudno sobie wyobrazić, żeby ktoś marudził na jakość tego występu.

Wiecznie młody chłopak z New Jersey potwierdził, iż jest artystą wybitnym, epokowym, globalnym i czuję wielką radość, jako ten, który miał okazję poczuć te emocje, iż mogę to wykrzyczeć- Bruce, jesteś wielki, dziękuję, dziękuję, dziękuję!!!

Double Odija Power

Idź do oryginalnego materiału