W Polsce rzeczy się zaczynają, ale rzadko kończą. A jeżeli już – to w ciszy. Czasem za zamkniętymi drzwiami, częściej w cieniu jakiegoś kolejnego „przełomowego” wydarzenia. Afera goni aferę, ale żadna nie dociera do finału. To trochę jakbyśmy codziennie oglądali tylko pierwszy odcinek serialu, w którym każdy bohater coś kombinuje, ale żaden nie ponosi konsekwencji. Polska jako kraj cliffhangerów.
Weźmy sprawę Karola Nawrockiego, szefa IPN z nadania PIS. Człowiek, który – przypomnijmy – skłamał notariuszowi. W normalnym państwie prawa byłby to koniec kariery publicznej. W Polsce? Raczej początek dyskusji, która urywa się po tygodniu. Bo przecież „są ważniejsze tematy”. Bo „czas goni”. Bo „Polacy są zmęczeni aferami”.
Ale prawda jest inna: Polacy nie są zmęczeni aferami – są zmęczeni brakiem rozliczeń. Zmęczeni tym, iż każdy skandal znika pod kolejną warstwą medialnego szumu. A każda prawda tonie w mgle niedopowiedzeń i unieważnień.
Co można z tym zrobić? Informować. Domykać. Rozliczać.
Rząd, który chce uchodzić za demokratyczny i skuteczny, musi działać jak chirurg: jeżeli zaczyna operację, musi ją skończyć. jeżeli ktoś kłamie urzędowo, musi ponieść konsekwencje urzędowe. jeżeli ktoś łamie prawo, musi być pokazane jasno: tak, to się stało, i tak, to ma konsekwencje. Inaczej cały system traci wiarygodność. I żadne miliony z KPO, ścieżki rowerowe ani choćby bon energetyczny tego nie przykryją.
Informacja to nie tylko propaganda sukcesu. To również odwaga nazywania rzeczy po imieniu i pokazywania drogi do końca.
Bo dziś, jeżeli ktoś się zastanawia, co się stało z Nawrockim, może dojść do jednego wniosku: nic. A jeżeli „nic” się dzieje po kłamstwie notarialnym, to znaczy, iż „nic” będzie też po kolejnym przekręcie. I po następnym. I tak dalej.
Chcesz mieć zaufanie społeczne? Zacznij od kończenia spraw. I mówienia o tym głośno.
Do gmin zaznaczonych na niebiesko na tej mapie te informacje nie dotarły, albo nie zostały wystarczająco udokumentowane.