To właśnie na podstawie tej powieści nakręcono niegdyś film z Natalie Portman w roli głównej!
Anihilacja skończyła w zeszłym roku dziesięć lat. Tegoroczne wydanie to nowa edycja, której byłoby zresztą grzechem nie docenić. Zjawiskowa, połyskująca delikatnie grafika na okładce kupiła mnie błyskawicznie. A co znajdziecie w treści? Powieść podąża śladami czteroosobowej ekspedycji, która przekroczyła granicę Strefy X. To tajemnicze miejsce jest niedostępne dla przeciętnych obywateli i to nie bez powodu. Biolożka, psycholożka, antropolożka i geografka mają za zadanie zbadać teren i dokumentować swoje obserwacje.
Jeff VanderMeer bardzo sprytnie wybrał sobie jedną z uczestniczek wyprawy na narratorkę. Jej opowieść pod płaszczykiem dziennika prowadzonego w celach badawczych to także możliwość zajrzenia w jej odczucia i przeszłość. Poza tym, biolożka nie zgłosiła się do misji wyłącznie w imię nauki; ma w tym również pewien prywatny interes. To właśnie jej narracja nie pozwala się od tej powieści oderwać. Świetnie zagrały rzucone mimochodem wspomnienia czy błyskotliwe obserwacje na temat pozostałych uczestniczek wyprawy. Owszem, znajdziecie tu trochę biologicznego bełkotu, ale jest on naprawdę lekkostrawny.
Strefa X to miejsce przede wszystkich przerażające, ale odmalowane tak barwnym językiem, iż momentami wręcz zachwyca. Te wszystkie anomalie – pulsujące rośliny czy wyjące zjawy – ujęte są często w poetyckie metafory. Opisy „przyrody”, choć imponująco pieczołowite, zupełnie nie nużą. To po prostu językowe wyżyny. Jest to szczególnie imponujące, biorąc pod uwagę, jak kilka mamy tam dialogów. A mówią, iż ekspozycja nudzi dzisiejszego czytelnika. Cóż, nie w tym przypadku!
Anihilacja przypomina trochę film. Koncept przywiódł mi na myśl produkcje takie jak Obcy, co ma swoje wady i zalety. Udało się zbudować napięcie i osobliwy, psychodeliczny klimat – a to w literaturze uważam za trudniejsze niż w kinie. Jednak historię biolożki popkultura przemieliła już dziesiątki razy. jeżeli widzieliście choć jedną, znacie już je wszystkie. Nie spodziewajcie się, iż coś was tu zaskoczy, bo fabularnie wiele rzeczy można przewidzieć. Dlatego też nie przekonuje mnie hasło na okładce. Mianowicie mój umysł ma się dobrze; nie został w żadnym razie wywrócony do góry nogami.
Ostatecznie jednak powieść wybrzmiewa najlepiej, gdy skupimy się na bardziej osobistym wymiarze. Anihilacja to interesujący portret kobiety związanej zawodowo z nauką, ale też wiwisekcja nieudanego związku. o ile uznamy gatunek science-fiction wyłącznie jako otoczkę, wyłania się nam powieść dojrzała i zaskakująco głęboka. Choć w świecie przedstawionym nie brakuje rozmachu, na poziomie samych postaci jest ona kameralna. kilka wiemy o pozostałych kobietach, ale to co się w ich kreacji zdecydowanie udało to, iż nie są tylko zlewającym się w nijaką masę tłem.
Książka ta wpadła mi w ręce, gdy jej nie potrzebowałam, a jednak przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Mam poczucie niedosytu, bo to kilka ponad 200 stron historii, którą już gdzieś widziałam. Doceniam jednak, jak mistrzowsko VanderMeer zabawił się formą, doprawiając całość nutką horroru. Fani gatunku na pewno będą zachwyceni!
Autor: Jeff VanderMeer
Przekład: Anna Gralak
Wydawca: Znak JednymSłowem
Premiera: 24 marca 2025
Oprawa: twarda
Ilość stron: 232
Cena: 54,99 zł
Powyższa recenzja powstała we współpracy z wydawnictwem Znak JednymSłowem.
Źródło obrazka głównego – kolaż (wydawnictwo Znak JednymSłowem).