Wyobraź sobie, iż David Lynch ma koszmar. Śni mu się, iż kręci nowego „Matrixa”, i to w konwencji horroru. Taka jest właśnie gra „Alan Wake 2”. Witaj w świecie, w którym światło jest na wagę złota.
Mrok wokół gęstnieje. W mroku złowrogie cienie szepcące moje imię. Światło jest na wagę złota. Jeszcze nigdy tak bardzo nie cieszyła mnie zapalona latarnia na ulicy. Ten wątły i rozdrgany krąg światła daje na moment wytchnienie w tym dusznym amalgamacie obłędu, psychozy i strachu. Jednak w końcu, chociaż bateria w latarce, jedyna broń, właśnie się skończyła, trzeba opuścić bezpieczne schronienie. A może lepiej zgasić latarkę i próbować przekraść się w smolistej ciemności? A może to wszystko nie dzieje się naprawdę i biorę udział w przedstawieniu reżyserowanym przez samego diabła? Tak właśnie gra się w „Alan Wake 2”.

Tak, bystrzaku, dobrze kombinujesz – „Alan Wake 2″ to survival horror. Masz więc mało amunicji, a bohater ma pasek życia krótki jakby leczył się na NFZ. Horror to jednak tylko fundament bardziej złożonej i misternej konstrukcji, na którą składają się m.in. psychologiczny thriller, mroczna gra przygodowa, kryminał noir, serial detektywistyczny, surrealizm Davida Lyncha, a w pewnym momencie choćby rock opera. Oczywiście, jest strasznie (tak spanikowałem i strzeliłem do własnego cienia), jest brutalnie, makabrycznie, ale nie o samo przerażanie chodzi. Chodzi o opowieść, a raczej o opowieść w opowieściach. Zastanów się jednak, czy to ty opowiadasz, czy jesteś opowiadany…
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na
Facebooka i

O czym jest gra „Alan Wake 2”? To nie takie proste
Gra zaczyna się niczym pierwszy sezon serial „True Detective”. Agentka FBI Saga Anderson wraz z partnerem pojawiają się na amerykańskim zadupiu rodem z powieści Stephena Kinga i serialu „Miasteczko Twin Peaks”. Muszą rozwiązać sprawę rytualnego morderstwa. Trup w lesie, sekta, wycięte serce. Dzień jak co dzień w FBI. Wątek kultystów-psychopatów i błądzenie po ciemnym lesie to jednak tylko pierwsze okruchy, za którymi trzeba podążyć, prosto do króliczej nory. Tylko kto rzuca te okruchy i jakie ma intencje?
Nagle rzeczywistość Sagi zaczyna się zmieniać, zarówno teraźniejszość i przeszłość – jakby ktoś wprowadzał w jej życiu poprawki niczym w fabule napisanej powieści. Zdjęcia bliskich zaczynają blednąć (obserwujcie zdjęcia córki!), agentka nie jest już choćby pewna własnych wspomnień. Szaleństwo? Spokojnie, obłęd dopiero się zacznie.

Fikcja pożera rzeczywistość. „Okazało się, iż nosił maski na maskach”
Gra „Alan Wake 2” niczym powieść podzielona jest na rozdziały, a w kolejnych naprzemiennie kierujemy Sagą Anderson oraz Alanem Wakiem. Tak, to ten sam pisarz Alan Wake, który zaginął w pierwszej części gry. przez cały czas próbuje uciec z Leża Mroku, czyli wymiaru przypominającego fantasmagoryczną wersję Nowego Jorku. Odkrywa, iż Leże Mroku jest podatne na sztukę, więc pisze powieść (oczywiście horror). Wydaje mu się, iż kolejne rozdziały przybliżają go do wyrwania się z matni i projekcji rodem z jungowskiej psychologii analitycznej.
Próby opuszczenia pętli koszmarów mają swoje konsekwencje. „Przepisując” rzeczywistość wokół siebie, Alan Wake zmienia też realny świat, zamieniając życie Sagi w koszmar. Fikcja pożera rzeczywistość. A to wciąż dopiero początek.
Leże mroku chce mnie utopić. Zatracam się. Muszę z tym walczyć. To miejsce jest koszmarem. Fikcyjnym, a jednak prawdziwszym od wszystkiego. Niebezpieczeństwo i groza są prawdziwe. Żerują na moim umyśle. Przekształcają w chorą rzeczywistość wszystko, co pożrą. Utknąłem tu. Piszę, żeby uciec. Używam opowieści, by zapuszczać się coraz głębiej. Każde napisane słowo jest kolejnym krokiem ku ciemności
Alan wake 2

Mrok ma warstwy. Alan Wake ma warstwy
To istny majstersztyk jak wydarzenia z obu rzeczywistości na siebie oddziałują i jak splatają się losy kolejnych postaci. Nie wiadomo już co jest prawdą, snem/koszmarem, a co dziełem pisarza. A przecież nie tylko Alan Wake pisze próbując modyfikować rzeczywistość. Tych historii jest znacznie więcej, a swoją wersję rzeczywistości tworzy też diaboliczny Zgrzyt. Duch Mroku. Diabeł. A może ktoś wpisał do swojej historii samego Alana Wake’a realizując swój scenariusz?
Gdy wydaje ci się, iż już coś wiesz, rozdrapujesz mrok chcąc się wydostać… okazuje się, iż mrok ma więcej warstw! O nie, tak łatwo nie uciekniesz.
Mało pokręcone? Dodajmy do tej diabolicznej matrioszki zaburzoną chronologię, zwroty akcji oraz znajdywane fragmenty powieści, które pokrętnie zapowiadają co nas czeka za chwilę. Znajdujemy punkty wspólne, w których świat prawdziwy zderza się z opowieściami pisanymi przez Alana w Leżu Mroku. A przecież możemy jeszcze wejść głębiej do króliczej nory, czytając akta policyjne i notatki, odsłuchując kasety. Odwiedzając kino możemy obejrzeć film aktorski, który jeżeli połączymy z historią pewnego poety i pierwszą częścią gry, będzie jak ładunek wybuchowy pod czaszką. A gdy jeszcze odkryjesz, iż inne gry Remedy łączą się w jedną całość… bum! Głowa eksploduje!
Zmieniający rzeczywistość wpływ Leża Mroku rozlewał się jak woda. Jak strach. Po linii najmniejszego oporu. Atakując słabe punkty, aż te nie pękną. W miejscach, w których rzeczywistość łatwiej ustępowała. Tam, gdzie opowieści przekazywane i powtarzane, gdzie rozpalająca się wyobraźnia i budzący się strach zmiękczyły już jej ściany. Miejsca, w których dochodziło do przemocy i tragedii. Gdzie prawda przeplatała się z fikcją. Gdzie sztuka podpowiadała alternatywną narrację. Gdzie było coś, co ludzie mogli podejrzewać. Coś, co wzbudzało w nich silne emocje. Coś, czego się bali
Alan Wake 2Zakończenie „Alan Wake 2” to nie koniec
Wydaje ci się, iż wszystko rozgryzłeś? Odradzam pewność siebie. Zakończenie gry „Alan Wake 2” to fabularny twist, którzy zmienia postrzeganie fabuły. I co ważne, na scenie po napisach gra się nie kończy. Okazuje się, iż warto ponownie poświęcić 15-20 godzin, by odkryć więcej i „naprawić błędy”. I rzeczywiście, pojawiają się nowe skrawki informacji pogłębiające historię, a zakończenie zostaje rozszerzone. I co ważne – ten mrok ponownie wciąga jak diabli. Ten strach choćby za drugim razem jest satysfakcjonujący.

Idź w stronę światła i nie daj się oszukać
Pamiętaj, musisz być czujny. I jak to w horrorach, nie ufaj. Chociaż gra subtelnie prowadzi cię do celu neonami, świetlnymi refleksami i dźwiękami, czasem choćby daje szeroką drogę wybrukowaną rock’n’rollem, to ostrzegam – „Alan Wake 2” będzie cię oszukiwał, wpędzał w zwątpienie, mieszał ci w głowie i karał zagubieniem za gapiostwo. Pod żadnym pozorom nie czuj się pewny siebie i bezpieczny, bo gwałtownie tego pożałujesz.
Gdy Saga walczy z opętanymi kultystami w lasach i drąży w miejscowych legendach, Alan Wake przekrada się między cieniami w Leżu Mroku. Podąża za echami (dosłownie) kolejnych opowieści, modyfikuje sceny i próbuje wyrwać się z pętli. Sagę i Alana dzieli coraz cieńsza granica między światami. Dla obojga światło jest jedyną szansą na przetrwanie. A robi się coraz ciemniej…
Co zrobisz, gdy skończą ci się naboje i wyczerpią baterie w latarce? Zaryzykujesz dalszą wędrówkę przez ciemność czy staniesz w miejscu sparaliżowany strachem? A może tak naprawdę ta decyzja nie należy do ciebie? Nie masz pewności czy nie jesteś w tym momencie częścią historii, którą ktoś pisze za ciebie. Pisarz? Poeta? Gospodarz talk show? Diabeł?
A może jest tylko diabeł? Trzymaj się światła, powodzenia.
Więcej kultury? Pan Od Kultury zaprasza na
Facebooka i

