Co może robić teatr w zakładzie karnym? Grać! Aktorzy niewidomi i aktorzy osadzeni zagrali brawurowo „Wesele po krakowsku”
Na improwizowanej scenie – wydzielonej części sali zajęć dla osadzonych – piosenki, tańce, projekcje filmowe, małe układy choreograficzne: padnij-powstań czy imitacja gotowości do walki na pięści i taniec z miotłą babci klozetowej w łańcuchu papierów toaletowych. Obok krakowianki w koralach, serdakach i kwiecistych spódnicach, odświętni mężczyźni w kapeluszach. Na krześle podtańcowuje aktorka, w jednej z odsłon Małgorzatka z piosenki przestrogi, moralitetu z początków XX w. Potem kawaler porywa ją na ręce, by prawić o Polsce ze swoich tęsknot. Ludowość i polityka w poetyce Wyspiańskiego, cytaty poważne, głębokie i te przaśne z piosenek „faj duli, faj”. Miłość i polskość wieszczona i wietrzona na różne sposoby, z zaczepką „cóż tam, panie, w polityce”. Całość poprowadził z wyczuciem mistrz takich patchworkowych połączeń, aktor i reżyser Artur Dziurman. Czarny charakter ekranowy, charakterystyczny głos dubbingowy, tu – opiekun szczególnej trupy teatralnej.
Zakład karny, Oddział Zewnętrzny w Krakowie – Nowej Hucie, ul. Spławy 2. Projekt „Kultura mimo ciemności i ograniczeń”. Ma swoją historię, to już kolejna edycja w zakładzie karnym, powtórnie w Nowej Hucie, tym razem dzięki środkom unijnym z NextGenerationEU.
– Pierwszy raz realizowaliśmy projekt w roku 2018. Niewidomi aktorzy z teatru ITAN przygotowują spektakl z osadzonymi. Wspólnie pracują, próbują, uczą się siebie, wspierają i pomagają, mierzą ze stereotypami. Mamy kwestię ograniczenia fizycznego związanego z brakiem wzroku oraz ograniczenia wolności. Projekt trwa trzy dni, kończy się uroczystą premierą spektaklu – wyjaśnia dr Mateusz Wiśniewski ze Stowarzyszenia im. Richarda Straussa z Wrocławia, które jest pomysłodawcą przedsięwzięcia.
„Wesele” za murem
– Na kanwie naszego scenariusza „Wesela po krakowsku” musieliśmy stworzyć trochę inny rodzaj przedstawienia. Musiało być bardziej żywiołowe, a żywiołowość chciałem pokazać poprzez piosenki i ruch sceniczny. Nie możemy liczyć w ciągu dwóch dni na większe aktorstwo, to niemożliwe. choćby z aktorami teatrów zawodowych trudno tak gwałtownie zrobić fajne przedstawienie. Staraliśmy się nadać temu skondensowany, intensywny charakter – tłumaczy Artur Dziurman. Historyczne już, choć ledwie dwa razy prezentowane więzienne „Wesele po krakowsku” stworzył wspólnie z artystami jedynego w Polsce profesjonalnego Integracyjnego Teatru Aktorów Niewidomych ITAN. To jego 20-letnie artystyczne dziecko, które wywodzi się z krakowskiego Stowarzyszenia Scena Moliera. Ponad 100 niewidomych i niedowidzących artystów zagrało już w sześciu wielkich, multimedialnych produkcjach. Mają na koncie seriale telewizyjne, pełnometrażowy film „Marzenie”, spektakle przełamujące granice twórczości amatorskiej i możliwości osób niepełnosprawnych wzrokowo.
Dziurman jako reżyser nie odstąpił w więzieniu od jakości wypowiadanego słowa ani od zabawy akcentem, dziś tak powszechnie dowolnie traktowanym. Kto powiedział, iż aktorzy okazjonalni mają być mniej staranni w języku niż ci zawodowi! I aktorzy teatru Spławy dostrzegali niuanse językowe, odniesienia i cytaty mimo krótkiego życia spektaklu. Polska, patriotyzm, miłość, tęsknoty były tematami rozmów także później.
Mieszana trupa aktorska zagrała brawurowo, mimo tremy, przy widowni pełnej osadzonych, wychowawców, strażników i gości m.in. z Uniwersytetu Jagiellońskiego, instytucji, organizacji pomocowych, oczywiście przy zachowaniu koniecznych środków bezpieczeństwa. Zagrała dwa razy, spektakl po spektaklu. „Aktorzy teatru Spławy” – to piękne, równościowe sformułowanie Artura Dziurmana. – Tutaj osadzeni są w roli aktorów na równi z nami, ich czasowy adres to Spławy 2. Oni bardzo dobrze się czują jedni z drugimi. Pięcioro naszych aktorów niewidomych i słabowidzących przyjechało praktycznie na pomoc, bo to też jest bardzo ważne, żeby była grupa, która ciągnie pozostałych. Nasi koledzy z tego zakładu bardzo gwałtownie się asymilowali i integrowali z nimi. Genialnie w to weszli – cieszy się. – Śpiewająco, choreograficznie i aktorsko. Elżbieta Sielawa, doświadczona niedowidząca aktorka, nigdy nie bała się wejść „za bramę”, to jej trzeci udział w zajęciach w więzieniu. Inni także nie mieli obaw.
– W jakimś sensie jesteśmy tacy sami. My, niepełnosprawni wzrokowo, jesteśmy takimi osadzonymi jak ci, którzy tu się znajdują. Z tym iż my ze względu na naszą niepełnosprawność jesteśmy w tym osadzeniu bez wyjścia. A ci ludzie mają jeszcze szansę po wyjściu się odbić – mówi Elżbieta Sielawa. Scena daje jej poczucie większej własnej wartości, chęć pokazania się. – No i fantastycznie jest widzieć reakcję publiczności w teatrze. (Stereotyp, by nie używać słowa widzieć przy niewidomych, został gwałtownie obalony podczas wspólnej pracy z osadzonymi).
Kilka dni będziemy tym żyć
Czyste chodniki, skwery idealnie posprzątane, realizowane są różne zajęcia i prace, oddzielnie część męska i kobieca zakładu karnego. Można zapomnieć, iż to więzienie. Osadzeni trafili tu z różnymi wyrokami. Każda historia jest odmienna, jedna świeża, inna sprzed lat. Z nadzieją na wyjście, z pracą nad przemianą. Ktoś ma potrzebę opowiedzieć o sobie, ale częściej – nie. Osadzeni, aktorzy teatru Spławy, byli punktualni i przygotowani, z pomysłami na swoje postacie, gotowi do współpracy. To dla nich nagroda, wyróżnienie. Dyrektor, ppłk Andrzej Starzak, zaufał żywiołowi aktorsko-muzycznemu pod wodzą Artura Dziurmana. Wychowawcy, strażnicy
Post Aktorzy teatru Spławy pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.