Życie bez rodziny w nowym mieszkaniu.

polregion.pl 1 dzień temu

Julia zmywała naczynia, gdy zadzwoniono do drzwi. Na progu, jak grom z jasnego nieba, stała teściowa.

— Cześć, Julko — powiedziała z udaną czułością Nelka Jerzykowicz. — Postanowiłam was odwiedzić. Wpadłam na herbatkę!

Julia zaprosiła ją do kuchni, nastawiła czajnik i zawołała męża:

— Wojtek, twoja mama przyszła!

Po chwili cała rodzina siedziała przy stole. Teściowa powoli mieszała cukier w herbacie, spoglądając na synową z charakterystycznym przymrużeniem oczu, za którym Julia dawno nauczyła się rozpoznawać rodzącą się manipulację.

— Wiesz, Wojtku — zaczęła Nelka — Bartek zaproponował Alicji, żeby się do niego wprowadziła. Wyobrażasz sobie? Jeszcze przed ślubem!

— No to miał pecha — zaśmiał się Wojtek. — Nasza Ala mu urządzi. Spokojnego życia na pewno nie zazna!

— Źle mówisz! — odparowała dumnie teściowa. — Alicja jest inna. Skromna, rozsądna, nie jak niektóre…

Julia złapała to spojrzenie. Kamień, jak zawsze, leciał w jej stronę. Ponownie udawała, iż go nie widzi.

— A wiesz, co Bartek jeszcze zrobił? — podniosła palec Nelka. — Podaruje jej mieszkanie! Wyobrażasz? Na ślub! Prawdziwy mężczyzna!

Wojtek skrzywił się.

— Zobaczymy, co tam podaruje. Dopóki nie zobaczę dokumentów, nie uwierzę.

— Oto, co znaczy dobry wybór! — nie ustępowała Nelka. — A ty, między nami mówiąc, masz żonę z mieszkaniem, a choćby nie jesteś współwłaścicielem.

Julia wyszła z pokoju. Serce ścisnęło się w piersi. Znowu ta sama śpiewka — o „przelewaniu połowy”, „sprawiedliwości”, „wspólnej rodzinie”. Już rok byli małżeństwem, a teściowa cały czas próbowała wycisnąć choć kawałek mieszkania zięcia.

Wojtek też zaczął naciskać: śmieją się z niego, facet bez własnego lokum. Kupił samochód, zrobił remont, meble — a wszystko cudze.

— Nikt cię nie oszukał, Wojtek — odpowiadała Julia. — Nie ożeniłeś się z mieszkaniem, tylko ze mną. Czyż nie?

Milczał. Do kolejnej wizyty matki.

Gdy do domu zawitała dominująca ciotka Wojtka, ten zaczął snuć bajki.

— Tak, mieszkanie kupiliśmy. Głównie za moje pieniądze — oznajmił pewnie.

Julia o mało się nie zakrztusiła herbatą. Kłamstwa płynęły szerokim strumieniem. Milczała. Nie dla niego — dla siebie.

Potem przyszedł kolega Jarek. Wojtek znów rozwinął ogon:

— Wchodź, uważaj, iż u siebie. Mieszkanie w końcu nasze, z Julką!

— Brawo! — zachwycił się Jarek. — Ożeniłeś się, mieszkanie kupiłeś. I samochód masz świetny!

Julia patrzyła i nie wierzyła własnym oczom. Gdzie ten miły, prosty chłopak, z którym się spotykała?

Spakowała rzeczy i wyjechała do rodziców.

— Mamo, już nie daję rady. Czuję się nie jak żona, a jak inwestor. On się ze mną ożenił tylko dla mieszkania…

— Zastanów się, córeczko. Ale mieszkania — nikomu, słyszysz? Ani kawałeczka!

Julia wróciła. niedługo zjawiła się teściowa. Bez zapowiedzi, roztrzęsiona, ze łzami w oczach.

— Wojtek, tragedia! Bartek porzucił Alę. Wszystko — ślubu nie będzie. A ona nabrała kredytów: samochód, ciuchy, telefon…

— A my tu do czego? — zagubił się Wojtek.

— Trzeba pomóc. Niech Julia przepisze połowę mieszkania na ciebie. Zastawisz, spłacimy dług. Później wszystko oddamy!

Julia oniemiała. Ale gwałtownie się otrząsnęła.

— Nigdy! To mieszkanie to prezent od moich rodziców. I choćby na jeden procent nie macie co liczyć!

— Bez serca! — wrzasnęła Nelka.

Julia wyszła do pokoju, ale podsłuchała, jak matka z synem szepczą pod drzwiami.

— Zrobiłam, co mogłam, synku. Ale ona — ani rusz…

— Spróbuję jeszcze coś wymyślić — mruknął Wojtek.

Julia otworzyła drzwi gwałtownie:

— Wymyślajcie! Wymyślajcie dalej! Tylko wiedzcie: mieszkania nie dostaniecie. Nic. Chcecie żyć na swoim? To pracujcie, jak wszyscy!

Następnego dnia Wojtek wyprowadził się do matki.

Julia złożyła wniosek o rozwód. Późno zrozumiała, ale lepiej teraz, niż dać im coś swojego. Bo cudze apetyty są nieskończone. A godność — tylko jedna.

Idź do oryginalnego materiału