Nasze czytelniczki doskonale wiedzą, jak trudne bywa codzienne funkcjonowanie z teściami, którzy nie uznają granic młodej rodziny. Ich historie pokazują, iż problem nie dotyczy jednostek, a dotyka wielu par, które próbują żyć po swojemu, ale w cieniu rodziców jednego z partnerów.
REKLAMA
Zobacz wideo Aneta Zając: o ile jeden rodzic obraża drugiego, to tak naprawdę obraża dziecko
"Wchodzi bez pukania, doradza bez pytania"
Pani Anna (35 l.) opowiada, iż jej relacja z teściową od początku była trudna: - Na początku myślałam, iż jest po prostu troskliwa. Ale gwałtownie okazało się, iż to nie troska, tylko potrzeba kontrolowania wszystkiego. Teściowa potrafi wpaść bez zapowiedzi z kluczami, które kiedyś jej daliśmy "na wszelki wypadek". Wtrąca się dosłownie do wszystkiego - od tego, jak gotuję, po to, jakie firanki wybieram do salonu. Ostatnio próbowała namówić nas, żebyśmy przestawili meble, bo jej zdaniem "kanapa lepiej wyglądałaby przy oknie" - mówi Anna.
Kobieta przyznaje, iż coraz częściej kłóci się z mężem z powodu teściowej. - Najgorsze, iż on nie widzi w tym niczego złego. Mówi, iż mama tylko pomaga, iż przesadzam. Ale to ja muszę żyć z tym poczuciem, iż w naszym domu ciągle ktoś narusza moją przestrzeń - dodaje z goryczą.
"Po ośmiu latach słuchania o teściowej - rozwiodłam się"
Podobne doświadczenia ma pani Marta, która po ośmiu latach małżeństwa zdecydowała się na rozwód. -Nie wytrzymałam. Przez lata wszystko było "tak, jak mama mówi". Mąż potrafił przerwać rozmowę, żeby zadzwonić do niej po poradę, a kiedy ja próbowałam się z czymś nie zgodzić, słyszałam, iż "ona ma większe doświadczenie". Czułam się coraz bardziej niewidzialna. Kiedy urodził się nasz syn, teściowa przejęła choćby decyzje dotyczące jego karmienia i ubioru. Ciągle ingerowała w jego wychowanie. Doszło do tego, iż choćby sugerowała mi, iż jestem za mało zaangażowaną matką. W końcu zrozumiałam, iż nie mam już swojego miejsca w tej rodzinie - wspomina Marta. Decyzja o rozwodzie była dla niej bolesna, ale jak mówi, uwolniła ją z relacji, w której nie było już szacunku ani partnerstwa.
Psycholożka: "To zawsze przekraczanie granic"
- Wtrącanie się rodziców czy teściów to zawsze forma przekraczania granic związku. Kiedy para nie potrafi tych granic chronić, a pozwala, by osoby z zewnątrz wchodziły w ich przestrzeń, granice między partnerami zaczynają się rozmywać. Z czasem, w odpowiedzi na ten chaos, para buduje mur - granice stają się sztywne, a bliskość zaczyna zanikać. Bardzo ważne jest, by osoba, której to dotyczy, potrafiła się odseparować, zachować autonomię i umieć powiedzieć "nie" swoim rodzicom. jeżeli tego zabraknie, o ile partnerzy nie potrafią razem stawiać granic, tylko kłócą się o to, kto przesadza, a kto nie widzi problemu, zaufanie w związku zaczyna się obniżać - mówi psycholożka Marita Woźny dla redakcji eDziecko.
- Zamiast być drużyną, partnerzy stają naprzeciwko siebie i walczą o to, kto ma rację. Każda para potrzebuje umieć się różnić - bez lęku, iż ktoś z zewnątrz te różnice wykorzysta. Wspólne trzymanie frontu osłania więź i daje poczucie bezpieczeństwa. Gdy tego zabraknie, w cichym, czasem burzliwym, ale zawsze powolnym procesie, para traci bliskość - dodaje ekspertka.
Gdzie kończy się troska, a zaczyna kontrola?
Granica między pomocą choćby w wychowywaniu wnuków a ingerencją w codzienne życie bywa bardzo cienka. Dla wielu rodziców dorosłych dzieci to trudne, by zaakceptować, iż ich "dziecko" ma teraz własną rodzinę i inne priorytety. Problem pojawia się wtedy, gdy z troski rodzi się kontrola, a z chęci pomocy - potrzeba decydowania. Nie zawsze chodzi o złe intencje. Często teściowie po prostu nie potrafią odpuścić, a młode pary nie umieją lub boją się postawić granic. W efekcie powstaje błędne koło - im bardziej rodzice się wtrącają, tym większe jest napięcie w małżeństwie.
A Ty, co o tym sądzisz? Masz ochotę podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Napisz do mnie na adres: [email protected]. Gwarantuję anonimowość.