„Złotko kontra nowa: jak teściowa próbuje odzyskać syna dla byłej żony”

newskey24.com 2 dni temu

Pięć lat temu mój mąż, Marek, rozwiódł się ze swoją byłą żoną, Kingą. Ich małżeństwo nie trwało długo — rozpadło się po tym, jak Kinga zdradziła go i, niemal natychmiast, wyszła za mąż ponownie. Dwa lata później pojawiłam się w jego życiu. Poznaliśmy się, pokochaliśmy, i od trzech lat jesteśmy małżeństwem.

Wydawałoby się, iż sprawa jest prosta: ludzie się rozstali, każdy ma nowe życie. Ale, jak się okazało, nie wszyscy. Jego rodzice — a szczególnie teściowa — utknęli w przeszłości, gdzie wciąż istnieje „idealna rodzina” ich syna i Kingi. Moje próby bycia uprzejmą, neutralną, pełną szacunku rozbijały się o mur — po prostu nie chcieli mnie zaakceptować. A powód jest jeden: Marek i Kinga mają wspólne dziecko, więc w ich oczach to oni są prawdziwą rodziną, a ja tylko przypadkowym gościem.

Kiedy zaczynaliśmy się spotykać, Marek był wolny, a Kinga od dawna ułożyła sobie życie. Od razu szczerze powiedział, iż ma córkę, którą kocha nad życie i z którą spędza każdą wolną chwilę. Kinga wtedy nie utrudniała im kontaktu, wręcz przeciwnie — była wdzięczna, iż nie uciekł z życia dziewczynki, jak to często bywa. Ich relacje były chłodne, ale poprawne.

Właśnie to doprowadzało teściową do białej gorączki. Chciała odzyskać „tamtą” rodzinę za wszelką cenę. A ja? W jej oczach byłam tylko „młodą, ładną” dziewczyną, która „jeszcze znajdzie swojego”. Na naszym ślubie rzuciła tylko:
— Po co ci to? On już ma rodzinę! Tam jest dziecko!

Próbowałam tłumaczyć, iż szanuję fakt, iż mój mąż ma córkę, iż jest wspaniałym ojcem, ale rodzina to nie tylko pieczątka w dowodzie i wspólna przeszłość. Teściowa nie słuchała. Jej serce należało wyłącznie do Kingi.

Gdyby była żona rozstała się z drugim mężem, teściowa potraktowała to jak szansę życia. Wreszcie, myślała, wszystko wróci na swoje miejsce! Natychmiast zaczęła zapraszać Kingę na wszystkie rodzinne uroczystości, jakby przez cały czas była „żoną syna”. Przy każdym stole słyszałam te same słowa:
— Kinga była dobrą żoną… A ty, no cóż, też się starasz, ale…

Kingę to chyba mało obchodziło. Zapraszali ją — przychodziła, uśmiechała się grzecznie, kiwała głową. Żadnego ciepła, żadnej chęci powrotu — nic. Tylko ten lodowaty spokój, który, jak się okazało, zawsze zachwycał teściową. Nazywała ją „ugodową”, „pokorną”, „kobiecą”. A ja, widać, byłam zbyt „ruchliwa”.

Marek widział to wszystko, próbował przemówić matce do rozsądku:
— Mamo, przestań. Nic mnie z Kingą nie łączy. Jesteśmy rodzicami, ale nie parą. Dlaczego nie możesz zaakceptować mojej żony?
Teściowa udawała, iż słucha, a po kilku dniach znów dzwoniła:
— Jesteś przy żonie? A może u Kingi?
— Idź, synku, zabierz słoiki od Kingi, a przy okazji zobacz, jak ona tam radzi sama z dzieckiem…

Szyła kalkulacyjne szwy zazdrości i próbowała nimi mnie ranić — tylko ja nie dałam się złapać. Wiem, iż Marek jest mi wierny. Robi wszystko dla córki: płaci, kupuje, wozi na zajęcia, czasem dziewczynka zostaje u nas na całe tygodnie. Z Kingą nie mam konfliktów. Wszystko jest jasne i zgodne. Tak właśnie powinni zachowywać się dorośli po rozwodzie.

Ale teściowa żyje w jakimś wyimaginowanym świecie, gdzie tylko ona wie, co jest słuszne. Gdzie „tamta rodzina” była prawdziwa, a ja — obca i tymczasowa. Nie czuję zazdrości ani upokorzenia. Czuję złość. Ile można walczyć o uznanie, które nigdy nie nadejdzie?

Ostatnio Marek powiedział, iż wszystko się zmieni, gdy urodzę dziecko. Że wtedy matka odpuści, zrozumie, iż ma nową rodzinę. Ale wątpię. choćby nasze wspólne dziecko jej nie powstrzyma. Po prostu powie:
— No i co? Ma już jedno dziecko. A Kinga była lepszą matką…

Marek nie jest ślepy. Widzi to wszystko i czuje. Stara się mnie chronić, stać po mojej stronie. Ale matka to matka. Nie da się jej wyłączyć. Rozumiem go. Ale jestem zmęczona byciem między młotem a kowadłem. Nie proszę, by mnie kochała. Nie żądam oklasków. Chcę tylko szacunku. I ciszy.

Powiedzcie, co robić? Czy dziecko zmieni jej stosunek do nas? Czy może jej serce na zawsze zostało w tamtej rodzinie, gdzie ja jestem intruzem?

Idź do oryginalnego materiału