Zerwałam kontakt z matką, bo obwiniła mnie za rozwód, stając po stronie mojego byłego męża.

newskey24.com 4 dni temu

Zerwałam kontakt z matką, ponieważ stanęła po stronie mojego byłego męża i obwiniała mnie za nasz rozwód.

Moja matka dawno temu określiła swoje priorytety, zanim ostatecznie odeszłam od pierwszego męża. Wynosiła go na piedestał, a mnie uparcie przedstawiała jako winowajczynię wszystkich kłótni i nieporozumień. Po rozwodzie przez cały czas utrzymywała z nim kontakt i nie omieszkała wspomnieć mojemu obecnemu mężowi, jak „idealny” był jej pierwszy zięć.

Oczywiście, takie rozmowy zatruwają moje relacje zarówno z mężem, jak i z matką. W pewnym momencie podjęłam decyzję: skoro mama tak ceni mojego byłego, niech się z nim kontaktuje. Ja natomiast wychodzę z tej toksycznej gry.

Z Mariuszem pobraliśmy się zaraz po studiach. Mieliśmy burzliwy romans, wszystko potoczyło się szybko, a już po kilku miesiącach urządziliśmy wystawny ślub. Mama była zachwycona zieciem, niemal nosiła go na rękach. Na początku wydawało się to urocze, potem zaczęło irytować.

Pierwsze pół roku było piękne – troska, miłość, czułość. Ale potem coś się popsuło. Mój mąż stał się agresywny, drażliwy i złośliwy. Rozpoczęły się regularne awantury. Kilka razy uciekałam do matki, szukając wsparcia, ale słyszałam tylko wyrzuty. Mama zawsze była po jego stronie.

Gdy przyjeżdżała do nas, od progu krytykowała: nie tak posprzątane, nie tak ugotowane, nie tak wyprasowane. Żadne moje tłumaczenia, iż jestem zmęczona pracą albo źle się czuję, nie robiły na niej wrażenia. „Kobieta powinna dbać o dom! Nie podoba ci się? To niech mąż cię poucza! On jest przystojny, a ty… ani urody, ani charakteru!” – powtarzała jak mantrę.

Próbowałam przypomnieć jej, iż sama była dwa razy zamężna i oba małżeństwa się rozpadły, ale w odpowiedzi słyszałam jedynie potok obelg. Z Mariuszem żyliśmy nieco ponad dwa lata. Ostateczną kropkę postawiłam, gdy po raz pierwszy mnie uderzył. W milczeniu spakowałam rzeczy i wyszłam. Rano złożyłam pozew o rozwód.

Mama wściekła się. Powiedziała, iż jeżeli mężczyzna podniósł na mnie rękę, to widocznie na to zasłużyłam. Później Mariusz przychodził – prosił o wybaczenie, groził samobójstwem. Matka naciskała, jak tylko mogła. Ale ja byłam nieugięta. Po kilku miesiącach wyprowadziłam się od matki – nie mogłam już słuchać, jak bardzo jestem beznadziejną kobietą, skoro nie utrzymałam „takiego męża”. Długo dochodziłam do siebie. Cały rok.

I wtedy pojawił się Jakub. Czuły, troskliwy, wyrozumiały. Długo się spotykaliśmy, a po półtora roku wzięliśmy ślub. Ukrywałam przed matką nasz związek, wiedząc, jak zareaguje. I, jak przewidziałam, przy pierwszym spotkaniu zaczęła porównywać Jakuba z Mariuszem. Oczywiście, nie na jego korzyść.

Matka nie krępowała się choćby w dniu swojego jubileuszu. Zaprosiła mojego byłego męża i cały wieczór szyderczo go wychwalała, jednocześnie poniżając Jakuba. W końcu wyszliśmy. Po tym incydencie mama zaczęła dzwonić i z jeszcze większą zawziętością powtarzać, iż wyszłam za biedaka, który nie jest mnie wart. Na moje prośby, by przestała – tylko więcej wyzwisk.

Pewnego dnia obudziłam się i zrozumiałam – moja matka niszczy mnie jako osobę, niszczy moją rodzinę i moje zdrowie psychiczne. Zaczęłam bać się o przyszłość. O męża, którego kocham. O przyszłe dzieci, które też by poniżała. Nie chcę, by ktokolwiek mówił moim dzieciom, iż są „nie takie” – tak jak kiedyś mówiono mi.

I wtedy podjęłam decyzję: przestaję się kontaktować z matką. Chcę żyć swoim życiem. Nie chcę, by moje małżeństwo skończyło się tak jak pierwsze – tylko przez jej zatruwanie. Skoro dla niej mój były jest tak ważny, niech ma z nim relację. A ja chcę być z kimś, kto naprawdę mnie kocha i szanuje.

I wiecie co… pierwszy raz od wielu lat poczułam się wolna.

Idź do oryginalnego materiału