Czekałem przy oknie, kiedy zauważyłem, iż wysiada z auta należącego do jakiegoś mężczyzny. Po raz pierwszy uderzyłem ją w twarz.
Mimo moich próśb o przebaczenie, złożyła pozew o rozwód. Oświadczyła, iż wcześniej znosiła moje wybuchy, ale przemoc to już za dużo.
Okazało się, iż mężczyzna w samochodzie to mąż jej koleżanki, który zawsze podwoził kobiety do domu. Jednak podczas rozprawy rozwodowej stwierdziła, iż moje zachowanie wobec dziecka było agresywne, choć to nie była prawda.
Zrobiła wszystko, bym już jej nie widywał. Sąd ustalił harmonogram spotkań z dzieckiem. Spotykaliśmy się w wyznaczonym miejscu, przekazywała mi syna, a wieczorem odbierała go z powrotem. Tak minęło sześć miesięcy.
Teraz mój syn ma pięć lat i opowiada mi, co dzieje się w domu. Twierdzi, iż opiekuje się nim jakaś „ciocia”, bo mama wieczorami gdzieś wychodzi. Logiczne, iż jej życie osobiste się układa. Dowiedziałem się, iż to płatna niania.
Skontaktowałem się z byłą żoną i zażądałem, by zamiast obcej kobiety oddawała syna mnie, kiedy jej nie ma. Odmówiła, twierdząc, iż przywożenie go do mnie jest zbyt kosztowne i kłopotliwe, a z nianią jest prościej.
Nie chcę, żeby obca kobieta zajmowała się moim synem. Pójść do sądu? A jeżeli żona wygra? Chcę regularnie widywać syna! Tak, byłem głupcem, ale wciąż mam czas, by coś naprawić – przynajmniej wobec niego.