Zawsze starałam się utrzymywać dobre relacje z byłą synową. Nigdy nie traktowałam jej jako „eks”. Po rozwodzie wnuk został z nią, ale dogadałyśmy się, iż co dwa tygodnie będziemy zabierać go do nas na weekend. Wszystko wydawało się ułożone — aż do reakcji mojego syna, która mnie szczerze zaskoczyła. Kategorycznie odmówił kontaktu z własnym dzieckiem

przytulnosc.pl 2 dni temu

Wychowaliśmy Marcina najlepiej, jak potrafiliśmy. To dobry, uczciwy człowiek, choć w życiu mu się nie przelewa. I właśnie to — pieniądze — rozbiły jego małżeństwo.

Rozwiedziony jest już od kilku lat. W małżeństwie urodził im się syn. Żyli zgodnie, ale problemy finansowe wszystko zniszczyły. Po rozstaniu chłopiec został z matką, a ona niedługo potem wyszła ponownie za mąż. Trafiła dobrze — jak to się mówi — i dziś żyje im się dostatnio.

Marcin nie potrafił pogodzić się z tym, jak gwałtownie jego była ułożyła sobie życie na nowo. Rozumiem, iż ją kochał. Ale czasem, by zacząć żyć od nowa, trzeba pozwolić drugiemu odejść.

Na początku bardzo angażował się w życie syna. Zawsze marzył, iż pierwsze urodzi mu się chłopiec, a potem córeczka. Marzenie częściowo się spełniło. Ale tylko częściowo.

Kiedy się rozwiedli, syn miał niespełna trzy latka. Wtedy jeszcze nie wszystko rozumiał, więc kontakt był możliwy. Ale po ponownym ślubie byłej żony sytuacja zaczęła się zmieniać. Poprawiła się ich sytuacja finansowa, dziecko zaczęło dostawać zabawki, na które mojego syna zwyczajnie nie było stać.

Z czasem wnuk zaczął porównywać i wymagać coraz więcej — nie rozumiał przecież, iż tata nie ma takich pieniędzy. Marcin próbował nadążyć. Ale zrozumiał, iż z „nowym tatą” nie ma szans konkurować. Zrezygnował z wizyt. A potem całkowicie się wycofał.

Zawsze miałam dobre relacje z byłą synową. Nigdy nie winiłam jej za rozpad ich małżeństwa. Po prostu byli młodzi, nieprzygotowani do życia. Sami jeszcze byli dziećmi, kiedy przyszło im opiekować się własnym. Robiliśmy, co mogliśmy, by im pomóc, ale najwyraźniej to nie wystarczyło.

Zgodziłyśmy się z Kasią, iż co dwa tygodnie zabieramy wnuka do siebie. Żebyśmy i my mogli być obecni w jego życiu, i żeby Marcin miał łatwiej. Ale jego reakcja? Odmówił. Powiedział, iż nie chce spotykać się z dzieckiem, bo nie jest w stanie zapewnić mu prezentów na poziomie, do którego wnuk już przywykł. Nie chce go rozczarowywać.

Zrezygnował też z przekazywania pieniędzy. Alimentów nie ustalili sądownie, więc żadnych formalnych zobowiązań nie ma. Ale uważam, iż to nie w porządku. Dziecko i tak powinno znać ojca. I czuć, iż może na niego liczyć.

Była synowa nigdy nie powiedziała złego słowa o moim synu. Wręcz przeciwnie — zawsze pozytywnie odnosiła się do naszych spotkań z wnukiem. Ona naprawdę nie jest winna, iż ułożyła sobie życie.

Rozeszli się. Tak się zdarza. Nie są pierwsi ani ostatni. Ale to nie znaczy, iż można całkowicie zniknąć z życia dziecka. choćby jeżeli nie stać go na drogie zabawki, może przecież zbierać pieniądze na przyszłość syna — na studia, na start w dorosłość.

Ale Marcin jest nieugięty. A mnie serce pęka, kiedy wnuk pyta, dlaczego tata już nie przychodzi. Co mam mu odpowiedzieć? Przecież nie był to rozwód z dzieckiem.

W przeciwieństwie do syna, widuję wnuka co tydzień. Kupuję mu to, na co mnie stać. I nie widzę w tym żadnego problemu. Ale bardzo chciałabym, by ojciec znów odnalazł drogę do serca syna. Żeby znów mogli być razem, choćby w jeden weekend.

Idź do oryginalnego materiału