Zawsze możesz na mnie polegać

twojacena.pl 1 tydzień temu

Kiedy Kinga wychodziła za mąż, była pewna, iż to miłość na całe życie. Jej mąż, Dariusz, był dla niej wszystkim – starała się być dla niego idealną żoną, taką, na której zawsze można polegać, taką, która nigdy nie zawiedzie.

Kinga była osobą, której nie da się nie lubić. Ciepła, otwarta, z promiennym uśmiechem, zawsze gotowa pomóc. choćby teściowej, Halinie Stanisławównie, pomagała bez wytchnienia. Ta tylko zadzwoni, poskarży się na ból pleców czy przemęczenie, a Kinga już pędzi do niej: sprząta, gotuje, biega po zakupy.

„Jak ja mam z tobą szczęście, Kinguniu” – wzdychała Halina Stanisławówna. „Mój syn to w ogóle nie pomocnik, choćby nie oczekuję po nim niczego. Facety wszyscy tacy sami! Zawsze marzyłam o córce, a los dał mi ciebie.”

Kinga cieszyła się z tych słów. Starała się jeszcze bardziej, by nie zawieść teściowej. I trzeba przyznać, iż Halina Stanisławówna miała rację – Dariusz rzeczywiście nie zaprzątał sobie głowy pomocą. Ani w domu, ani matce.

Ale nie chodziło tylko o to. Dariusz uważał, iż dom to nie jego sprawa. Kinga zresztą nie protestowała, lubiła tworzyć przytulną atmosferę. Problem był inny – on sam nic nie robił, ale za to ciągle miał uwagi. Podłoga niedostatecznie błyszcząca, zupa za mało słona.

Z czasem pretensje stały się ostrzejsze. Zaczął jej wypominać, iż za dużo wydaje na siebie, choć wcale tak nie było. Kinga sama zarabiała i nigdy nie prosiła go o pieniądze na swoje potrzeby.

„Ile kosztuje ten twój manicure?” – pytał z przekąsem.

„Sto pięćdziesiąt złotych” – odpowiadała cicho, jakby się tłumaczyła.

„Sto pięćdziesiąt złotych co miesiąc!” – oburzał się. „Moglibyśmy odkładać na auto!”

„Ale ty też wydajesz na siłownię” – odparła nieśmiało.

„To co innego! Sport to zdrowie, siła! A twój lakier to wyrzucanie pieniędzy w błoto!”

Pretensje rosły jak śnieżna kula. Potem Dariuszowi nie spodobało się, iż Kinga raz w miesiącu spotyka się z koleżankami w kawiarni. Nic wielkiego – zwykłe pogaduchy, ale i to go irytowało.

„Po co ci te wyjścia bez męża?” – burczał. „Siedź w domu!”

Kinga była łagodna i unikała kłótni, ale choćby jej anielska cierpliwość w końcu pękła. Awantury stały się codziennością, porozumienie zniknęło. Po trzech latach małżeństwa Kinga postanowiła się rozwieść. Dariusz się opierał, ale nie dlatego, iż chciał ratować związek, tylko dlatego, iż przywykł, by wszystko szło po jego myśli. Kinga nie miała już siły tak żyć.

W końcu rozwód doszedł do skutku. Ledwo Dariusz wyniósł swoje rzeczy, zadzwoniła Halina Stanisławówna.

„Kinguniu, jak to możliwe?” – lamentowała. „Dlaczego od razu rozwód?”

Kinga westchnęła. Wytłumaczenia z byłą teściową były ostatnią rzeczą, na jaką miała ochotę. Ale mimo wszystko odpowiedziała:

„To nie od razu, Halino Stanisławno. Wszystko do tego prowadziło. Próbowałam ratować małżeństwo, ale Dariusz nie zna kompromisów. Jego ciągłe pretensje, uwagi… Jestem zmęczona. Z nim jest mi ciężko.”

„Ale byliście taką piękną parą!” – o mało nie płakała teściowa. „I tak cię kocham! Jak ja teraz bez ciebie?”

Kinga rozumiała, iż sama potrzebuje teraz wsparcia, ale Halina Stanisławówna, jak zwykle, skierowała rozmowę na siebie.

„Dlaczego bez mnie?” – powiedziała łagodnie. „Przecież możemy się widywać. Rozwód z Darkiem nie znaczy, iż nie będę do was przychodzić. Dzwonić, jeżeli coś będzie potrzebne, pomogę.”

„Och, Kinguniu, ty złota jesteś!” – ucieszyła się teściowa. „Więc, to nie pożegnanie?”

„Oczywiście, iż nie.”

Rozwód nie przyszedł łatwo. Dariusz nie mógł znieść, iż to on został porzucony. Człowiek, który uważał się za ideał, był dotknięty do żywego. Ale z czasem emocje opadły. Kinga w końcu odetchnęła, uświadamiając sobie, iż nie czuje żalu. Dariusz wyciągnął z niej wszystkie siły, miłość wygasła dawno temu. A przecież kiedyś wydawał się jej wymarzonym mężczyzną. Albo udawał, albo ona patrzyła na niego przez różowe okulary.

Kinga zaczęła nowe życie. Darka zablokowała wszędzie, by nie próbował się wtrącać. On choćby nie próbował, ale Halina Stanisławówna nie zamierzała tak łatwo odpuścić.

Tydzień po rozwodzie zadzwoniła:

„Kinguniu, dzień dobry! Jak się masz?”

„W porządku” – odpowiedziała Kinga. „A pani?”

Pytanie było z grzeczności, ale teściowa tylko na to czekała.

„Oj, źle, Kinguniu! Ciśnienie skacze, ledwo chodzę. Prosiłam Darka, żeby przywiózł leki, a on odmówił! Nie wiem, jak do apteki dotrzeć…”

Kinga zrozumiała aluzję. Była dobroduszna i nie mogła zostawić starszej kobiety bez pomocy.

„Przywiozę, Halino Stanisławno” – powiedziała. „Niech pani napisze, co potrzeba, za godzinę będę.”

„Och, moja wybawicielko!” – zawołała teściowa. „Wiedziałam, iż na tobie można polegać!”

Kinga musiała odłożyć swoje sprawy, kupić leki i pojechKinga odłożyła telefon, wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się do siebie, czując, iż wreszcie zaczyna żyć tak, jak zawsze chciała.

Idź do oryginalnego materiału