Gdy moja teściowa, Halina Siergiejewna, oświadczyła: “Jolka, umowa to umowa, weź kredyt!”, poczułam, jak coś we mnie pęka. To nie była rada, ale ultimatum rzucone mi w twarz przed całą rodziną. Mój mąż, Leszek, milczał, jego krewni udawali, iż nic się nie dzieje, a ja stałam jak zwierzę w potrzasku, świadoma, iż nikt mnie nie wesprze. Wtedy podjęłam decyzję – spakowałam rzeczy i pojechałam do mamy, Wandy Stanisławowej. Dość już było znoszenia tego, by moje uczucia były ignorowane, a mną rozkazywano jak lalką.
Z Leszkiem byliśmy małżeństwem od trzech lat, przez cały ten czas próbowałam być „dobrą synową”. Halina Siergiejewna od początku dawała mi do zrozumienia, iż muszę dostosować się do ich rodziny. Mieszkaliśmy w jej dużym mieszkaniu – tak postanowił Leszek, bo „mamie samotnie jest ciężko”. Zgodziłam się, myśląc, iż jakoś się dogadamy. Ale teściowa krytykowała wszystko: moje gotowanie, sprzątanie, choćby sposób ubierania się. „Jolka – mówiła – musisz wyglądać godnie, przecież jesteś żoną mojego syna!” Cierpiałam, bo kochałam Leszka i chciałam zachować spokój. Ale ta sprawa z kredytem stała się kroplą, która przepełniła czarę.
Wszystko zaczęło się od tego, iż Halina Siergiejewna postanowiła wyremontować letniskowy domek. Chciała nową werandę, drogie meble, a choćby basen. „To dla całej rodziny!” – przekonywała. Ale pieniędzy brakowało, więc zaproponowała, byśmy z Leszkiem wzięli kredyt. Byłam przeciw – mieliśmy przecież własną hipotekę, a ja zbierałam na kursy, by zmienić pracę. „Halino Siergiejewno – powiedziałam – to za drogie, nie damy rady.” Ale ona tylko machnęła ręką: „Jolka, nie bądź egoistką, to dla wspólnego dobra!” Leszek, jak zwykle, milczał, a ja poczułam, iż spychają mnie do ściany.
Podczas rodzinnej kolacji teściowa postawiła sprawę jasno: „Leszek, Jolka, weźcie ten kredyt, już dogadałam się z projektantem! Umowa to umowa!” Próbowałam się sprzeciwić: „Nie możemy, mamy własne zobowiązania!” Ale przerwała mi: „Jeśli nie chcecie, sama go założę, ale płacić będziecie wy!” Leszek tylko mruknął: „Mamo, pomyślimy”, a jego siostra ze snobistycznym mężem wbili wzrok w talerze, jakbym była powietrzem. Nikt nie powiedział: „Jolka ma rację, to niesprawiedliwe.” Poczułam się obca w tym domu, gdzie moje zdanie nic nie znaczy.
Noc spędziłam na rozmyślaniach. Gdy próbowałam porozmawiać, Leszek odparł: „Jolka, nie dramatyzuj, mama tylko chce dobrze.” Dla kogo? Dla siebie? A moje marzenia, nerwy – one się nie liczą? Zrozumiałam: jeżeli zostanę, zostanę zmiażdżona. Rano spakowałam walizkę. Leszek był w szoku: „Gdzie się wybierasz?” Odpowiedziałam: „Do mamy. Nie zniosę tego dłużej.” Próbował mnie zatrzymać: „Jolka, porozmawiajmy!” Ale ja już podjęłam decyzję. Gdy Halina Siergiejewna zobaczyła moje rzeczy, prychnęła: „Uciekaj do mamusi, skoro nie szanujesz rodziny.” Rodziny? To ona nazywa rodziną swój dyktat?
Moja mama, Wanda Stanisławowa, przyjęła mnie z otwartymi ramionami. „Jolka – powiedziała – dobrze zrobiłaś. Nikt nie ma prawa cię zmuszać.” W końcu poczułam się jak u siebie. Opowiedziałam jej wszystko, a ona tylko kręciła głową: „Jak można tak naciskać na człowieka?” Zaproponowała, bym u niej zamieszkała, dopóki nie zdecyduję, co dalej. A ja wciąż nie wiem. Część mnie chce wrócić do Leszka, ale tylko jeżeli zrozumie, iż nie jestem jego dodatkiem, ale człowiekiem. Druga część myśli: może to szansa, by zacząć od nowa?
Przyjaciółka, której się zwierzyłam, przyznała mi rację: „Jolka, brawo, iż wyszłaś. Niech sami grzebią się w swoich długach!” Ale dodała: „Porozmawiaj z Leszkiem, daj mu szansę.” Szansę? Jestem gotowa, ale tylko jeżeli stanie po mojej stronie, nie po stronie matki. Na razie dzwoni, błaga, by wrócić, ale słyszę w jego głowie wahanie. „Jolka, mama nie chciała cię urazić” – mówi. Nie chciała? A co chciała? Żebym cicho wzięła kredyt i żyła według jej zasad?
Teraz szukam nowej pracy, by być niezależna finansowo. Mama mnie wspiera i czuję, jak wracają mi siły. Halina Siergiejewna oczywiście nie przeprosi – ona zawsze ma rację. Ale już nie będę jej marionetką. Nie uciekłam tylko do mamy – uciekłam do samej siebie. A Leszek niech zdecyduje, czy chce być ze mną, czy z letnim domkiem swej matki. Ja już wiem: dam radę, choćby jeżeli będę musiała zacząć od zera.