Zamężna z rozwodnikiem: myślę o rozwodzie, gdy jego córka chce zamieszkać z nami w kawalerce

polregion.pl 3 dni temu

Kiedy ponad dwa lata temu wyszłam za mężczyznę po rozwodzie, nie miałam żadnych wątpliwości ani uprzedzeń. Nie bałam się jego przeszłości— wręcz przeciwnie, wydawało mi się, iż umie docenić związki i zna wartość rodziny. Nasz związek wydawał się silny, aż do chwili, gdy jedna wiadomość wywróciła wszystko do góry nogami.

— Niedługo do nas przyjedzie Weronika. Dostała się na uniwersytet i na początku zamieszka z nami. Może na kilka miesięcy, a może na kilka lat. Zobaczymy — oznajmił męż z progu, jakby to było coś oczywistego.

W tamtej chwili zamarłam. Świat się zachwiał. Jedno pokojowe mieszkanie. My we dwoje. I nagle – dorosła dziewczyna, choćby i jego córka. Nie rozumiałam, jak mógł uznać to za coś normalnego. Oburzenie narastało we mnie jak fala.

— Dlaczego ona ma z nami mieszkać? — zapytałam wprost. — Dlaczego nie akademik? Wszyscy studenci tam mieszkają – i jakoś żyją! Ja sama dzieliłam pokój z dwiema dziewczynami, uczyłam się, przeżyłam i skończyłam z czerwonym dyplomem. Dlaczego ona ma być wyjątkiem?

Ale moje słowa zdawały się go ranić. Jego twarz zaczerwieniła się, głos stał się głośniejszy i ostrzejszy:

— Czy ty w ogóle rozumiesz, iż to MOJA córka? JEDYNA! Tęskniłem za nią przez te wszystkie lata. Jak ma mieszkać w akademiku, wiedząc, iż ja jestem blisko, a drzwi domu są dla niej zamknięte?

I poszło jak po maśle. Oświadczył, iż decyzja już podjęta, a moja opinia go nie interesuje. W tej samej chwili poczułam, jak całe moje życie, wszystkie wysiłki, wszystko, co włożyłam w nasze małżeństwo, zostało zmiotłe jak kurz. Ja — jestem nikim. Nie mam głosu. choćby we własnym domu jestem tylko sąsiadką, a nie żoną.

Tak, Weronika to dobra dziewczyna. Grzeczna, spokojna, mądra. Nigdy nie mówiłam o niej źle. Ale co zrobić z faktem, iż w naszym malutkim mieszkaniu nie ma miejsca choćby dla dwojga dorosłych, nie mówiąc już o trzeciej osobie? Gdzie będzie spać? Gdzie się uczyć? Jak mamy żyć dalej — we trójkę, w ciasnocie i bez prywatności? Gdzie znajdziemy chwile tylko dla siebie, gdzie ja będę kobietą, a nie sublokatorką?

Nie wytrzymałam. Powiedziałam: „Ona tu nie zamieszka” — i wyszłam z mieszkania, trzasnąwszy drzwiami. Potem długo błądziłam po ulicach, płacząc. Do histerii. To choćby nie chodziło o Weronikę. To byłam ja. O to, iż mój mąż podjął najważniejszą decyzję, nie pytając mnie o zdanie. O to, iż okazałam się dla niego tylko dodatkiem do mieszkania.

Teraz nie wiem, co robić. W głowie kołacze się tylko jedno: po co być z kimś, kto cię nie słyszy? Po co poświęcać swój komfort dla kogoś, kto w każdej chwili może powiedzieć: „Nie obchodzi mnie, co myślisz”.

Wiem przecież: to dopiero początek. Będzie tylko gorzej. On zawsze będzie wybierał między mną a córką. A wszyscy wiemy, kogo wybierze. I jeżeli już teraz czuję się jak intruz we własnym domu, to co będzie dalej?

Czasem najboleśniejszym wyborem jest odejść od kogoś, kogo się kocha. Ale jeszcze boleśniej jest zostać tam, gdzie się ciebie nie ceni.

Idź do oryginalnego materiału