Z teściowej do matki: moja decyzja

newskey24.com 1 tydzień temu

Kiedy moja teściowa, Danuta Wojciechowska, oświadczyła: „Kinga, umowa to umowa, weź kredyt!”, poczułam, jakby wszystko we mnie się zawaliło. To nie była rada – to był ultimatum, rzucone mi w twarz przed całą rodziną. Mój mąż Krzysztof milczał, jego krewni udawali, iż nic się nie dzieje, a ja stałam jak osaczony zwierzak, rozumiejąc, iż nikt mnie nie wesprze. Wtedy podjęłam decyzję: spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do mamy, Bożeny Nowak. Dość już znoszenia – nie zamierzam żyć tam, gdzie moje uczucia są ignorowane, a mną sterują jak marionetką.

Z Krzysztofem jesteśmy małżeństwem od trzech lat, a przez cały ten czas starałam się być „dobrą synową”. Danuta od początku dawała mi do zrozumienia, iż mam się dostosować do ich rodziny. Mieszkaliśmy w jej dużym mieszkaniu – tak zadecydował Krzysztof, bo „mamie samej jest ciężko”. Zgodziłam się, myśląc, iż dam radę. Ale teściowa krytykowała wszystko: jak gotuję, jak sprzątam, choćby jak się ubieram. „Kinga – mawiała – musisz wyglądać godnie, jesteś żoną mojego syna!” Znosiłam to, bo kochałam Krzysztofa i chciałam zachować spokój. Ale ta sytuacja z kredytem stała się kroplą, która przepełniła czarę.

Wszystko zaczęło się od tego, iż Danuta postanowiła wyremontować dom letniskowy nad Zalewem Zegrzyńskim. Chciała nowy taras, drogie meble, a choćby basen. „To dla całej rodziny!” – oświadczyła. Ale brakowało jej pieniędzy, więc zaproponowała, żebyśmy z Krzysztofem wzięli kredyt. Byłam przeciw: mieliśmy już przecież kredyt mieszkaniowy, a ja odkładałam na kurs, by zmienić pracę. „Danuta – powiedziałam – to za drogie, nie damy rady”. Ona tylko machnęła ręką: „Kinga, nie bądź egoistką, to dla wspólnego dobra!” Krzysztof, jak zwykle, nie odezwał się ani słowem, a ja poczułam, iż spychają mnie do ściany.

Podczas rodzinnej kolacji teściowa postawiła sprawę jasno: „Krzysiu, Kinga, bierzecie kredyt, już dogadałam się z projektantem. Umowa to umowa!” Próbowałam protestować: „Nie możemy, mamy swoje zobowiązania!” Ale przerwała mi: „Jeśli nie chcecie, sama podpiszę, ale płacić będziecie wy!” Krzysztof tylko mruknął: „Mamo, pomyślimy”, a jego siostra i szwagier wbili wzrok w talerze, jakbym była powietrzem. Nikt nie powiedział: „Kinga ma rację, to niesprawiedliwe”. Poczułam się obca w tym domu, gdzie moje zdanie nic nie znaczy.

Tej nocy nie spałam, zastanawiając się, co robić. Kiedy próbowałam porozmawiać, Krzysztof odparł: „Kinga, nie dramatyzuj, mama chce tylko dobrze”. Dla kogo dobrze? Dla siebie? A moje plany, moje nerwy – to się nie liczy? Zrozumiałam: jeżeli zostanę, zmiażdżą mnie. Rano spakowałam walizkę. Krzysztof był w szoku: „Gdzie idziesz?” Odpowiedziałam: „Do mamy. Nie mogę tak dłużej”. Próbował zatrzymać: „Kinga, pogadajmy!” Ale moja decyzja była już jasna. Danuta, widząc moje rzeczy, prychnęła: „Uciekaj do mamusi, skoro nie szanujesz rodziny”. Rodziny? Ona to nazywa rodziną?

Moja mama, Bożena, przyjęła mnie z otwartymi ramionami. „Kinga – powiedziała – dobrze zrobiłaś. Nikt nie ma prawa cię zmuszać”. U niej wreszcie poczułam się jak w domu. Opowiedziałam jej wszystko, a ona tylko potrząsała głową: „Jak można tak naciskać na człowieka?” Mama zaproponowała, żebym u niej zamieszkała, póki nie podejmę decyzji, co dalej. A ja jeszcze nie wiem. Część mnie chce wrócić do Krzysztofa, ale tylko jeżeli zrozumie, iż nie jestem jego dodatkiem, tylko osobą. Druga część myśli: może to szansa, by zacząć od nowa?

Przyjaciółka, której się wyżaliłam, poklepała mnie po plecach: „Kinga, brawo, iż wyszłaś. Niech teraz sami się martwią o swój kredyt!” Ale dodała: „Porozmawiaj z Krzysztofem, daj mu szansę”. Szansę? Jestem gotowa, ale tylko jeżeli stanie po mojej stronie, a nie matki. Na razie dzwoni, prosi, żebym wróciła, ale słyszę, iż wciąż się waha. „Kinga, mama nie chciała cię urazić” – mówi. Nie chciała? A co w takim razie chciała? Żebym cicho wzięła kredyt i żyła pod jej dyktando?

Teraz szukam nowej pracy, żeby być niezależna finansowo. Mama pomaga i czuję, jak wracają mi siły. Danuta oczywiście nie przeprosi – należy do tych, którzy zawsze mają rację. Ale już nie będę jej marionetką. Wyjechałam nie tylko do mamy – wyjechałam do siebie. A Krzysztof niech zdecyduje, czy chce być ze mną, czy z letnim domem swojej mamy. Ja już wiem: dam sobie radę, choćby jeżeli trzeba będzie zacząć od zera.

Idź do oryginalnego materiału