Z archiwum na płyty

kulturaupodstaw.pl 11 miesięcy temu
Zdjęcie: fot. Filharmonia Poznańska im. T. Szeligowskiego


Fitelberg był także kompozytorem

W powszechnej świadomości utarło się przekonanie, iż Grzegorz Fitelberg był wybitnym dyrygentem. Rzadko pamięta się, iż był także skrzypkiem i… kompozytorem. Wspólnie z kolegami – Karolem Szymanowskim, Ludomirem Różyckim i Apolinarym Szeluto – założyli w 1905 roku Spółkę Nakładową Młodych Kompozytorów Polskich. Jako siedzibę nie bez powodu wybrali Berlin, jeden z najważniejszych ośrodków życia muzycznego tamtych czasów. Głównym postulatem młodych kompozytorów było odnowienie rodzimej muzyki poprzez nawiązywanie do ówczesnych nurtów awangardowych obecnych w zachodniej Europie, co miało wpłynąć na wypracowanie nowych założeń polskiego stylu narodowego. gwałtownie okazało się, iż Fitelberga bardziej od komponowania i grania interesowało dyrygowanie. Jego dorobek twórczy w porównaniu do kolegów ze Spółki jest niewielki, co nie znaczy – gorszy.

Grzegorz Fitelberg, Symfonia e-moll op. 16, Filharmonia Poznańska im. T. Szeligowskiego, dyr. Łukasz Borowicz

Pozostawił po sobie m.in. dwie symfonie, poemat symfoniczny „Pieśń o sokole” op. 18, „Rapsodię polską” op. 35. Niemal wszyscy krytycy za życia kompozytora zwracali uwagę na symfoniczność utworów i wyczucie możliwości orkiestry. Po 1908 roku ten utalentowany i wszechstronny artysta (a także zręczny menedżer) wyciszył się jako kompozytor, częściej zajmował się instrumentacją dzieł kolegów i koleżanek.

Łukasz Borowicz postanowił przywrócić pamięć Fitelberga – kompozytora i nagrał z Orkiestrą Filharmonii Poznańskiej I symfonię e-moll op. 16 na orkiestrę symfoniczną z 1904 roku.

Szef artystyczny poznańskich filharmoników jest przekonany, iż to jedna z ciekawszych symfonii tego okresu. I trudno się z nim nie zgodzić, ponieważ jest to utwór świetnie zorkiestrowany, dzieło stylistycznie niespóźnione w stosunku do muzyki europejskiej swojego czasu, i co najważniejsze – pobrzmiewają w nim echa polskości, tak ważnej dla grupy kompozytorów skupionych w Spółce Nakładowej Młodych Kompozytorów Polskich. Szkoda, iż dyrygent, który tak bardzo dbał o popularyzowanie muzyki swoich rówieśników, nie zatroszczył się o swoje utwory.

Łukasz Borowicz zapełnia „muzyczne białe plamy”, pokazując, iż symfonika okresu Młodej Polski nie ogranicza się li tylko do twórczości Szymanowskiego i Karłowicza.

Grzegorz Fitelberg, Symfonia e-moll op. 16, Filharmonia Poznańska im. T. Szeligowskiego, dyr. Łukasz Borowicz

Nagranie Filharmonii Poznańskiej im. T. Szeligowskiego dostępne jest zarówno na płycie CD, jak też limitowanej płycie winylowej.

Muzyka włoska w polskim wykonaniu

Płyta „Clori” otwiera dla odmiany cykl nagrań muzyki włoskiej XVII wieku. Na pierwszym krążku można usłyszeć 12 pieśni skomponowanych przez Giovanniego Stefaniego, Biagio Mariniego i Carla Milanuzziego. Nie ukrywam, iż muzyka dawna nie jest tą, której słucham każdego dnia. A jednak do „Clori” wracam. Nie jestem do końca pewien, ile w tym zasługi kompozytorów, a ile wykonawców. Wiem tylko jedno: ci drudzy wykonali tytaniczną robotę.

fot. Ensemble del Passato

W XVII wieku włoskie pieśni i tańce królowały na dworach całej Europy. Te pierwsze mają większe szanse na popularyzację dzisiaj, bo zachowały się teksty i partytury, które w wyniku badań muzykologicznych dają się odtworzyć. Zespół Ensemble del Passato tworzą: Anna Budzyńska – śpiewaczka, Henryk Kasperczak – kompozytor i lutnista, i Maciej Kończak – gitarzysta i lutnista. Są oni jednocześnie badaczami. Sami pracują na materiałach archiwalnych.

W książeczce towarzyszącej płycie w przystępny sposób objaśniają drogę, jaką musieli przejść, zanim wyszli na estradę i zanim weszli do studia nagraniowego. Wybrani przez nich kompozytorzy zapisywali swoje pieśni, używając tak zwanego szyfru alfabeto. Dla przeciętnego odbiorcy to tylko ciekawostka, ale dla wykonawców duży wysiłek intelektualny, który się opłacił. Dogłębna znajomość partytur i tekstów sprawia, iż te włoskie siedemnastowieczne piosenki stają się bliższe współczesnemu odbiorcy. Nie bez znaczenia jest pomysł zamieszczenia w książeczce tekstów oryginalnych w tłumaczeniu na języki polski i angielski.

Z mojego punktu widzenia najciekawszy w tym przedsięwzięciu wydawniczym jest fakt, iż jego twórcy sięgnęli nie po wielkie dzieła, ale właśnie po piosenki wówczas popularne, powiązane z modnymi tańcami. Słuchając ich, wyobrażam sobie, iż można by je także tańczyć. Anna Budzyńska z kolegami brzmi fantastycznie (dotąd znałem ją z innego repertuaru). Lata śpiewania muzyki dawnej zaprocentowały.

Na marginesie

Słuchając nagrań I symfonii e-moll op. 16 Grzegorza Fitelberga i siedemnastowiecznych pieśni włoskich, puściłem wodze fantazji.

A może by tak zacząć tworzyć kolekcję nagrań polskiej muzyki baletowej. W tej dziedzinie choćby współczesne kompozycje czasami realizowane na scenie pozostają w rękopisach i zalegają w archiwach. Nikt ich nie nagrał.

A szkoda.

Idź do oryginalnego materiału