Wyszłam za rozwodnika, a teraz myślę o rozwodzie: jego córka chce zamieszkać z nami w jednopokojowym mieszkaniu.

twojacena.pl 20 godzin temu

Wyszłam za mąż za rozwodnika, a teraz sama myślę o rozwodzie: jego córka zamierza zamieszkać z nami w kawalerce.

Gdzieś ponad dwa lata temu, gdy zdecydowałam się na ślub z mężczyzną po rozwodzie, nie miałam żadnych wątpliwości ani uprzedzeń. Nie bałam się jego przeszłości – wręcz przeciwnie, myślałam, iż docenia związki i rozumie wartość rodziny. Nasz związek wydawał się mocny, aż do dnia, gdy jedna wiadomość wywróciła wszystko do góry nogami.

– niedługo przyjedzie do nas Ola. Dostała się na uniwersytet i na początku zamieszka z nami. Może na kilka miesięcy, a może na dłużej. Zobaczymy – oznajmił mąż od progu, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.

Zamarłam. Świat nagle stracił sens. Kawalerka. My we dwoje. A teraz jeszcze dorosła dziewczyna, choćby i jego córka. Nie mogłam pojąć, jak mógł uznać to za coś oczywistego. Wściekłość narastała we mnie jak fala.

– Dlaczego ma z nami mieszkać? – spytałam wprost. – Dlaczego nie akademik? Wszyscy studenci tam żyją – i jakoś sobie radzą! Sama dzieliłam pokój z dwiema dziewczynami, studiowałam, przeżyłam i skończyłam z wyróżnieniem. Dlaczego ona ma być wyjątkiem?

Ale moje słowa jakby zraniły męża. Jego twarz zrobiła się czerwona, głos nabrał twardego tonu:

– Czy ty w ogóle rozumiesz, iż to MOJA córka? JEDYNA! Tęskniłem za nią przez wszystkie te lata. Jak ona ma mieszkać w akademiku, wiedząc, iż ja jestem tuż obok, a drzwi naszego domu są dla niej zamknięte?

I poszło jak lawina. Powiedział, iż decyzja już zapadła, a moje zdanie go nie interesuje. W tej samej chwili poczułam, jak całe moje życie, cały trud, który włożyłam w nasz związek, został zmięty i wyrzucony jak śmieć. Ja – jestem nikim. Nie mam głosu. choćby we własnym domu jestem tylko lokatorką, a nie żoną.

Tak, Ola to dobra dziewczyna. Grzeczna, spokojna, inteligentna. Nigdy nie mówiłam o niej źle. Ale co z tym, iż w naszej maleńkiej kawalerce nie ma miejsca choćby dla dwojga, nie mówiąc już o trzeciej osobie? Gdzie ona będzie spała? Gdzie się uczyła? Jak mamy dalej żyć – w ścisku, bez prywatności? Gdzie znajdzie się czas tylko dla nas? Gdzie ja, jako kobieta, a nie przypadkowa współlokatorka?

Nie wytrzymałam. Powiedziałam: „Ona tu nie zamieszka”, i wyszłam, zatrzaskując drzwi. Później długo błąkałam się po ulicach, płacząc. Do histerii. To choćby nie chodzi o Olę. To o mnie. O to, iż mój mąż podjął jedną z najważniejszych decyzji, nie pytając mnie o zdanie. O to, iż dla niego jestem tylko dodatkiem do mieszkania.

Teraz nie wiem, co robić. W głowie kołacze mi się tylko jedno: po co być z kimś, kto cię nie słucha? Po co poświęcać swój komfort dla kogoś, kto w każdej chwili może rzucić: „Nie obchodzi mnie, co myślisz”.

Wiem, iż to dopiero początek. Będzie jeszcze gorzej. On zawsze będzie wybierał między mną a córką. A wszyscy już wiemy, kogo wybierze. jeżeli teraz czuję się jak intruzka we własnym domu, to co będzie dalej?

Czasem najtrudniejszym wyborem jest odejść od kogoś, kogo się kocha. Ale jeszcze trudniej – zostać tam, gdzie twoje uczucia nic nie znaczą.

Idź do oryginalnego materiału