Wyjść za mąż przez Kolę

newsempire24.com 1 godzina temu

Szczęśliwe dzieciństwo Krzysia skończyło się, gdy miał pięć lat. Pewnego dnia rodzice nie przyszli po niego do przedszkola. Wszystkie dzieci już zostały odebrane, a on siedział przy stoliku i rysował siebie, mamę i tatę. Wychowawczyni spoglądała na niego i cały czas wycierała policzki. W końcu podeszła, chwyciła go w ramiona, mocno przytuliła i powiedziała:

Cokolwiek się stanie, nie możesz się bać, Krzysiu. Musisz być teraz dzielny. Rozumiesz mnie? Rozumiesz, malutki?

Chcę do mamy odpowiedział cicho.

Zaraz przyjdą ciocia i wujek. Pójdziesz z nimi, Krzysiu. Będzie tam dużo innych dzieci, tylko nie płacz.

Przytuliła go mocno, a jej twarz była mokra od łez.

Potem wzięli go za rękę i zaprowadzili do samochodu. Na pytanie, kiedy zobaczy mamę, powiedzieli mu, iż rodzice są daleko i dziś nie mogą po niego przyjść. Krzyś trafił do dużej sali z innymi chłopcami. Ale rodzice nie pojawili się ani następnego dnia, ani kolejnego. Chłopiec bardzo tęsknił i płakał w nocy, aż dostał gorączki.

Dopiero pani w białym fartuchu poważnie z nim porozmawiała, gdy wyzdrowiał. Powiedziała, iż jego rodzice są teraz bardzo daleko w niebie. I nie mogą stamtąd wrócić. Ale zawsze są blisko, patrzą na niego, wszystko o nim wiedzą, dlatego musi być grzeczny i nie chorować, żeby nie byli smutni.

Ale Krzyś nie uwierzył. Patrzył w niebo i nie widział nikogo oprócz ptaków i chmur. Postanowił więc, iż za wszelką cenę ich odnajdzie.

Najpierw dokładnie przeszukał plac zabaw. W końcu znalazł dziurę za krzakiem, gdzie pręty ogrodzenia były wygięte. Ale mógł się tam przecisnąć tylko do połowy. Zaczął więc kopać tunel. Powoli robił postępy ziemia była luźna, z piaskiem. niedługo między najszerszymi prętami zrobił się przejście.

Krzyś przecisnął się na drugą stronę. Biegł, ile sił w nogach, uciekając od znienawidzonego domu dziecka. Ale nie znał miasta i gwałtownie się zgubił. Musiał znaleźć swój dom, ale wszystkie budynki wyglądały tak samo.

Nagle na przejściu zobaczył kobietę bardzo podobną do mamy taką samą sukienkę w groszki, zgrabny kok jasnych włosów.

Mamo! rzucił się w jej stronę.

Nie usłyszała go, choćby się nie odwróciła.

Mamo! złapał ją za rękę, gdy ją dogonił.

Kobieta odwróciła się, przykucnęła i spojrzała mu w oczy.

To nie była jego mama.

Ewa zakochała się na zawsze, gdy miała dwadzieścia lat. Z Witkiem tworzyli wspaniałą parę. Poznali się przypadkiem, na letniej potańcówce. Chłopak podszedł do niej, zawstydzony, i zaprosił do tańca. Od razu się dogadali. Nie odstępował jej już na krok i odprowadził do domu.

Nie długo się spotykali po trzech miesiącach wzięli ślub. Żyli w zgodzie, ale po trzech latach Ewa dowiedziała się, iż nie może mieć dzieci. Witek nie mógł się z tym pogodzić, więc ciągle jeździli po sanatoriach i lekarzach. W końcu zaakceptowali, iż własnego dziecka nie będą mieli. Pewnego dnia Witek powiedział, iż mogą adoptować malucha z domu dziecka.

Ale Ewa tak bardzo kochała męża, iż zaproponowała mu rozwód. Mieli już prawie trzydzieści lat, wciąż byli młodzi. Witek mógł znaleźć inną, która dałaby mu szczęście. A ona jakoś przeżyje sama.

Ale Witek się nie zgodził. Przysiągł, iż jej nie opuści. Wtedy Ewa wymyśliła podstęp. Przyznała się, iż go już nie kocha i ma kogoś innego. Witek nie chciał w to uwierzyć.

Następnej nocy nie wróciła do domu. Zjawiła się nad ranem, pachnąc winem i męskimi perfumami. Na pytania męża odpowiadała tylko jedno ma kochanka. W końcu Witek zgodził się na rozwód.

Gdy Krzyś zawołał Ewę mamo, była już dwa miesiące po rozwodzie. Czuła się okropnie, tęskniła za mężem i martwiła się o niego. A teraz obcy chłopiec nazwał ją tym słowem serce podskoczyło jej do gardła.

Co się stało, maleńki? Zgubiłeś się? zapytała łagodnie.

Szukam mamy i taty. Powiedzieli mi, iż są w niebie, ale ja nie wierzę rozpłakał się Krzyś.

Chodź, mieszkam niedaleko. Dam ci pyszne ciastka, chcesz?

Wzięła go za rękę i poszli.

W domu Krzyś zajadał się ciastkami, które kupiła po drodze, popijając je aromatyczną herbatą z liśćmi porzeczki. Opowiedział Ewie, co go spotkało. Widać było, iż dawno nie jadł słodyczy starsi chłopcy mu je odbierali. Przezywano go i czasem dostawał bolesne kuksańce.

Ewie zrobiło się go strasznie żal.

Chcesz, Krzysiu, żebym cię zabrała? Będziemy razem mieszkać. A gdy dorośniesz, wszystko zrozumiesz. I kiedyś na pewno spotkasz swoich rodziców, ale to nie będzie szybko.

Krzyś przytaknął.

Ewa zadzwoniła do domu dziecka i zgłosiła znalezienie chłopca. Przywiozła go tam sama, rozmawiała z wychowawcami, żeby lepiej pilnowali dzieci. Zaczęła go odwiedzać codziennie. Ale nie mogła go zabrać.

Miała pracę, mieszkanie, ale nie miała męża. A samotnej kobiecie nikt nie dałby dziecka na adopcję. Po raz pierwszy żałowała, iż wymusiła rozwód. Ale jak teraz odzyskać Witka?

Postanowiła więc dogadać się z kolegą z pracy Stanisławem o fikcyjnym małżeństwie. Był po rozwodzie, choć lubił uganiać się za spódniczkami, to dobry fachowiec. I z pracy dostałby świetne referencje.

Stanisław najpierw się wahał, ale w końcu się zgodził pod warunkiem, iż wszystko ma swoją cenę. Ewa od dawna mu się podobała, teraz była wolna. Oczekiwał kolacji przy świecach… z dalszym ciągiem. Ewę to oburzyło wciąż kochała męża i nie wyobrażała sobie nikogo innego.

Ale gdy wieczorem poszła do Krzysia, zobaczyła u niego siniaka pod okiem. Stars

Idź do oryginalnego materiału