Wujek Sknerus i Dziesięciocentówka Nieskończoności – recenzja komiksu

popkulturowcy.pl 2 dni temu

Ekipa z Kaczogrodu powraca, by zmierzyć się z zagrożeniem na skalę multiwersum. Do tego Wujek Sknerus i Dziesięciocentówka Nieskończoności został stworzony przez Jasona Aarona. Czy mogło coś pójść źle?

Wujek Sknerus rzuca się w wir swojej najbardziej fantastycznej przygody i bada multiwersum, żeby nie pozwolić Sknerusowi z alternatywnego wymiaru zostać wszechpotężnym i niewyobrażalnie bogatym Sknerusem ponad wszystkimi! Kiedy słynny skarbiec niespodziewanie zostaje okradziony przez złodzieja, najtwardszy kaczor świata musi podjąć nietypową misję u boku nadzwyczaj zaskakujących sojuszników: innych wersji samego siebie!

– opis wydawcy

Wujek Sknerus i Dziesięciocentówka Nieskończoności powstał z inicjatywy Jasona Aarona, który – jak pisze w przedmowie – jest ogromnym fanem Disneya i Kaczogrodu. Na potrzeby tego komiksu zwrócono się do najlepszych rysowników na świecie takich jak Alex Ross czy Esad Ribić, żeby stworzyli alternatywne okładki. Samo nazwisko Aarona kojarzy mi się z niezwykłą jakością scenariusza. Przykładem mogą być świetne 4 tomy Wolverine’a czy cała seria Thora i Potężnej Thor z eventem Wojny Światów. Tym razem jednak bardzo się zawiodłem…

Zobacz także: Asteriks. Przygody Gala Asteriksa. Tom 1 – recenzja komiksu

Nie mając wcześniej kompletnie styczności z Dziesięciocentówką Nieskończoności, najbardziej zaskoczyło mnie, jaka jest krótka. A koszt jest dość spory, bo okładkowa cena to 69,99 zł. Dostajemy za to zaledwie 96 stron. Do tego jedynie 30 [!] zawiera plansze komiksowe. Pomijając wywiady, wstęp i okładki alternatywne, płacimy ponad 2 złote za planszę komiksu. Cholernie dużo, nie bójmy się tego stwierdzenia. Strony nie są naszpikowane dialogami, bo tych też jest tyle, co kot napłakał. Przez to lektura samego komiksu jest na maksymalnie 10 minut. Przypominam: wszystko za „jedyne” 69,99 zł…

kadr z komiksu

Aaron pisze w przedmowie, iż ma nadzieję, iż kogoś zachęci tym komiksem do sięgnięcia po dzieła Carla Barksa. Gdybym miał się jednak tym sugerować przy wyborze kolejnych lektur, to po takiej reklamie w żadnym razie bym po nie nie sięgnął. Sama przedmowa była ciekawsza niż cała zawartość. Twórca, nakreślając swoją zażyłość z bohaterami Kaczogrodu, narobił mi smaku na pyszne danie główne znajdujące się dalej. Jednak im dalej w las, tym gorzej. Zaczęło się obiecująco, a później fabuła tak przyśpieszyła, iż całości nie mogę przyrównać choćby do zwiastuna filmowego. To był jedynie teaser. Tym bardziej iż zdarzają się strony, gdzie dialogi między postaciami niemal nie istnieją. Patrząc na to, iż zawartość to tylko 30 stron, a na kilku z nich tych dialogów nie było, to jest to spory procent całości.

Zobacz także: Jonka, Jonek i Kleks. Wydanie jubileuszowe. Tom 1 – recenzja komiksu

Pomijając niemal nieistniejącą fabułę, to można pochwalić oprawę wizualną komiksu. Opowiadał za nią szereg artystów: Paolo Mottura, Francesco D’Ippolito, Lucio De Giuseppe, Alessandro Pastrovicchio i Vitale Mangiatordi. Udało im się stworzyć piękne ilustracje, które nieraz wyglądały jak żywcem wyjęte z animacji. Niestety negatywnie w moich oczach wypadło rozmieszczenie kadrów, bo w dwóch momentach trudno było mi wydedukować, który jest pierwszy. Takie kwestie nie powinny się zdarzyć, bo mocno wybijają z lektury.

kadr z komiksu

Zależnie od czytelnika można traktować zawartość dodatków w tym tomie różnie. Dla jednego wywiady będą interesujące na tyle, żeby cieszyć się z ich dołączenia. Dla drugiego może być to kompletnie niepotrzebny element, jedynie na siłę rozciągający komiks. Osobiście należę do trzeciej grupy: najchętniej czytałem wywiady z twórcami, z którymi spotykałem się częściej w komiksach i których uwielbiam (jak Alex Ross czy Esad Ribić). W ich przypadku byłem ciekawy, jakie mają zdanie na temat Kaczogrodu. Pozostałe wywiady – mówiąc brzydko – mało mnie interesowały, tym bardziej iż każdy twórca dostał takie same pytania. Przez to, czytając już któryś raz z kolei: Jak Pan się czuł, kiedy został Pan poproszony o narysowanie okładki?, miałem ochotę zamknąć komiks i już do niego nie wrócić.

Zobacz także: Na wyspie Umpli-Tumpli – recenzja komiksu. Powrót do dzieciństwa

To, co jakkolwiek ratuje kwestię ceny Dziesięciocentówki, to fakt, iż czytelnicy mają wybór o ile chodzi o wydanie. W tym samym czasie komiks wyszedł również w postaci Giganta, ale za znacznie mniejszą cenę okładkową – 24,99 zł. Do tego zawiera znacznie więcej historii, bo całość ma ponad 250 stron. W zestawianiu tych dwóch wydań, bez wahania polecam Giganta. Zostając jeszcze przy kwestii edycji komiksu w twardej oprawie, to mamy możliwość wyboru jednej z okładek. Tej autorstwa Alexa Rossa i tej znajdującej się poniżej – Lorenzo Pastrovicchiego. Dodatkowo każdy album zawiera lnsert w postaci jednej z 14 okładek alternatywnych. Niby fajny dodatek, jednak wciąż nie usprawiedliwia tak wysokiej ceny.

okładka komiksu, Lorenzo Pastrovicchio

Wujek Sknerus i Dziesięciocentówka Nieskończoności choćby pomimo mojej sympatii do Jasona Aarona zostanie dla mnie największym rozczarowaniem roku. Wysoka cena oferująca jedynie 30 stron samego komiksu to dla mnie przegięcie. Lektura miała zachęcić do sięgnięcia po klasyczne opowieści z Kaczogrodu, jednak stało się wprost odwrotnie. Wydaje się, iż komiks w tej formie został wydany jedynie dla kolekcjonerów, bo innego celu nie widzę.

Źródło grafiki głównej: okładka komiksu

Idź do oryginalnego materiału