10 maja 2023
Zamknęłam plik i wysłałam go na służbową skrzynkę. W poniedziałek w biurze otworzę, wydrukuję, przypnę pieczątkę i złożę sprawozdanie. Koniec! Wolność!
Pracuję jako księgowa w małej firmie w Warszawie. Obowiązków dużo, ale pensja przyzwoita, a biuro mam dwa kroki od domu – nie tracę czasu w stanie w korkach czy tłoczenie się w zatłoczonym tramwaju. Rano spacerkiem, świeżym powietrzem.
W dziale księgowości same kobiety. Z nikim się nie zaprzyjaźniłam. Większość ma rodziny, dzieci, a ja jestem sama. jeżeli któraś prosi o pomoc, żebym przejęła część jej pracy, nie odmawiam. Pracuję w domu wieczorami i w weekendy. Jak dziś.
W sobotę wstałam wcześnie i od razu siadłam do laptopa. Sprawdziłam wszystko po raz ostatni i wysłałam plik. Teraz czas na śniadanie i… Zastanawiałam się, co zrobię potem, ale przerwał mi telefon.
– Hania, cześć! – rozległ się wesoły kobiecy głos.
– Cześć… – odpowiedziałam ostrożnie. – Kto mówi?
– No żartujesz! To ja, Kinga!
– Kinga? – powtórzyłam niedowierzająco. – Jesteś w Warszawie?
– Jeszcze nie, ale za chwilę będę – zaśmiała się.
Zamarłam. Ostatnią osobą, której się spodziewałam, była Kinga. Po tym, jak mnie zdradziła piętnaście lat temu, nie miałyśmy kontaktu. Żałowałam, iż nie zmieniłam numeru.
– Haniu, nie mam w Warszawie nikogo oprócz ciebie – przerwała ciszę Kinga. – Możesz mnie przyjąć? Proszę. Rozwiodłam się z Kamilem. Chcę zacząć od nowa. – Jej głos brzmiał cicho i pokornie.
Nie chciałam jej widzieć. Ale tyle lat minęło, dawno to przemilczałam. No i ciekawe, co słychać w naszym rodzinnym mieście. Dobrze. Spotkam ją, pokażę, gdzie trzeba, i koniec.
– O której przyjeżdżasz? – spytałam bez entuzjazmu.
– Za dwadzieścia minut. Przyjdziesz? – Głos Kingi zabrzmiał radośniej.
– Autobusem i metrem zajmie mi to z godzinę. Będziesz czekać? Nie ruszaj się z głównego holu. – Słuchałam własnych słów i nie wierzyłam, iż jadę po nią.
– Będę czekać – obiecała.
Z westchnieniem spojrzałam na zimny czajnik, umyłam się, nałożyłam lekki makijaż, ubrałam się i wyszłam. Wynajmuję maleńkie mieszkanko na jednym z warszawskich osiedli. Dla jednej osoby wystarczy, a tanio.
W głównym holu dworca poczułam dezorientację. Jak znajdę Kingę w tym tłumie? Nie widziałyśmy się piętnaście lat – czy w ogóle ją rozpoznam? Szłam środkiem, żeby była mnie łatwiej zobaczyć.
– Hania! – ktoś zawołał.
Spod kiosku podbiegła Kinga – niby ta sama, ale inna. Przytyła, rozjaśniła włosy, mocny makijaż postarzał ją, ale poznałam ją od razu.
Rzuciła mi się na szyję.
– Nareszcie. Ledwo stoję. – Wzięła mnie pod rękę i pociągnęła do kiosku, gdzie stały jej walizka i ogromna torba.
– Nie można tak zostawiać bagażu – powiedziałam, bo trzeba było coś powiedzieć.
– No i nie ukradli. Zresztą pieniądze i dokumenty mam przy sobie. – Spojrzała wymownie na swój dekolt.
Pokręciłam głową. Wokół każdy miał swoje sprawy, nikt na nas nie patrzył.
Kinga ułożyła torbę na walizce i spojrzała pytająco.
– Gdzie chcesz jechać? – spytałam, wzdychając.
– Wciąż się gniewasz? Chciałam cię prosić… Mogę u ciebie zostać kilka dni, dopóki nie wynajmę mieszkania? – Przygryzła wargę.
„Bezczelność. Odbiła mi chłopaka, a teraz chce się wprowadzić. Powinnam było nie odbierać…”.
– Chodź – powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.
Kinga coś mówiła, ale udawałam, iż nie słyszę, skupiona na omijaniu ludzi. W końcu i ona zamilkła, sapiąc za mną.
– Myślałam, iż mieszkasz w centrum. W ogóle nie przypomina Warszawy – powiedziała rozczarowana, gdy wprowadziłam ją do mieszkania. – Nie martw się, wynajmę coś i wyprowadzę się. Mieszkasz sama? W przedpokoju stoją męskie kapcie.
„Zauważyła. Trzeba było schować”.
– Mieszkam sama, to dla gości.
Kinga rzuciła się na kanapę i wyciągnęła nogi.
– Jestem w Warszawie! Nie wierzę.
Podgrzałam herbatę, wyjęłam chleb i wędlinę.
– Masz wino? Wypijemy za spotkanie – zaproponowała Kinga.
Wyjęłam niedopitą butelkę i dwa kieliszki.
Kinga piła, nie zauważając, iż ja tylko przytknęłam kieliszek do ust. Opowiadała: rozwiodła się z Kamilem zaraz po ślubie – z przodu piękny, a charakter okropny. Drugi mąż był starszy, ale wyszła dla pieniędzy. Zdradziła go z kierowcą i z hańbą wyrzucili ją z domu. Rozwód wyczerpał ją, ale została jej gotówka. Postanowiła zacząć od nowa w Warszawie.
– Dobrze zrobiłaś, iż od razu po szkole stąd uciekłaś. W naszym zadupiu nudy…
Nie musiałam wyjeżdżać do Warszawy, żeby zostać księgową. Z Kamilem chodziliśmy razem od trzeciej klasy. W noc przed studniówką planowaliśmy ślub po moim technikum. A po balu Kinga go upiła i przespała się z nim. Potem powiedziała, iż jest w ciąży – co było kłamstwem. Ale Kamil uwierzył i ożenił się z nią.
Płakałam, ale postanowiłam wyjechać. Nie byłam orłem, nie pchałam się na studia. Chciałam gwałtownie zarobić na siebie. Gdy prawda o ciąży wyszła na jaw, rozwiedli się.
– Nic, córeczko. Nie wpuszczaj Kingi z powrotem do życia. A Kamil… Skoro tak łatwo o tobie zapomniał, to znaczy, iż nie kochał. Lepiej, iż stało się to teraz niż po ślubie.
Słuchając Kingi, przypomniałam sobie słowa mamy. Cieszyłam się, iż nie wspomniałam jej o Marku.
Poznaliśmy się pół roku temu w metrze. Warszawiak, rodzice kupili mu mieszkanie, ale byli wybredni co do jego dziewczyn. Spodobalam im się. „Poważna, z klasą, co rzadko się zdaje u przyjezdnych” – powiedziała jego mama.
Po Kamilu nie wiązałam się na poważnie z nikim. A z Markiem chciałam się zestarzeć, jeździć na działkę, wychowywać dzieci…
Teraz Marek był w delegacji doAle gdy wrócił i zobaczył, iż Kinga w końcu się wyprowadziła, uśmiechnął się tylko i powiedział, iż od dziś będzie pilnował, żeby nikt już nigdy nie zakłócił naszego spokoju.