Mówiono, iż ma aparycję hollywoodzkiego aktora - porównywano go do Jamesa Deana, Humphreya Bogarta czy Marlona Brando. Ale Tadeusz Janczar wyróżniał się przede wszystkim niezaprzeczalnym talentem. Andrzej Wajda nazwał go mistrzem w swoim fachu i obsadził go w swoich filmach - "Pokolenie", a następnie "Kanał". To w tym drugim obrazie, nagrodzonym na festiwalu w Cannes, Tadeusz Janczar i Teresa Iżewska stworzyli jeden z najbardziej przejmujących duetów w historii polskiego kina. Aktor wojenną rzeczywistość znał z autopsji - nie tylko walczył w Szarych Szeregach i AK, ale też stracił wówczas ojca i siostrę. Trauma tamtych dni odcisnęła na psychice Tadeusza Janczara piętno. Rozpadło się jego pierwsze małżeństwo, początkowo nie potrafił też zbudować relacji z synem. Kiedy był u szczytu sławy, zdiagnozowano u niego chorobę afektywną dwubiegunową. Z jej powodu wycofał się w cień, czterokrotnie próbował targnąć się na własne życie. Na chwilę jednak powrócił do zawodu, ale kolejna druzgocąca diagnoza okazała się ostatecznym ciosem, po którym aktor już się nie podniósł.
REKLAMA
Zobacz wideo Ta aktorka wciąż czeka na rolę życia
Aktor na rozkaz
Tadeusz Janczar przyszedł na świat 25 kwietnia 1926 w Warszawie jako Tadeusz Musiał. Był drugim dzieckiem Stefana Musiała, podoficera zawodowego Wojska Polskiego i Władysławy z domu Janczak. Ojciec chłopca i jego starszej siostry Janiny pracował jako pirotechnik w Zakładach Amunicyjnych "Pocisk". Ale tuż po tym, kiedy wybuchła wojna, został zastrzelony przez wkraczających do Polski radzieckich żołnierzy. Niestety dla 13-letniego wówczas Tadeusza nie był to koniec tragicznych wydarzeń. Wraz z matką i siostrą chłopak musiał uciekać z domu i tułał się po Polsce, starając się uciec od niebezpieczeństw wojny. Podróż okazała się zbyt ciężka dla siostry Tadeusza, Janiny. Dziewczyna z wycieńczenia zachorowała na gruźlicę i zmarła. Śmierć, jak sam później wspominał, najbliższej mu osoby, odcisnęła na psychice młodego chłopaka piętno, które po latach miało o sobie dać znać. Tymczasem jednak Tadeusz starał się być silny i pomóc matce, dlatego zatrudnił się w fabryce zabawek przy ul. Ząbkowskiej w Warszawie. Walczył też za ojczyznę - najpierw w Szarych Szeregach, a następnie w AK.
Tadeusz Janczar zasłynął rolą powstańca, sam jednak nie wziął udziału w bohaterskim zrywie. Nie z braku woli - pozostał po stronie praskiej stolicy na skutek nieudanej próby sforsowania Wisły. Bardzo prawdopodobne, iż dzięki temu, w przeciwieństwie do bohaterów "Kanału", ocalił życie. Wstąpił do 1. Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, z którą dotarł aż do Berlina. Po drodze grał we frontowym teatrze. Nie wiązał jeszcze wówczas swojej przyszłości ze sceną. "Zostaliśmy aktorami na rozkaz" - wspominał po latach Janczar. Jednak po tym, jak zakosztował aktorstwa, postanowił zająć się nim na poważnie. Dlatego, kiedy skończyła się wojna, zdał do Szkoły Dramatycznej Janusza Strachockiego. To właśnie tam Tadeusz Musiał stał się Tadeuszem Janczarem. Pseudonim wymyślił dla niego kolega, Wojciech Zagórski. - Tadek zabrał mnie raz na spacer. Powiedział wtedy, iż nazwisko Musiał nie pasuje do aktora. Poprosił, żebym pomógł mu znaleźć jakiś pseudonim. Zapytałem, jakie nazwisko panieńskie miała jego matka. Odpowiedział: Janczak. Zasugerowałem mu, żeby zmienił ostatnią literkę - z k na r. Bardzo mu się to podobało - wyznał w jednym z wywiadów Zagórski.
Aktor pesymistyczny
Tadeusz Janczar zadebiutował na ekranach kin 27 stycznia 1952 roku filmem "Załoga". Jego talent gwałtownie został dostrzeżony - w tym przez Andrzeja Wajdę. Wybitny reżyser obsadził go najpierw w swoim filmie "Pokolenie" w roli Jasia Krone. Do historii polskiego kina przeszła scena śmierci bohatera - skok z ostatniego piętra klatki schodowej. Świetnie przyjęta rola Janczara sprawiła, iż Andrzej Wajda nie wyobrażał sobie już nikogo innego w głównej roli w swoim kolejnym filmie - opartym na opowiadaniu Jerzego Stefana Stawińskiego. W 1957 roku, w trakcie festiwalu w Cannes, "Kanał" zdobył Nagrodę Specjalną Jury. Uwagę międzynarodowej publiczności zwróciła też oczywiście główna rola męska - w podchorążego "Koraba" wcielił się Tadeusz Janczar. Ale jak gwałtownie się miało okazać, ogromny sukces odniesiony dzięki przejmującej kreacji nie szedł w parze ze szczęściem w życiu prywatnym.
Tadeusza Janczara określano aktorem wybitnym, ale też pesymistycznym. Bo w każdej z ról, które grał, widać w jego oczach ogromny smutek. Był on poniekąd owocem wojennych doświadczeń, wspólnych dla całego pokolenia, do którego należał Janczar. Ale też choroby, która na początku lat 60. dała o sobie znać. Ponadto aktor nie miał szczęścia w miłości - jego pierwszą żoną była inspicjentka teatralna, Elżbieta Habich. Para doczekała się syna, Krzysztofa, ale aktor gwałtownie zrozumiał, iż nie jest gotowy ani na rolę męża, ani tym bardziej ojca. Małżeństwo gwałtownie zakończyło się więc rozwodem, a syn Janczara po latach wyznał, iż wychowywał się bez ojca. Relację udało im się zbudować dopiero wówczas, kiedy Krzysztof postanowił pójść w ślady ojca - to on wcielił się w rolę Pawła w kultowym serialu "Wojna domowa". Wspólnie zaczęli chodzić do teatru, wystąpili też razem w filmie "Prawdziwe oczy". Po latach Krzysztof Janczar wyznał, iż ojciec "należał do pokolenia najbardziej dotkniętego przez wojnę, która odebrała im ogrom młodzieńczej energii".
W 1963 roku okazało się, iż Tadeusz Janczar cierpi na chorobę afektywną dwubiegunową. Był już wówczas mężem Małgorzaty Lorentowicz, aktorki znanej m.in. z roli babci Piotrusia w filmie "Kogel-Mogel". To właśnie żona trwała u boku Tadeusza, kiedy zmagał się z zaburzeniami psychicznymi. - Pewnego dnia Tadeusz obudził się i powiedział: "Coś mi się stało. Nie wiem co, ale jestem już kimś innym", a przede mną pojawiło się zastraszone zwierzątko, które bało się dzwonka do drzwi - wyznała Małgorzata Lorentowicz na łamach "Na Żywo". Aktor nie mógł spać, cierpiał na stany lękowe, nieraz tak silne, iż nie mógł wyjść na scenę. Co więcej, próbował kilkukrotnie odebrać sobie życie.
Ostatnia rola
Na skutek choroby Tadeusz Janczar wycofał się w cień. Nie zniknął jednak zupełnie - był m.in. lektorem serialu "Kolumbowie", zagrał w "Chłopach", wyreżyserował też kilka spektakli w Teatrze Telewizji. Ostatni raz na ekranie mogliśmy go zobaczyć w serialu "Dom". Janczar wcielił się w nim w doktora Sergiusza Kazanowicza - dotkniętego wojennymi traumami byłego więźnia obozu koncentracyjnego, który nie potrafiąc odnaleźć się w nowej rzeczywistości, popełnia samobójstwo, wyskakując przed okno. - Gdy reżyser tłumaczył Tadeuszowi, jakie czynności ma wykonać przed kamerą, ten stał tylko ze spuszczonymi oczami i nic nie odpowiadał. Dopiero gdy padła komenda: kamera, akcja, nagle się ożywił i zagrał dokładnie tak, jak chciał reżyser - wyznała jego żona. - choćby u najbardziej chorego aktora jest gotowość, dzięki której, gdy staje przed kamerą albo na scenie, potrafi na krótki moment zmobilizować wszystkie swoje siły i wystąpić. Tadeusz, choć te ostatnie dwa dni na planie kosztowały go tyle nerwów, był zadowolony, iż dał się na nie namówić - dodała Małgorzata Lorentowicz.
Wcielając się w rolę doktora Kazanowicza, Tadeusz Janczar wiedział już, iż jemu samemu nie zostało zbyt wiele czasu - zdiagnozowano u niego nowotwór. Oparcie znajdował w żonie, z którą tuż przed śmiercią po raz drugi stanął na ślubnym kobiercu - tym razem w kościele. Tadeusz Janczar zmarł 31 października 1997 roku. W magazynie "Kino" ks. Andrzej Luter określił go "zjawiskiem artystycznym wyprzedzającym epokę". "Taki był ten wielki aktor: tajemniczy, niedostępny, poetycki, introwertyczny, zdystansowany wobec świata, oszczędny w gestach, pozbawiony patosu, a jednocześnie porywający i zachwycający".