Pięknem literatury, a w zasadzie jednym z wielu jego aspektów, jest wyprawa, na którą zabiera nas dobra powieść i to w takie miejsca, w które normalnie byśmy się nie wybrali. Dlatego jako czytelniczka sięgająca głównie po prozę z europejskiego kręgu kulturowego lub ewentualnie ze Stanów Zjednoczonych, coraz chętniej rozszerzam swoje horyzonty.
Na wspomnianą wyprawę zabrała mnie tym razem Négar Djavadi swoją książką Wszystkie moje rewolucje. Ta propozycja od wydawnictwa Czarnego nie została wcześniej przetłumaczona na polski, zacznę więc od wydania. Fenomenalna okładka idealnie uchwyciła doświadczenie bycia emigrantką czy bardziej ogólnie – bycia niedopasowaną. Nie stroni przy tym od irańskiego folkloru i baśniowości. W zasadzie idealnie podsumowuje, o czym ta książka w ogóle jest.
Pretekstem do opowiedzenia tej historii jest sytuacja, w której znajduje się narratorka. Mianowicie: czeka ona w poradni na lekarkę. Dłużący się czas urozmaica sobie sięganiem w pamięci do przeszłości. Zabiera tym samym czytelnika na przeróżne linie czasowe. Opowiada o swoim pradziadku, który miał pięćdziesiąt dwie żony w haremie; o ojcu, który otwarcie sprzeciwiał się rządzącym; o wielkim sekrecie jej stryja; o swoim dzieciństwie i wreszcie o emigracji do Francji. Fabuła jest bogata i absorbująca. Naprawdę trudno się od tej książki oderwać. Na pewno pociągający jest ten szok kulturowy, któremu Djavadi poddaje europejskiego czytelnika, gdy opowiada o babce wróżącej z fusów czy kilkudziesięciu kobietach zamkniętych w wielkiej posiadłości przez męża. Jednak jest to zaledwie ułamek tego, co się w tej powieści udało.
Wszystkie moje rewolucje to przede wszystkim narratorka. Zdaje się dojrzałą kobietą, która już sobie te zdarzenia przepracowała. Dzięki temu podchodzi do swojej opowieści z dystansem, ale jest również całkowicie autentyczna. Najbardziej poruszającym przykładem jest dla mnie portret jej rodziców. Sara i Dariusz, jak to już z rodzicami bywa, dali swoim dzieciom wiele, ale popełniali również błędy. Narratorka opowiada o nich, idealnie oddając te niuanse, bo próbuje pokazać ich z każdej strony i w każdej roli – nie tylko matki i ojca, ale też małżonki czy aktywisty. Nie jest to więc ani tyrada o nieudanym rodzicielstwie, ani próba postawienia im pomnika. Warto też wspomnieć o udanej nieliniowej narracji. Zdaje się, iż autorka ma te linie czasowe całkowicie pod kontrolą. Wie doskonale, kiedy przenieść nas do wątku odległego o lata, by przerwać swoją opowieść brutalnie i wrzucić nas z powrotem w teraźniejszość. Trzyma kilka asów w rękawie i wiele wyjaśnień pozostawia dopiero do ostatnich rozdziałów.
Pomimo iż Wszystkie moje rewolucje poruszają tyle tematów, ostatecznie jest to przede wszystkim powieść o poszukiwaniu własnej tożsamości. Wrażliwa i wnikliwa narracja daje autorce pretekst do krótkiej lekcji historii Iranu, zupełnie zresztą niewymuszonej. To też komentarz o szerokiej gamie problemów społecznych czy zawirowań politycznych. Napisana językiem, na którym się frunie, choć tutaj należy się również ukłon w stronę tłumaczki Katarzyny Marczewskiej. Każdemu z bohaterów nadano odpowiednią głębię i wszystkich da się zrozumieć. Po prostu powieść kompletna.
[…] mogę was zapewnić, iż po to, by się zintegrować z jakąś kulturą, trzeba się najpierw odłączyć od własnej. Oddzielić się, zdezintegrować, rozpaść. Ci, którzy nawołują imigrantów do „podejmowania wysiłków na rzecz integracji”, nie ośmielą się spojrzeć im w twarz i zażądać, by najpierw podjęli niezbędne „wysiłki na rzecz dezintegracji”. Wymagają, by imigranci dotarli na szczyt bez uprzedniej wspinaczki.
Jedyna obserwacja najbliższa mi do zarzutu dotyczy części poświęconej dorastaniu narratorki już poza Francją. Zdaje się odrobinę niewyważona, nieproporcjonalnie krótsza. Po kilkuset stronach orientalnych opowieści poczułam się odrobinę wytrącona z rytmu. Mimo wszystko jest to część bardzo ważna, traktująca o seksualności, macierzyństwie i rodzinie w zupełnie nowym świetle. Bez dwóch zdań są to zwyczajnie bardzo mądre treści.
Zapieram się zwykle przed wystawieniem najwyższej oceny. Mam wrażenie, iż ten piedestał muszę sobie zachować na arcydzieła, niemal jakby mi miało zabraknąć na nim miejsc. Cóż, nie wiem, w jakiej innej kategorii miałabym postawić Wszystkie moje rewolucje, jeżeli nie tam, gdzie prace do bólu autentyczne, porywające i poszerzające horyzonty. Czyli wśród absolutnie najlepszych.
Autor: Négar Djavadi
Wydawca: wydawnictwo Czarne
Premiera: 15 stycznia 2025 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 448
Cena katalogowa: 56,90 zł
Powyższa recenzja powstała w ramach współpracy z wydawnictwem Czarne. Dziękujemy!
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (Czarne)