Wspomnienia z czasów studenckich i sąsiedzi z tej samej bańki.

polregion.pl 1 dzień temu

Pewien czas temu, gdy studiowałem na uniwersytecie, moi sąsiedzi to było trzech chłopaków w moim wieku. Z czasem zaprzyjaźniliśmy się. Pewnego dnia siostra jednego z nich, wraz z koleżankami, postanowiła pobawić się w ouiję i w ten sposób przywołała chłopca, którego dla tej historii nazwiemy Staś.

Chłopiec opowiedział im, iż był w drodze do nieba, ale gdy usłyszał wołanie, uznał, iż zostanie tu ciekawiej. Od tej pory próbowali go przekonać, by odszedł, ale on zawsze odmawiał. Na początku słyszeliśmy tylko opowieści tych trzech dziewczyn o ich rzekomych spotkaniach ze Stasiem.

Nikt inny niczego nie widział ani nie słyszał, więc trudno było w to uwierzyć. Moi znajomi mieli jednak dziwny zwyczaj. Za każdym razem, gdy ktoś ich odwiedzał, prosili Stasia, by ich nie straszył. Obiecywali, iż gdy gość wyjdzie, pobawią się z nim. Był to rytuał powtarzany przy każdej wizycie.

Pewnego popołudnia, około czwartej czy piątej, siedzieliśmy we czwórkę w salonie, rozmawiając, gdy nagle piłka potoczyła się powoli przez korytarz, zatrzymując się u stóp jednego z nich. Włoska się zjeżyła, ale udawałem, iż nic nie widzę. Może to przeciąg? Tego się kurczowo trzymałem. Mój znajomy podniósł piłkę z uśmiechem i odrzucił ją delikatnie w stronę korytarza.

Minęło kilkanaście minut i piłka znów się potoczyła… prosto do jego stóp. Tym razem wpatrywałem się w korytarz, chciałem się upewnić, czy nie ma tam nik…

Idź do oryginalnego materiału