Niejedną książkę w życiu już przeczytałem. Trafiały się dzieła wybitne, przeciętne i takie, które porzucałem w połowie. Gwiazdy w łańcuchach ostatecznie udało mi się dokończyć, choć była to długa i mozolna podróż. Zwykle, wybierając nową lekturę, kieruję się tytułem, gatunkiem i nazwiskiem autora. Tutaj nazwisko nic mi nie mówiło, co nie dziwi, bo jest to dopiero druga publikacja pisarza. Na okładce widniał jednak pochlebny cytat Stephena Kinga, którego twórczość bardzo cenię. Postanowiłem więc dać temu tytułowi szansę. I po raz kolejny przekonałem się, iż nie warto oceniać książki po okładce.
Akcja powieści rozgrywa się w Ameryce Północnej, w bliżej nieokreślonej przyszłości. Technologia jest bardziej zaawansowana niż obecnie, ale daleko jej do poziomu znanego ze Star Treka. Społeczeństwo korzysta z licznych udogodnień, a standard życia wydaje się wysoki. Tym bardziej zaskakuje fakt, iż w tym pozornie sielankowym świecie najpopularniejszą formą rozrywki są walki gladiatorów. Brutalne pojedynki na śmierć i życie stanowią nie tylko masową rozrywkę, ale też element systemu penitencjarnego.
Na arenach występują więźniowie skazani za najcięższe zbrodnie. Mordercy walczą ze sobą o szansę odzyskania wolności. Dochodzi więc do paradoksu – aby odpokutować za zabójstwo i wrócić do społeczeństwa, trzeba zabijać jeszcze więcej. Klimat historii jest ciężki, brudny i odwołuje się do pierwotnych instynktów skrywanych głęboko w ludzkiej naturze. I właśnie tu zaczynają się problemy.
To, co na pierwszy rzut oka zapowiada się jako mroczne studium ludzkiej psychiki, w praktyce okazuje się powierzchownym wykorzystywaniem trudnych tematów wyłącznie w celu szokowania czytelnika. Szczególnie niesmaczna była dla mnie scena, w której kobieta oglądająca wyjątkowo brutalną transmisję egzekucji zostaje tak pobudzona emocjonalnie, iż rzuca się na męża i uprawia z nim seks. Rozumiem, iż w zamyśle autora miało to ukazać mroczne ludzkie pragnienia, jednak dla mnie było to po prostu niesmaczne i zbędne.
Książka bardzo chce, byśmy kibicowali gladiatorom i darzyli ich sympatią. Nie twierdzę, iż nie da się polubić postaci, które popełniają jednoznacznie złe czyny – wszystko zależy od kontekstu. W Igrzyskach śmierci uczestnicy są w większości niewinni i zmuszeni do walki, więc łatwiej im wybaczać. W Gwiazdach w łańcuchach natomiast więźniowie sami decydują się na udział w programie. Dobrowolnie podpisują dokumenty, deklarując gotowość do mordowania w zamian za mglistą obietnicę wolności.

Narracja prowadzona jest głównie z perspektywy osadzonych i często sprawia wrażenie, jakby miała wybielić ich czyny. Bohaterka w jednym momencie przyznaje, iż jest nic niewarta, bo jest morderczynią, by zaraz potem tłumaczyć, iż nikt nie rozumie jej motywów. Ten schemat powtarza się wielokrotnie i gwałtownie traci wiarygodność.
Relacje między więźniami potrafią być interesujące i momentami pokazują, iż choćby po popełnieniu strasznych czynów można zachować resztki człowieczeństwa. Jest jednak wyraźna różnica między humanizowaniem postaci a gloryfikowaniem lub wręcz romantyzowaniem przemocy. Autor robi raczej to drugie czy choćby trzecie, i to tak często i z taką intensywnością, iż w pewnym momencie zaczyna to wywoływać dyskomfort.
Trudno też nie zauważyć, iż kolor skóry bohaterów wydaje się powiązany z rolą, jaką pełnią w historii. Wolałbym nie poruszać tego tematu, ale pisarz zbyt często podkreśla wygląd postaci, by uznać to za przypadek. Bohaterowie o ciemniejszej karnacji przedstawiani są jako sympatyczni i moralnie „lepsi”, podczas gdy postacie białe to głównie bezmyślni konsumenci kultury masowej, bezduszni pracownicy korporacji, a w skrajnych przypadkach wręcz naziści. Nie snuję tu teorii ani oskarżeń – podkreślam jedynie, iż jest to zabieg zauważalny i problematyczny. Kolor skóry nie ma nic wspólnego z moralnością, a Temida powinna pozostać ślepa.
Jeśli miałbym wskazać mocne strony książki, na pewno byłby to styl pisarski. Publikacja pełna jest złożonych zdań i kwiecistych metafor. Momentami można się w nich pogubić, ale ogólne wrażenie literackie jest dobre. Sam pomysł na świat przedstawiony także intryguje – sterylne, bezduszne miasto przyszłości, w którym ludzi karmi się korporacyjną nowomową i prymitywną rozrywką, brzmi niestety bardzo znajomo.
Podsumowując, Gwiazdy w łańcuchach próbują być poważnym dziełem poruszającym temat człowieczeństwa i problemów społecznych. W praktyce jednak są raczej manifestem poglądów autora, okraszonym niesmacznymi scenami i wybielaniem zbrodniarzy. Pomimo ciekawych pomysłów i solidnego stylu literackiego żałuję czasu poświęconego na tę lekturę.

Autor: Nana Kwame Adjei-Brenyah
Tłumaczenie: Grzegorz Komerski
Okładka: Szymon Wójciak
Wydawca: Fabryka Słów
Premiera: 12 listopada 2025
Oprawa: miękka zintegrowana
Stron: 466
Cena katalogowa: 44,99 zł.
Fot. główna: materiały promocyjne – kolaż (Fabryka Słów)







