
Jest to naprawdę sytuacja kuriozalna. Stworzono remake co najwyżej bardzo przeciętnej komedii romantycznej z 2024 roku, anglojęzycznej i praktycznie zrobiono kopię, również w języku angielskim, z bardzo niewielkimi kosmetycznymi zmianami. Historia jest całkowicie identyczna! Nie pokuszono się o jakiekolwiek zmiany, wyeliminowanie błędów i dopracowanie konceptu, którego potencjał jest niezaprzeczalny. To, co tam było cringe’owe i przekombinowane, tutaj również takie jest. Tyczy się to wszystkich elementów historii, które albo mają bawić, albo wywoływać emocje. Dlatego jak się oglądało australijski pierwowzór, seans nowej produkcji Prime Video nie jest w stanie wywołać żadnych reakcji, emocji czy choćby dać rozrywkę, mogącą zapewnić przyjemny czas.
W filmie Wspólny portret można odnieść wrażenie bardzo osobliwej sztuczności, gdyż ta historia nie ma jakiejś płynności i naturalności, którą w jakimś stopniu miał oryginał. Wszystko wydaje się dość odtwórczo odwzorowane, czego efektem jest bardzo specyficzny marazm. Trudno o zaangażowanie czy emocje, które mogłyby sprawić, iż historia bohaterki zadziała głębiej na widzów. W jakim miejscu został popełniony błąd? Pomijając fakt samej decyzji o robieniu remake filmu niecały rok po jego premierze, wydaje się, iż twórcy jakby sami nie czuli tego, co chcą osiągnąć i jak opowiedzieć tę historię. Gdyby to nie była dosłownie kalka pierwowzoru, może dałoby się docenić nowy zamysł, czy wyciągnąć wnioski z błędów oryginału, ale tak nie jest: poza zmianą kultury bohaterki z chińskiej na hinduską, wszystko jest absolutnie identyczne. A twórcy wydają się jakby niezainteresowani nadaniem Wspólnemu portretowi życia, serca i charakteru. W tym tkwi problem: tego życia tutaj brakuje.
Simone Ashley stara się budować sympatyczną główną bohaterkę i udaje się jej to połowicznie, bo nie przeskoczy błędów koncepcji pierwowzoru, których tutaj nie dopracowano. To ona powoduje, iż choćby gdy jej bohaterka staje się trochę antypatyczna w relacji z byłym, nie wpływa to negatywnie na śledzenie jej historii. Postacie są kompletnie schematyczne i stereotypowe, więc ani ona, ani tym bardziej Hero Fiennes-Tiffin, nie mają tutaj zbyt wiele do roboty, więc oboje wykazują się emocjonalną obojętnością. Komedie romantyczne wymagają postaci, które się polubi i będzie się im kibicować: Ashley spełnia te kryteria, ale bardzo mechaniczne podejście twórców do opowiadania historii bardzo w tym przeszkadza.
Jest na rynku naprawdę bardzo dużo komedii romantycznych, które bawią, wzruszają i dają dobra rozrywkę. Wspólny portret, ale także pierwowzor w postaci Pięciu randek w ciemno, do tej listy się nie zaliczają. W samym pomyśle jest potencjał, ale scenariuszowo wymyślono historię, która ma problemy wynikające z samych decyzji kreatywnych. Twórcy Wspólnego portretu stanęli przed szansą ich naprawienia i wykorzystania potencjału, ale niestety ją zmarnowali. Dosłowna kopia kiepskiej komedii romantycznej również nie dostarcza podstawowych wrażeń oczekiwanych przez widza.
Zastępca redaktora naczelnego naEKRANIE,pl. Dziennikarz z zamiłowania. Fan Gwiezdnych Wojen od ponad 20 lat, wychowywał się na chińskim kung fu, kreskówkach i filmach z dużymi potworami. Nie stroni od żadnego gatunku w kinie i telewizji. Choć boi się oglądać horrory. Uwielbia efekciarskie superprodukcje, komedie z mądrym, uniwersalnym humorem i inteligentne kino. Najważniejsze w filmach i serialach są emocje. Prywatnie lubi fotografować i kolekcjonować gadżety ze Star Wars.
Wspólny portret