Woroszyłowgrad (scenariusz: Artur Wabik, rysunki: Marcin "XULM" Surma, wydawnictwo Fundacja Muzeum Komiksu, 2023/2024)

deathtothezins.blogspot.com 2 dni temu

Oto tytuł, który jest komiksową adaptacją 300 stronicowej powieści. Sprasowany do 30 stron. Czy ten eksperyment mógł się udać?

To nie jest nowy komiks, powstał w 2012 roku. W dodatku to debiut scenopisarski Artura Wabika. A jednak w Polsce ukazał się dopiero kilka miesięcy temu. Nie chcę tu opowiadać całej historii związanej z jego powstaniem - o tym można przeczytać w ciekawym posłowiu autorstwa samego scenarzysty. w uproszczeniu - w wskutek bliżej nieokreślonych wydarzeń, panowie Wabik i Surma dostali zlecenie, by stworzyć komiksową wersję powieści Wołoszyłowgrad Serhija Żadana. Zadanie wykonali, komiks trafił dekadę temu na rynek ukraiński. Cytując Artura: "W ten sposób adaptacja zatoczyła koło - z powieści napisanej po ukraińsku, przez polskojęzyczny scenariusz, stała się komiksem w języku ukraińskim". (który przetłumaczył Andrij Bondar, zaprzyjaźniony poeta).

Dużo się przez ten czas zmieniło. W 2012 roku Serhij Żadan był nieznanym w Polsce autorem. W 2022 został nominowany do Literackiej Nagrody Nobla przez Komitet Nauk O Literaturze. I pozostaje kwestia Woroszyłowgradu. Nazwa tej miejscowości mało komu cokolwiek mówi. Gdyż w dzisiejszych czasach miasto to funkcjonuje pod nazwą Ługańsk. I jest położone całkiem blisko Doniecka. Jeży się włos na głowie, prawda? Gdyż dzieją się tam teraz okropne rzeczy w związku z agresją Rosji na Ukrainę...

Wracając do samego komiksu. O czym on jest? Hm… nie jest łatwo odpowiedzieć. Niech będzie - o ludziach. Głównym bohaterem jest Herman, właściciel warsztatu samochodowego. Ale sam przybytek prowadzi jego brat - Jurik. Pewnego dnia Herman postanawia odwiedzić włości. Na miejscu zastaje dziwnych typów szamoczących znajomka. Ubrani w dresy adidasa "klienci" szukają Jurika z powodu "chrzczenia benzyny". Konflikt zostaje chwilowo zażegnany, gdyż Jurik wyjechał nikomu nie mówiąc gdzie, ani kiedy wróci. Za to Herman zaczyna badać kondycję firmy, co prowadzi go do napotkania na swojej drodze szeregu różnych postaci i indywiduów.

Muszę przyznać, Woroszyłowgrad ma klimat. Taki małomiasteczkowy, który przerabialiśmy i u nas, tuż po transformacji ustrojowej i który pewnie jeszcze pokutuje i dziś. Zwykłe szare życie, małe interesy, drobne oszustwa, wszechobecne cwaniactwo i lokalna gangsterka. No i ludzie - ani dobrzy, ani źli, z przywarami i pasjami, ale co do jednego ciekawi charakterologicznie. I chyba to jest największą siłą komiksu - nie pocięta fabuła, która zdaje się taplać w atmosferze groteski i lekkiego realizmu magicznego, ale właśnie osobowości zaludniające tę wielonarodowościową krainę. Wyczuwam w Woroszyłowgradzie sporo czeskiego humoru, czytając komiks mam gdzieś w głowie sceny z filmów Emira Kusturicy, ale - co tu ukrywać - słowiańska dusza wiedzie tu główny prym i to w sposób, który dla polskiego czytelnika będzie od razu wyczuwalny.

- Olga już jedzie, żeby załatwić jakieś brakujące papiery.
- Brakujące?
- Nic dziwnego. Jura sprawy załatwiał układami albo mordobiciem. Gdzież by on dbał o papiery!

Swoje trzy grosze dodaje Marcin Surma. Widać to już po rysunku na wyklejce, gdzie kreśli dziwaczny pochód 'kolędników' i w której przeplata elementy tradycji i religijności z siermiężną nowoczesnością. XULM, zachowując swój minimalistyczny, groteskowy styl, świetnie operuje czarno-białą grą świateł, kapitalnie tworzy postacie, których fizys od razu kojarzy się w odpowiednimi cechami charakteru. A przede wszystkim całkiem zgrabnie upycha w drobne kadry całą fabularną maź, by jak najwięcej dopomóc scenarzyście w przekazaniu woroszyłowgradzkiego krajobrazu. Na owych trzydziestu stronach udało się zawrzeć po trochu humoru, obyczajówki, sensacji, motywu drogi i pure-nonsensowych sytuacji.

Nie znam oczywiście książkowego oryginału, więc nie wiem na ile Wabik wykastrował materiał źródłowy a na ile udało mu się zawszeć literacką esencję. Natomiast to, co dostałem w postaci komiksu, zrobiło mi 'dobrze'. Nie wiedziałem czego się spodziewać przez lekturą, zupełnie nie miałem pojęcia w którą stronę podąży opowieść w trakcie czytania a po zamknięciu do tej pory mam problemy z opowiedzeniem czego właśnie doświadczyłem. I to jest piękne w tym tytule.


p.s. Komiks otrzymałem w paczce z Fundacji Muzeum Komiksu. Za darmochę. Informuję o tym, żeby ludzie z UOKIK mieli mniej pracy, gdyby wpłynęło do nich zgłoszenie :)

Idź do oryginalnego materiału