Na początku 2025 roku zadebiutował prequel kultowego "Dextera" o podtytule "Grzech pierworodny", który wielu widzów przyjęło ciepło, a wcielający się w młodszą wersję tytułowego bohatera Patrick Gibson spisał się wzorowo, naśladując Michaela C. Halla i jednocześnie tworząc własnego Dextera.
W piątek na SkyShowtime startuje najnowsza odsłona przygód ulubionego seryjnego mordercy całego świata. Twórcy znaleźli sposób na wskrzeszenie bohatera i stworzyli najlepszy sezon od lat. W serialu "Dexter: Zmartwychwstanie" mamy wszystko, za co pokochaliśmy tę produkcję - absurdalne zwroty akcji, intrygujące relacje, wspaniałe monologi i... humor. Bo czasami "Dexter: Zmartwychwstanie" jest istną komedią. Reklama
Do tego znakomity drugi plan: powrót syna Dextera, Harrisona (Jack Alcott) i Batisty (David Zayas) oraz nowe postacie (w tym moja absolutnie ulubiona Claudette) sprawiają, iż "Dexter: Zmartwychwstanie" jest jedną z najciekawszych propozycji telewizyjnych tej jesieni.
Przed polską premierą serialu mieliśmy okazję porozmawiać z Michaelem C. Hallem, odtwórcą głównej roli.
Katarzyna Ulman, Interia: Powrót Dextera uszczęśliwił naprawdę wielu fanów serialu, w tym mnie. To wspaniałe, iż ten bohater wraca na ekrany. Skąd wziął się pomysł na wskrzeszenie Dextera Morgana?
Michael C. Hall: - Pracowałem wtedy nad klipem do utworu zespołu, do którego należę [Princess Goes - przyp. red.], z Marcosem Siegą, producentem serialu i zarazem reżyserem teledysków. Wspominaliśmy, jak cudownie było znów razem pracować przy serialu "Dexter: Nowa krew" wraz z całą ekipą. Ludźmi, którzy chcieli pracować z tobą nad czymś, co uwielbiasz, co kochają widzowie. Palnąłem: "A co, jeżeli Dexter przeżyłby? Czy to szalona myśl?". A Marcos na to: "Zadzwoń do Clyde’a" [Clyde’a Phillipsa, showrunnera - przyp. red.]. Zadzwoniłem więc i zapytałem go czy sądzi, iż mi odbiło, czy jednak warto poeksperymentować z tym pomysłem. Zaczęliśmy zgłębiać tę ideę i z każdą kolejną rozmową byłem coraz bardziej przekonany, iż gdyby Dexter nie zginął, otrzymałby nową polisę na życie i drugą szansę na to, by rozliczyć się ze wszystkim, co od lat mu ciążyło.
- Ta część wniosła frajdę i życie w cały serial. Oczywiście przeszłość Dextera jest, jaka jest, on się jej nie wypiera, ale nie nosi jej jak bagażu, tak jak do tej pory. Jest w nim pewna lekkość i poczucie, iż w zasadzie nie powinno go tu w ogóle być. Dalej stara się postępować według Kodu, o którym trochę zapomniał, ma też zobowiązania wobec syna. Może sobie jednak pozwolić na więcej ryzyka, postępować inaczej niż dotąd. Okazało się, iż to wszystko uczyniło serial ["Dexter: Zmartwychwstanie" - przyp. red.] o wiele bardziej udanym i świeższym niż przypuszczałem.
"Dexter: Zmartwychwstanie" ma powiew nowości, ale zawiera również elementy oryginalnej serii, które uczyniły serial tak dobrym. Jednym z wielu zalet nowego serialu jest powrót bohaterów znanych z oryginalnej serii, których nie widzieliśmy w spin-offie zatytułowanym "Dexter: Nowa krew". Jak to było znowu zobaczyć się na planie m.in. z Jamesem Remarem, Jimmym Smitsem czy oczywiście Davidem Zayasem?
- To było fantastyczne. Wiesz, kręciłem pierwszy odcinek i grałem w scenach wspólnie z Jimmym Smitsem, Johnem Lithgowem, Erikiem Kingiem i Davidem Zayasem, który zresztą został na cały sezon. Dzieliłem sceny z Jamesem Remarem... To wszystko od nowa zakorzeniło mnie w bogatej historii "Dextera", a granie z aktorami, z którymi dzielisz wspomnienia sprzed dwudziestu lat, to naprawdę wspaniałe doświadczenie. Nie musisz sobie niczego wyobrażać, wszystko zgrywa się od razu. Łączy was wspólna, prawdziwa przeszłość, z której możesz czerpać. Za dużą część sukcesu serialu odpowiada właśnie obecność bohaterów, których znamy z oryginalnej serii.
No i mamy również Harrisona. Jack Alcott, znany z serialu "Dexter: Nowa krew" powraca, a jego postać po prostu nie potrafi uniknąć kłopotów. Czy możesz opowiedzieć mi nieco więcej na temat tej skomplikowanej i dość niezwykłej relacji ojca i syna?
- Podobało mi się, kiedy Dexter, po tym jak budzi się w szpitalu po pewnych wydarzeniach [z finałowego odcinka serialu "Dexter: Nowa krew" - przyp. red.], i dowiaduje, iż jego syn jest w Nowym Jorku i zrobił to, co zrobił - nie waha się ani sekundy. Nie wykręca się - po prostu jedzie do niego. To zdradza coś fundamentalnie ludzkiego o Dexterze, o tym, jakim jest ojcem. Obserwowanie, jak te dwie postacie próbują ocalić cokolwiek ze szczątków ich relacji, nadaje temu sezonowi emocjonalną ciężkość oraz wydźwięk. Jack to fantastyczny aktor i bardzo się cieszę, iż powrót Dextera pozwolił Harrisonowi również wrócić; pójść do przodu, jak i pogodzić się z pewnym wydarzeniem, które przez cały czas wielu fanów nie może mu wybaczyć. Dla mnie jednak jeden fakt jest niezaprzeczalny - Dexter zainspirował swojego syna do zabicia go w takim samym stopniu, w jakim Harrison podjął samodzielną decyzję.
Harrison ma całą przyszłość przed sobą, ale też posiada mroczną stronę.
- Wiesz, to była niezła frajda, jak to często bywa w przypadku "Dextera", wgryźć się w dynamikę wydawałoby się całkowicie przeciwnych tematów. Z jednej strony Dexter jest przerażony faktem, iż jego syn może iść w jego ślady, a z drugiej - jest całkowicie skuszony tą ideą i podoba mu się to, ponieważ jest wyizolowany i samotny. Przekonanie, iż Harrison przypomina Dextera, jest straszne i pociągające zarazem.
Mówiąc o dynamice pomiędzy postaciami... W serialu "Dexter: Zmartwychwstanie" mamy wiele interesujących i dziwnych relacji pomiędzy plejadą nowych bohaterów. W obsadzie mamy Petera Dinklage'a, Umę Thurman, Krysten Ritter. Co ich postacie wnoszą do serialu?
- Obsada jest jedną z podstawowych zalet tego sezonu, które czynią go satysfakcjonującym. Tylko w Nowym Jorku taka postać jak bohater Petera Dinklage’a może istnieć. Leon Prater, oprócz wielu innych rzeczy, jest po prostu szalony. Darzy jednak ludzi takich jak Dexter szacunkiem, a z tym Dexter nigdy się nie spotkał. Teraz ma przed sobą "bufet złożony z seryjnych morderców", mnóstwo potencjalnych ofiar, ale są to ludzie, z którymi może nawiązać kontakt i w pewnym sensie utożsamić się. To znowu dwie przeciwstawne rzeczy naraz - chce uciec od tych ludzi, ale też zbliżyć się do nich.
W nowym sezonie czeka nas też zmiana scenerii, bo nie jesteśmy już w Miami, a właśnie w Nowym Jorku. Jak Dexter odnajduje się w nowym miejscu? W końcu udaje mu się nawiązać choćby przyjaźnie.
- Dexter nosi w sobie niezaprzeczalną ciemność, ale przyciąga go jasność, dobro. Przez chwilę znajduje to w Nowym Jorku i wykorzystuje to, jak umie. Nowy Jork jest wizualnie wspaniały - oferuje wiele możliwości narracyjnych. To miejsce, w którym możesz ukryć się na widoku; miejsce, gdzie możesz zniknąć i narodzić się na nowo, zdefiniować siebie. Te wszystkie rzeczy, które czekają Dextera. Idealne środowisko na ten nowy rozdział.
Po tylu latach, spin-offach, prequelach [nieodżałowanym "Grzechu pierworodnym"] Dexter przez cały czas cieszy się ogromną sympatią widzów. Jak myślisz, dlaczego ta postać tak bardzo fascynuje fanów i co sprawia, iż z chęcią oglądają kolejne przygody Dextera?
- Widzowie lubią ten serial z różnych powodów. Myślę, iż w pewnym sensie podziwiają Dextera za jego niezwykłe umiejętności wykaraskania się z tarapatów. Mogą też się z nim utożsamiać, ponieważ ma pewne ograniczenia i nie ma pojęcia o wielu rzeczach, co jest bardzo ludzkie. Widzowie lubią też spędzać czas z postacią, która posiada groźną mroczną stronę. Bo prawda jest taka, iż mamy ją wszyscy, chociaż może nie tak potężną jak Dexter. On jednak bierze odpowiedzialność za to, co robi i kim jest. Z pomocą swojego ojca w końcu jakoś ukierunkował ten mrok - w bardzo szary moralnie sposób, ale odpowiada za swoje czyny. Nie wiem do końca, co tak przyciąga ludzi do Dextera, ale mogę powiedzieć, iż jestem bardzo wdzięczny za to, iż widzowie przez cały czas włączają jego przygody i są pełni sympatii i entuzjazmu dla tej postaci i świata wykreowanego w serialu.