10 marca 1955 r. urodził się reżyser Juliusz Machulski. „Jest największym żyjącym ironistą polskiego kina. Czasem mówi o sprawach bardzo ważnych poważnych, czasem smutnych, jednak ubranych w komediowy entourage”- powiedział PAP filmoznawca, i autor monografii „Kino Juliusza Machulskiego” dr Artur Majer.
– Nie ma w Polsce drugiego reżysera, który tak konsekwentnie jak Machulski realizuje komedie. Czasem mówi o sprawach bardzo ważnych, poważnych, czasem smutnych, jednak zwykle ubranych w komediowy entourage”- powiedział PAP dr Artur Majer, filmoznawca, wykładowca akademicki i autor monografii „Kino Juliusza Machulskiego”. „Potrafi skonstruować precyzyjną fabułę, sprawnie poprowadzić aktorów, widza rozśmieszyć, skłonić do refleksji, zaskoczyć
– wskazał.
Urodził się 10 marca 1955 r. w Olsztynie. Jest synem aktora filmowego i teatralnego Jana Machulskiego i aktorki Haliny Machulskiej z d. Brzezińskiej. Studiował na polonistyce, a po roku na wydziale reżyserskim Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi (dyplom 1980 r.). Zagrał główną rolę w „Personelu” Krzysztofa Kieślowskiego (1975) i nakręcił etiudę „Gorączka mleka” (1977) z kryminalnym wątkiem. Zadebiutował filmem telewizyjnym „Bezpośrednie połączenie” (1979), jego kinowym debiutem był „Vabank”.
Idea rozgrywającego się w okresie przedwojennym filmu kryminalnego narodziła się jeszcze w latach 70. Machulski przeglądał archiwalne numery „Tajnego Detektywa” z lat 1931-34. Pierwowzorem głównego bohatera, Henryka Kwinty był autentyczny włamywacz Stanisław Cichocki „Szpicbródka”. Znalazł informację, iż podczas jednego ze „skoków” włamywacze rozbroili system alarmowy dzięki niepozornej blaszki.
– Ona mi wyszła jakby niechcący, ponieważ przede wszystkim robiłem film kryminalny, z całym szacunkiem dla tego gatunku i jego zasad. Z drugiej jednak strony wydawało mi się, iż zupełnie serio tego rodzaju filmów nie da się opowiadać
– wyjaśniał.
Projekt scenariusza pod roboczym tytułem „Kwinto” powstał latem 1977 r., gdy Machulski spędzał wakacje w Bułgarii.
– Pisałem go dla Janusza Majewskiego, ale wtedy był zajęty i powiedział mi: „zrób z tego Teatr Telewizji”.
Scenariusz chwalono, jednak wyrażano obawy, czy młody filmowiec udźwignie debiut. Machulski walczył o swój debiut cztery lata. W tym czasie zmieniła się koncepcja obsady ról. Gangstera Duńczyka miał zagrać Andrzej Łapicki, a innego członka gangu Kwinto – „Moksa” Marek Kondrat, który zrezygnował z roli tuż przed rozpoczęciem zdjęć. Zamiast nich na plan trafili Witold Pyrkosz i Jacek Chmielnik.
– Miałem już doświadczenie w asystowaniu reżyserom – Kijowskiemu i Majewskiemu. By spełnić warunek konieczny – reżyserię filmu telewizyjnego – w międzyczasie zrealizowałem jeszcze film telewizyjny -+Bezpośrednie połączenie+
– wspominał.
W Zespole Filmowym „Tor” zaproponowano Machulskiemu, by „Vabank” zrealizował Marek Piwowski, którego uznawano za mistrza peerelowskiego kryminału po „Przepraszam czy tu biją”. Kierownik artystyczny Zespołu Filmowego „Kadr”, Jerzy Kawalerowicz zatwierdził scenariusz „Kwinto”. Zdjęcia realizowano w 1980 r. 2 kwietnia 1981 r. podczas kolaudacji Kawalerowicz wysoko ocenił debiut i zaproponował tytuł „Ucho od śledzia”. Ostatecznie film, już jako „Vabank” trafił na ekrany kin w stanie wojennym, 1 marca 1982 r. Obejrzało go wówczas 1,4 miliona widzów.
Kilka miesięcy później rozpoczęły się zdjęcia do „Seksmisji” (premiera maj 1984). „W konwencji łączącej komedię i film science-fiction Machulski poruszył problem ustroju totalitarnego lub autorytarnego, manipulowania społeczeństwem i mistyfikacji. To film o potrzebie wolności i samostanowienia. Gdy przeczytamy scenariusz, zrozumiemy, iż film miał być hołdem dla kina sci-fi i Kubricka, jednak reżyser, który realizował go jeszcze w stanie wojennym, nasycił go licznymi politycznymi aluzjami. Podkreślał on, iż nie dało się uniknąć atmosfery przygnębienia i zagrożenia” – wskazał dr Majer.
– Dla Amerykanów to jest film antyfeministyczny. Dla nas w latach 80. to kompletnie nie było ważne. W Polsce nie było takiego pojęcia – feminizm. Seks był kamuflażem, żeby ukryć antyutopijną satyrę polityczną
– mówił reżyser dwutygodnikowi „Viva” (2022).
Po „Seksmisji” Machulski zrealizował sequel debiutanckiej komedii – „Vabank II, czyli riposta” (1985).
– Ukrytą w komediowej konwencji refleksję o zniewoleniu i manipulacji społeczeństwem odnajdziemy także w „Kingsajzie” (1988). To film o jeszcze mocniejszej wymowie niż „Seksmisja”. To wizja kolorowego, jednocześnie przaśnego, schyłkowego PRL lat 80. i jednocześnie ponurego PRL lat 50. – epoki stalinowskiej, które widzimy w sekwencjach ze świata krasnoludków z panującym tam zamordyzmem, gdzie tylko władza ma dostęp do +kingsajzu+ i tylko ona może go używać – wyjaśnił filmoznawca. – Machulski przypominał, iż wszyscy jesteśmy krasnoludkami, które powinny walczyć o wolność, której nikt nam nie podaruje
– podkreślił.
Na potrzeby filmu wykonano ponad 200 powiększonych obiektów – elementów garderoby, naczyń, sztućców i innych przedmiotów codziennego użytku. Majer przypomniał, iż filmy Machulskiego toczą pomiędzy sobą nieustanny dialog, łączą różne konwencje, zaskakują widza, bawią aluzjami, a choćby nazwiskami bohaterów”. I tak np. Leonard Pietraszak – bankier Kramer z obydwu części „Vabanku”, w „Kingsajzie” gra postać o nazwisku Kramerko. Z kolei Kwinto czyli Jan Machulski w „Kingsajzie” został Kwintkiem.
– Machulski wskoczył do naszego kina bez biletu, nikogo nie pytając o zdanie (…). Jak bomba wpadł w monotonny filmowy krajobraz, między dostojnych mistrzów i natchnionych kabotynów. Zachwiał hierarchię, potasował kryteria, uwiódł publiczność. Przewietrzył nasze kino od piwnic po strych. Machulski rehabilituje komedię, nobilituje kino popularne. Śmieje się z nas, z siebie i pozwala śmiać się innym
– pisał Maciej Pawlicki w tygodniku „Film” (1987).
W 1988 r. Machulski stanął na czele Zespołu Filmowego „Zebra”, który wyprodukował 40 filmów fabularnych m.in. „Kroll”, „Kiler”, „Kiler-ów 2-óch”, „Dzień Świra”, „Psy”. Pod koniec dekady reżyser zrealizował „Deja Vu” – ostatnią koprodukcję kinematografii PRL i ZSRS, a jednocześnie pastisz kina sowieckiego i hollywoodzkiego. Bohaterowie – chicagowscy gangsterzy i policjanci nieprzypadkowo noszą nazwiska: Cimino, Coppola, Scorsese, Pacino, Stallone i De Palma.
Na początku lat 90. Machulski stworzył jeden z nielicznych swoich filmów niekomediowych – „Szwadron”. To nietypowy spojrzenie na Powstanie Styczniowe z perspektywy zaborcy – rosyjskiego oficera.
– Autor literackiego pierwowzoru – Stanisław Rembek, a za nim reżyser odwrócili role – grany przez Cezarego Pazurę baron Jeremin jest bardziej uczciwy niż kolaborant i zdrajca, Jan Dobrowolski (Janusz Gajos). W tym przypadku Machulski zaproponował nam ironię tragiczną
– wyjaśnił dr Majer.
Koniec lat 90. to rekordy frekwencji „Kilera” (1997) według scenariusza Piotra Wereśniaka i „Kiler-ów 2-óch” (1999). Pierwszy z filmów obejrzało ponad dwa miliony widzów. Machulski ukazał Polskę w trakcie przemian społeczno-ustrojowych, raczkowanie kapitalizmu III RP, bezsilność policji i jednocześnie aktywność zorganizowanej przestępczości zwanej mafiami oraz sceny rodzajowe z życia nowobogackich „elit” pokroju Siary (Janusz Rewiński).
Kolejnymi filmami były m.in. „Pieniądze to nie wszystko” (2001), „Superprodukcja” (2002), „Vinci” (2004), „Ile waży koń trojański” (2008).
„Vinci” to powrót Machulskiego do kryminału jak „Vabank”. Niektórzy mogą to złośliwie nazywać „odcinaniem kuponów”, ale jest to udany pastisz własnej, nawiązanie do własnej twórczości
– przypomniał filmoznawca.
– Komedia jest bardzo wdzięcznym i szlachetnym gatunkiem. Rozbawić człowieka jest znacznie trudniej niż zmusić do płaczu czy przestraszyć
– mówił Machulski w 2009 r. we „Wprost”.
W 2005 r. reżyser został odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, w 2014 – Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Opublikował zbiór felietonów o polskim i światowym kinie, teatrze i własnym życiu. W 2023 r. wydał debiutancką powieść „Wisząca Małpa”.
– Od ponad 40 lat Machulski proponuje nam komedie w dobrym guście, nasycone inteligentnymi cytatami i aluzjami z filmów innych reżyserów i własnych
– ocenił dr Majer.
Na lipiec br. zapowiedziana jest premiera najnowszego filmu Juliusza Machulskiego” – „Vinci 2”. W rolach głównych wystąpią znani z pierwszej części filmu Robert Więckiewicz i Borys Szyc.
Dalsza część tekstu pod polecanym artykułem
Czytaj także:

Daniel Olbrychski kończy 80 lat. „W każdej nowej pracy czuję się trochę jak debiutant”
80 lat temu (1945 r.) w Łowiczu urodził się Daniel Olbrychski, jeden z najpopularniejszych polskich aktorów, niezapomniany Kmicic z "Potopu" i Azja Tuhajbejowicz z "Pana Wołodyjowskiego"; wybitne kreacje stworzył m.in....
Czytaj więcejDetailsMachulski: o „Vabank” musiałem zagrać va banque
O swój pełnometrażowy debiut – „Vabank” musiałem zagrać va banque, postawiłem wszystko na jedną kartę. Reżyser powinien mieć otwarty umysł, słuchać innych. Każdy członek ekipy może mieć genialny pomysł – powiedział PAP reżyser i scenarzysta Juliusz Machulski, który 10 marca kończy 70 lat.
Polska Agencja Prasowa: Dlaczego realizuje pan komedie – gatunek, który nie cieszył się w PRL dobrą opinią i w dodatku jest, obok filmu kryminalnego, uznawany za najtrudniejszy. Bo przecież nie można kogoś rozśmieszyć tylko w 60 procentach. Albo się to udaje w 100 procentach, albo wcale…
Juliusz Machulski: Już jako siedmio-ośmioletni kinoman lubiłem komedie a przede wszystkim kino amerykańskie. Westerny, filmy płaszcza i szpady. Generalnie było to kino gatunkowe. Chodziłem do kina na komedie Tadeusza Chmielewskiego, Stanisława Barei – choć te najlepsze, antysystemowe kręcił już w latach 70., gdy byłem już w Szkole Filmowej. Jego komedie mówiły o PRL więcej niż całe kino moralnego niepokoju, z całym szacunkiem dla jego twórców.
Po trzecim roku na Wydziale Reżyserii w Łodzi napisałem scenariusz komedii kryminalnej pt. „Kwinto” dla Janusza Majewskiego specjalisty od tego gatunku, prywatnie mojego mentora. Chciałem, żeby to był kryminał, ale bez Milicji Obywatelskiej i dlatego okres międzywojnia. Miałem nadzieję, iż zaistnieję jako scenarzysta dobrego filmu, co mi pomoże w późniejszej drodze do debiutu. Ale los był dla mnie bardziej niż łaskawy. Majewski miał już dość tej epoki, bo właśnie przygotowywał serial o królowej Bonie, więc pojawił się cień nadziei, iż może ja zrealizuję ten film jako reżyser.
PAP: O swój debiut – „Vabank” – walczył pan trzy lata. W dodatku był jednym z najmłodszych debiutantów w kinie PRL…
J.M.: By zrealizować pełnometrażowy film kinowy musiałem spełnić kilka warunków – być asystentem reżysera przy dwóch filmach i zrealizować film telewizyjny. gwałtownie napisałem scenariusz „Bezpośredniego połączenia”. Agnieszka Holland, która znała mnie z filmu Krzysztofa Kieślowskiego „Personel”, gdzie zagrałem jedną z ról, zaprotegowała mnie do Zespołu „X” Andrzeja Wajdy. Mój pierwszy telewizyjny film, „Bezpośrednie połączenie” pasował akurat do obyczajowego cyklu, który realizowali. Skończyłem zdjęcia zimą 1979 r. i byłem gotów do debiutu w Zespole „Kadr” Jerzego Kawalerowicza. Ale ten skromny film Wajdzie się nie spodobał do tego stopnia, iż przekonał Kawalerowicza, żeby wstrzymał mój debiut, dopóki nie zrobię jeszcze jednego telewizyjnego filmu. Kawalerowicz nie chciał forsować projektu za wszelką cenę, więc napisałem następny scenariusz dla telewizji, który im się nie spodobał. Po roku zawieszenia Kawalerowiczowi zrobiło się widocznie mnie żal, a może też nie chciał, żeby mu Wajda dyktował, co ma robić w „Kadrze” i zdecydował, iż zadebiutuję. Przy czym uprzedził mnie, iż jeżeli debiut się nie powiedzie, moja zawodowa kariera może skończyć się na tym filmie. Wiedziałem, iż muszę zagrać „va banque” i postawić wszystko na jedną kartę. Zaryzykowałem i udało się!
PAP: W pana filmach pod warstwą komediową jest ukryta głębsza refleksja, co nie jest oczywiste w przypadku komedii.
J.M.: Punktem odniesienia dla mnie i wielu reżyserów było i jest kino amerykańskie, brytyjskie, francuskie – generalnie kino przychodzące z Zachodu. Najlepsze komedie mają właśnie to drugie dno. Zawsze czułem potrzebę, żeby w komediach szczególnie w PRL-u pod komediowym kamuflażem powiedzieć coś więcej o naszej rzeczywistości w Polsce. Dlatego zrealizowałem „Seksmisję”, a później „Kingsajz”. Ale tych filmów nie byłoby, gdyby nie sukces „Vabanku” – od niego wszystko się zaczęło.
PAP: Co dziś, 45 lat po własnym debiucie może pan poradzić debiutującym reżyserom?
J.M.: Najważniejszy jest charakter, bo to bardzo trudny zawód. Reżyser musi być odporny na stres, bo przeciwności losu i stresów na planie filmowym jest mnóstwo i trzeba to wszystko znieść. Przydatny jest także upór, ale mądry upór, nie ośli. Pozytywny upór jest ważny, gdy jesteśmy absolutnie przekonani do pomysłu, idei czy konkretnej sceny, ale warto słuchać innych. Każdy członek ekipy potrafi czasem mieć genialny pomysł, który służy filmowi. Tylko trzeba mieć otwartą głowę. Są reżyserzy-dyktatorzy, ale według mnie lepszą metodą jest stworzenie dobrej atmosfery. Nie wolno zapominać, iż realizacja filmu to zbiorowy wysiłek całej ekipy. Kiedy się wchodzi na plan jako reżyser lepiej mówić każdemu z ekipy: „zróbmy razem coś fajnego!”.
Czytaj także:

Premiera pierwszego polskiego serialu sci-fi stworzonego przez sztuczną inteligencję
Miasto w chmurach, statki kosmiczne, władza nad światem, przestrzenią i czasem. Sztuczna inteligencja stworzyła pierwszy w Polsce serial science fiction - „Alysia: Pomiędzy Gwiazdami a Ziemią”. Możliwości nowych technologii...
Czytaj więcejDetails