– Wezmę twoją córkę do mojej klasy, jeżeli nie masz nic przeciwko – powiedziała nauczycielka, która usłyszała rozmowę mojej mamy, dyrektorki i jeszcze jednej nauczycielki.

newskey24.com 6 dni temu

Wezmę waszą dziewczynkę do mojej klasy, jeżeli nie macie nic przeciwko powiedziała nauczycielka, która przypadkiem usłyszała rozmowę mojej mamy, dyrektorki i jeszcze jednej nauczycielki.

Tamta nauczycielka, do której klasy mama próbowała mnie zapisać, stanowczo nie chciała mnie przyjąć.

Przecież będzie u was dwóją, nie umie czytać, choćby liter w sylaby składać nie potrafi oto był jej argument. Gdzie to słyszane, żeby w klasie „A” były dwóje?

Miała rację. Ani czytać, ani pisać nie umiałam, mama nie mogła się ze mną uczyć, bo uparcie odmawiałam siedzenia nad elementarzem w letnie dni. Chciałam się bawić, mama zawsze mówiła: „Od rana do nocy biegasz po podwórku”. A ja po prostu chciałam poznać każdy zakamarek naszego podwórza, a potem nie tylko naszego, i wdrapać się na każde drzewo. Przy takich marzeniach choćby od rana do nocy to mało.

Ale Zofia Michałówna chyba coś we mnie wtedy dostrzegła. Tak trafiłam do klasy „B”. Zachowanie miałam okropne, ale uczyłam się świetnie. Było mi łatwo i ciekawie, ona potrafiła znaleźć klucz do każdego dziecka.

Jakże ją kochaliśmy! W naszej klasie do piątej nie było nie tylko dwójarzy, ale choćby trójarzy sami najlepsi. U Zofii Michałówny inaczej się nie dało.

Była już na emeryturze, gdy kończyliśmy podstawówkę. Własnych dzieci nie miała, nigdy nie wyszła za mąż. Całe życie poświęciła nauczaniu.

Często zbieraliśmy się u niej w weekendy to były prawdziwe święta. W jej domu zawsze stały świeże kwiaty, było mnóstwo różnych smakołyków, choć w tamtych czasach to był towar deficytowy.

Nierzadko zastawaliśmy u niej dawnych uczniów, którzy zostawali z nami i opowiadali różne historie z lat szkolnych, o wycieczkach całymi klasami. My też marzyliśmy, iż kiedyś wrócimy, przyniesiemy słodycze i będziemy snuć opowieści dla następnych dzieci.

Zofia Michałówna mieszkała sama w trzypokojowym mieszkaniu odziedziczonym po rodzicach. Urządzone skromnie, ale z takim smakiem. Można było godzinami oglądać drobiazgi na półkach prezenty od uczniów lub ich własnoręczne rękodzieła. W jednym pokoju stały same regały z książkami, istne morze literatury, a obok wygodny fotel.

Tam właśnie siadała, a my, jak pisklęta, rozkładaliśmy się na miękkim dywanie u jej stóp. Wyciągała jakąś ciekawą lekturę i czytała nam, a potem żywo dyskutowaliśmy. Rozmawialiśmy też o innych rzeczach opowiadała o artystach, poetach, kompozytorach, puszczała płyty, zanurzając nas w świecie sztuki.

Na początku każdej pory roku cała klasa szła z sztalugami do pobliskiego parku. Tam, w ciszy, przenosiliśmy na papier to, jak widzieliśmy i czuliśmy nową porę roku. Tylko zimą malowaliśmy u niej w domu, patrząc przez okno na park. A jakie obrazy wychodziły spod ręki Zofii Michałówny czysta magia, potem darowała je któremuś z nas. Graliśmy w warcaby, a zwycięzca dostawał nagrodę.

Po skończeniu szkoły często ją odwiedzaliśmy. Po nas wypuściła jeszcze jeden rocznik i odeszła ze szkoły. Ale nie na odpoczynek zaczęła uczyć dzieci w domu.

Odeszła mając osiemdziesiąt lat. Siedząc w swoim ulubionym fotelu, z książką w dłoniach, zamknęła oczy jakby zasypiając. Obok była jedna z jej uczennic, Kasia. Mając już ponad czterdzieści lat, pracowała jako lekarka i zawsze po dyżurze wpadała do Zofii Michałówny.

Takiej liczby płaczących ludzi na pogrzebie nigdy nie widziałam, a ile było kwiatów, ile wzruszających słów…

Taka była Zofia Michałówna jej rodzina składała się nie z kilku osób, ale z dziesiątek ludzi, którzy ją kochali. Pamiętała każdego ucznia, dla wszystkich miała dobre słowo. Nigdy nie musiała podkreślać swojego autorytetu był oczywisty. Jej przykład już w dzieciństwie wskazywał nam adekwatną drogę.

Jak powiedział jeden z jej uczniów: „Zofia Michałówna nie była zwykłą nauczycielką. Była naszym pierwszym przewodnikiem na ścieżce miłości i pragnienia poznawania świata. Pokazała nam, jak piękny, życzliwy i niezwykły jest ten świat”.

Idź do oryginalnego materiału