Wcześniej to nowa, serialowa pozycja w bibliotece Apple. W roli głównej wystąpił Billy Crystal. Aktor kojarzony raczej z komediami, tym razem wciela się w rolę psychiatry, który mierzy się z paranormalnymi zjawiskami. Crystal jest też producentem wykonawczym serialu, nad którego kształtem czuwała Sarah Thorp. Wcześniej miał swoją premierę 25 października i są już dostępna dwa pierwsze, stosunkowo krótkie odcinki. Jak je oceniam?
Mówi się, iż człowiek z wiekiem nabiera powagi. Parafrazując, każdy aktor, choćby komediowy, z czasem nabiera więc ogłady. Gdy żarty się kończą, przychodzi czas na poważniejszy repertuar. Nierzadko ta powaga idzie w parze z mrokiem, by jeszcze bardziej podkreślić to, iż aktor nie ma już najmniejszej okazji do robienia sobie jaj.
Gdy w 2002 roku Robin Williams wystąpił w Bezsenności, było to niemałym zaskoczeniem. Wszak wybitny komik stał się tym razem podejrzany o morderstwo. Jednocześnie jednak ten kontrast napędzał zainteresowanie filmem i do dziś pozostaje głównym wyróżnikiem tego nieco zapomnianego filmu Christophera Nolana. Jeszcze ciekawsza sytuacja nastąpiła w przypadku osławionego Numeru 23 Joela Schumachera, bo aktorem, który dał tu wyraz obsesji i innym nieprzyjemnie działającym emocjom był sam Jim Carrey, kolejny komediowy wirtuoz, który przez lata wywoływał uśmiech na naszej twarzy występami w takich filmach jak Głupi i głupszy czy Maska.
Ostatnio z poważniejszym repertuarem wyraźnie romansuje Sacha Baron Cohen (polecam Sprostowanie, także na Apple). Na dobre wszedł do niego, już nieco wcześniej, Steve Carell. Ewidentnie jest więc coś pociągającego w możliwości pokazania się widowni z zupełnie innej strony. Uległ temu także Billy Crystal. Przez jednych rozpoznawany jako niezawodny oscarowy gospodarz, przez innych, tych głębiej w kinie siedzących, pamiętany z niezapomnianych kreacji z rodzaju obyczajowych komedii, których najlepszym przykładem jest Kiedy Harry poznał Sally, chociażby. Ale jego głos w Potworach i spółce także był śmieszny, bo śmieszny był Mike.
W serialu pt. Wcześniej dostępnym od niedawna na Apple, już nikomu do śmiechu nie jest. Billy Crystal wciela się w postać pewnego dziecięcego psychiatry, który walczy z demonami przeszłości. Dopadają go we śnie i na jawie, a ich personifikacją jest tragicznie zmarła żona. To jednak nie jedyny dreszcz, jaki zostaje wywołany. Na drodze bohatera staje pewien mały chłopiec, który najwyraźniej także targany jest czymś paranormalnym i niedefiniowalnym. Nad wszystkim wisi aura tajemnicy, która pogłębia uczucie dezorientacji z odcinka, na odcinek.
Billy Crystal zdaje się jednak zaskakująco pewnie kroczyć w tej jakże niepewnej sytuacji. Mam na myśli, iż radzi sobie z powierzonym zadaniem i jest w tym, co ważne, przekonujący. Idealnie pasuje mu sweterek psychoterapeuty, jego pełna spokoju twarz i delikatny uśmiech, dobrze współgrają z rolą osoby, która stara się zrozumieć sytuację małego chłopca. Czasami, mimowolnie, wywołuje mimiką ruch, który jeszcze lata temu miał posłużyć do żartu. Tym razem ta sama mina ma zasugerować przerażenie. Znając Crystala z innych ról trudno w to uwierzyć, ale te starania, podkreślę, póki co wyglądają przekonująco.
Gorzej wypada scenariusz, który trochę przypomina popłuczyny po Szóstym zmyśle i innych horrorach, w których dziecko ma wyraźny problem z odwiedzającymi go siłami. Jeszcze nie popełniono jakiegoś fatalnego błędu narracyjnego, który obnażyłby niekompetencję scenarzystów, ale już teraz widać, iż posłużyli się oni wytartymi schematami gatunku. Twórcom, także przy udziale sprawnych zdjęć, udało się jednak zbudować na tyle intrygującą aurę, iż dość łatwo i bezboleśnie ogląda się kolejne odcinki, zwłaszcza iż są stosunkowo krótkie. Co prawda Wcześniej zaplanowano na dziesięć epizodów, istnieje więc obawa, iż serial może gwałtownie stracić tempo, ale póki co jestem dobrej myśli.
To trochę taki horror w wersji soft, dla amatorów, w którym aktor, któremu lepiej wychodzi śmianie się, tym razem dostał do odegrania przerażenie, ale nie wrzucono go z tym na totalnie głęboką wodę. interesujący eksperyment. Powiem w ten sposób – biorąc pod uwagę ryzyko, jakie ponieśli twórcy, mogło to wypaść zdecydowanie gorzej.