Wczesna Wiosna w Polskim Stylu

twojacena.pl 2 godzin temu

Wczesna wiosna. Mała Zosia, czteroletnia dziewczynka, przyglądała się nowemu sąsiadowi, który po raz pierwszy pojawił się na podwórku. Był to siwy emeryt wędrujący po ławeczce przy wejściu. W ręku trzymał laskę, którą przyciskał do podłoża jak czarodziej z baśni.

Dziadku, czy ty jesteś czarodziejem? zapytała z nadzieją.

Gdy odpowiedź brzmiała nie, Zosia nieco się zamieszkała.

Po co ci laska? dopytała.

To mi pomaga w chodzeniu, żeby było lżej odparł mężczyzna, przedstawiając się: Nazywam się Stanisław Nowak.

Czyli jesteś już bardzo stary? znów spytała ciekawska Zosia.

Według twoich kryteriów stary, a według moich jeszcze nie tak. Po prostu bolą mnie nogi, ostatnio miałem złamaną kość, nieudanie spadłem. Dlatego póki co idę z laską wyjaśnił.

Wtem wyszła babcia Zosi, Helena Kowalska, i chwyciwszy ją za rączkę, poprowadziła w stronę parku. Helena przywitała nowego sąsiada, który uśmiechnął się uprzejmie. Jednak więź z sześćdziesięcio dwuletnim panem zawiązała się przede wszystkim z Zosią. Dziewczynka, czekając na babcię, wyjeżdżała na podwórze nieco wcześniej i zdążała opowiadać starszemu przyjacielowi wszystkie nowinki: o pogodzie, o tym, co babcia ugotowała na obiad, i o chorobie koleżanki sprzed tygodnia.

Stanisław nieustannie obdarowywał swoją małą sąsiadkę czekoladowym cukierkiem. Za każdym razem Zosia odwracała słodycz, odgryzała dokładnie połowę, a resztę starannie owijając w papier i chowając do kieszeni kurtki.

A czemu nie zjesz wszystkiego? Nie smakowało? pytał.

Pyszne, ale muszę podzielić się z babcią odpowiedziała.

Emeryt został poruszony i następnym razem przyniósł dwie cukierki. Zosia znowu odgryzła połówkę i schowała resztę.

A teraz komu oszczędzasz? zapytał, zadziwiony skromnością dziecka.

Teraz mogę dać je mamie i tacie. Choć mogą kupić sobie sami, bardzo się cieszą, gdy ktoś ich poczęstuje wytłumaczyła Zosia.

Rozumiem, macie naprawdę przyjazną rodzinę zauważył sąsiad. Masz szczęście, dziewczynko, i dobre serce.

A babcia też dodała Zosia, ale Helena już wyciągnęła rękę, by objąć wnuczkę.

Dziękujemy, panie Stanisławie, za słodycze, ale my i Zosia nie powinniśmy jeść cukru. Proszę… przeprosiła babcia.

Co więc mam zrobić? Jest mi trudno… Co mogę wam podać? zapytał, patrząc ich z troską.

W domu mamy wszystko Dziękujemy, nic nie potrzebujemy uśmiechnęła się Helena.

Nie mogę tak odpuścić. Chciałbym was poczęstować, a przy okazji budować sąsiedzką przyjaźń odpowiedział z uśmiechem.

Przejdziemy więc na orzechy. Będziemy je jeść w domu, czystymi rękami. Zgoda? dodała babcia, zwracając się zarówno do sąsiada, jak i do wnuczki.

Zosia skinęła głową, a kolejne dni przyniosły w kieszonkach małe garście orzechów włoskich i laskowych.

Ojej, mój mały wiewiórku, nosisz orzeszki. Wiesz, iż to dziś drogie przyjemności, a pan Stanisław potrzebuje leków, bo jest niepełnosprawny? zauważyła Helena.

Nie jest jednak stary ani niepełnosprawny. Jego noga się zagoi, a on chce już na zimę wjechać na narty wtrąciła Zosia, broniąc przyjaciela i wiosną znowu ruszyć na narty.

Na narty? zmarszczyła brygadzistka, ale po chwili zgodziła się: No to świetnie.

Czy mogę dostać narty, proszę? poprosiła Zosia, prosząc o wspólne zjazdy. Pan Stanisław obiecał mnie nauczyć.

Helena, spacerując po parku z wnuczką, zauważyła pana Nowaka, który już bez laski przemieszczał się po alei.

Dziadku, idę z tobą! goniła go Zosia, idąc obok z energiczną kroką.

Poczekajcie na mnie! wołała Helena, goniąc za wnuczką.

Troje zaczęło chodzić razem, a Helena zaczęła lubić ten rytm, a Zosia zamieniła go w zabawę. Jej energii nie mogło zabraknąć: biegła, tańczyła na ścieżce, wspinała się na ławkę, przywitała babcię i sąsiada, po czym znów szła obok, rozkazując:

Jeden, dwa, trzy, cztery! Mocniej, patrz przed siebie!

Po spacerze babcia i sąsiad usiedli na ławce, a Zosia bawiła się z koleżankami, zawsze dostając od Stasia garść orzechów przed pożegnaniem.

Rozpieszczacie ją przyznała Helena, nieśmiało zostawmy tę tradycję na święta, proszę.

Stanisław podzielił się z Heleną opowieścią, iż został wdowcem pięć lat temu i dopiero teraz postanowił podzielić trzypokojowe mieszkanie na dwie: jednosobowe, do którego wprowadził się sam, i dwupokojowe dla rodziny syna.

Lubię to. Choć nie szukam towarzystwa, przyjaciele są niezbędni, zwłaszcza w sąsiedzkich sprawach powiedział.

Po dwóch dniach pod jego drzwi zapukali. Przy progu stanęła Zosia i Helena z tacą pierogów.

Chcemy cię poczęstować przywitała Helena.

Czy macie czajnik? zapytała Zosia.

Oczywiście, proszę! otworzył drzwi Stanisław.

Przy herbacie rozgrzano się wszystkich. Zosia z zainteresowaniem oglądała książkę i obrazy pana Nowaka, a Helena patrzyła, jak wnuczka zachwyca się i jak cierpliwie sąsiad wyjaśnia każdą scenę.

A moi wnukowie już daleko, studenci Tęsknię dodał Stanisław. A twoja babcia wciąż młoda!

Poczuł delikatny dotyk dłoni Zosi, podał jej kredkę i kartkę.

Pracuję dopiero dwa lata na emeryturze, więc nie mam czasu w nudę zauważyła Helena, wskazując na wnuczkę. Poza tym córka już spodziewa się drugiego dziecka. Mamy szczęście, iż mieszkamy w sąsiednich blokach.

Lato minęło w rozmowach i wspólnych spacerach, a zima przyniosła narty, które Helena kupiła Zosi. Trójka rozpoczęła treningi na wypożyczonej w parku trasie. Stanisław i Helena stały się nierozłączni, a Zosia, nie chodząca do przedszkola, spędzała większość czasu u babci. Spotykali się codziennie, aż pewnego dnia Stanisław wyjechał do Warszawy w odwiedziny do rodziny.

Zosia tęskniła i nieustannie pytała babcię, kiedy wróci staruszek.

Wyjechał na dłużej. Mówi, iż zostanie na cały miesiąc, bo w stolicy pracuje przy remontach. My pilnujemy jego mieszkania, bo przyjaźni wyjaśniła Helena. Helena i Zosia przyzwyczaiły się do jego obecności, ciesząc się każdym jego gestem, każdym żartem i pomocą przy naprawach wymianie gniazdka, wymianie żarówki.

Minął tydzień, a Helena i Zosia odczuły brak przyjaciela. Stały przed pustą ławką, na której zwykle czekał Stanisław, i patrzyły w dal.

Ósmym dniem Helena wyszła z klatki, spiesząc się do wnuczki, i zobaczyła pana Nowaka na swoim zwykłym miejscu.

Witaj, drogi sąsiedzie zachwyciła się Helena nie spodziewałam się, iż wrócisz tak szybko! Mówiłeś, iż zostaniesz na dłużej.

Ach, miałem dość hałasu w mieście. Wszyscy w pracy, i nie mogłem czekać aż zapadnie zmrok, by ich zobaczyć. Tęskniłem za wami, jak za rodziną odpowiedział, patrząc na Zosię.

Dziadku, co dałeś swoim wnukom? Cukierki? zapytała Zosia.

Dorośli roześmiali się.

Nie, kochana Cukierki im szkodzą. Są już dorośli. Musiałem dać im pieniądze. Lepiej im to się przyda, by się uczyć, rozwijać umysł przyznał Stanisław. Niech rosną w mądrość.

Cieszę się, iż tak gwałtownie wróciłeś, serce w miejscu, jakbyś nigdy nie wyjechał dodała Helena.

Zosia przytuliła pana Nowaka, co rozruszało jego łzy.

Mamy dziś mnóstwo naleśników z różnymi nadzieniami. Nie są gorsze od pierogów, delikatne i lekko odtłuszczone. Chodźmy na herbatę, a przy okazji opowiesz nam, jak jest w stolicy zaprosiła Helena.

Co to za stolica? Warszawa to piękna, nowoczesna, pełna życia. Przyniosłem wam drobne upominki wziął rękę Heleny i Zosię, i razem wrócili do domu, gdy pierwsze wiosenne deszcze przejawiły się niespodziewanie wcześnie i krótko.

Dlaczego dziś tak cieplej? zapytał Stanisław, patrząc na Helenę.

Bo niedługo wiosna! odpowiedziała dziewczynka niedługo Dzień Kobiet, a babcia przyrządzi wielki stół i wezwie gości, w tym ciebie, dziadku.

Ach, kocham was, drogie sąsiadki rzekł, wspinając się po schodach.

Po naleśnikach rozdano upominki: Zosi dostała żywą, kolorową matryoszkę, a Helenie srebrną broszkę. Troje znów ruszyło na znany szlak parkowy, który pan Nowak nazywał naszą trasą. Śnieg już nie był biały, ale szary, wchłaniał się jak gąbka, a ścieżki odsłoniły się. Zosia skakała po mokrych kostkach, ciesząc się ciepłym powietrzem:

Babciu, dziadku, łapcie mnie! Jeden, dwa, trzy, cztery! Mocniej, patrz przed siebie!

Idź do oryginalnego materiału