W tym miejscu moralność nie obowiązuje! Co się tam dzieje?

film.interia.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: /Aurora Films /materiały prasowe


"Motel Destino" jest oparty na dobrze znanym koncepcie kina noir. Tajemniczy przybysz wchodzi w romans z młodą żoną starszego mężczyzny i za jej namową musi go wyeliminować. Dlaczego więc warto obejrzeć to w brazylijskim wydaniu? Jest to stylowe, skąpane w neonach i świetnie zagrane kino, jakiego dziś w grzecznym Hollywood już się nie robi.


"Motel Destino" czy "Listonosz dzwoni zawsze dwa razy"?


Znamy ten schemat z "Listonosz zawsze dzwoni dwa razy" i różnych innych mutacji (patrz: "Żar ciała") opartych na koncepcie z powieści Jamesa Caina. Femme fatale, młody przystojny naiwniak i brutalny mąż. Oliver Stone w "Drodze przez piekło" oblepił ten schemat żarem, lejącym się z nieba w małym miasteczku w Arizonie.
Przywołuję lubiany przeze mnie obraz Stone’a, bo film Karima Aïnouza jest również stylistycznie interesujący i ma swój odrębny klimat, który jest ważniejszy niż sam scenariusz. "Droga przez piekło" ma swoich zapiekłych wrogów, więc zaznaczam, iż porównuję do niej "Motel Destino" tylko pod kątem wizualnym. Reklama


21-letni Heraldo (Iago Xavier) po nieudanym skoku, podczas którego ginie jego brat, zaszywa się w tanim motelu dla tych, którzy chcą oddawać się perwersyjnym seksualnym igraszkom z dala od wzroku społeczeństwa. Prowadzi go Elias (Fabio Assunção) i jego młoda partnerka Dayana (Nataly Rocha), która zaczyna romansować z Heraldo. Młody chłopak gwałtownie zauważa, iż Elias jest brutalnym psychopatą, a Dayana marzy o wyplątaniu się z toksycznej i niebezpiecznej relacji. Uciec nie potrafi. Musi więc Eliasa zabić.
Nic nowego? No nic nowego. Kino noir w swoim najbardziej prawilnym wydaniu. Karty są znaczone, zasady gry ustalone, a reżyser krupier pilnuje, by zbytnich odstępstw od gry nie było. Po co więc "Motel Destino" oglądać, skoro się zna ten koncept? Dla specyficznego brazylijskiego klimatu i świetnego aktorstwa.


Klasyczny erotyczny thriller i znakomite aktorstwo


Karim Aïnouz nakręcił klasyczny erotyczny thriller, jakiego dziś w algorytmowo-grzecznym Hollywood z koordynatorami scen intymnych się już nie kręci. To kino wyjęte z lat 80. o twarzy magnetycznie niebezpiecznego Mickeya Rourke. Tytułowy motel jest skąpany w neonach, które oświetlają duszne i lepkie pokoje oraz korytarze świata, gdzie nie obowiązuje moralność. Czy może narodzić się w tym grzesznym gąszczu miłość?
Aïnouz mniej bawi się formą niż robił to Oliver Stone, będący w 1997 roku świeżo po "Urodzonych mordercach" i dlatego jego wersja "Listonosza..." jest bardziej składna i mniej wyrachowana. Erotyka jest tutaj naturalna, senne koszmary Heraldo interesujące wizualnie, a finał trzyma w napięciu. Jednocześnie wszystko jest tutaj zawieszone w powietrzu.
Akcja nie pędzi, a postacie specjalnie się nie rozwijają. Nie jest to błąd scenariusza, ale właśnie jego walor. Bohaterowie muszą przebić się nie tylko przez gęsty żar swojego pożądania i strachu, ale też przez ciężkie powietrze oświetlone kiczowatymi neonami. "Motel Destino" to jedna z wielu opowieści z krainy grzechu, która gdzieś tam funkcjonuje na obrzeżach naszego ułożonego świata. Możemy do niej bezpieczniej wejść dzięki kina i potem z niej uciec do swoich codziennych spraw. O to przecież w takim kinie chodzi.
7/10
"Motel Destino", reż. Karim Ainouz, Niemcy, Francja, Brazylia 2024, dystrybutor: Aurora Films, premiera kinowa: 25 kwietnia 2025 roku.
Idź do oryginalnego materiału