W kręgu Fryderyków

kulturaupodstaw.pl 4 tygodni temu
Zdjęcie: fot. Archiwum redakcji


Miejsce wspólne

Rzadko się zdarza, aby koleżanki i koledzy, których spotykam na korytarzach Akademii Muzycznej w Poznaniu, w krótkim odstępie czasu obdarowali melomanów aż tak dużą liczbą płyt. Na dodatek trzy z nich zostały nominowane do nagrody Fryderyków 2025: „Chopin, Gablenz, Karłowicz… Songs” Tomasza Zagórskiego (tenor) i Jacka Kortusa (fortepian), „Complete songs of Ignacy Jan Paderewski” Marzeny Michałowskiej (sopran) i Małgorzaty Sajny-Mataczyńskiej (fortepian) w kategorii Album roku – muzyka kameralna – wokalna oraz płyta „Penderecki: Concertos”, Vol. 10, na której można usłyszeć Koncert na waltornię i orkiestrę „Podróż zimowa” w opracowaniu Ewy Fabiańskiej-Jelińskiej i wykonaniu Wojciecha Jelińskiego oraz Polskiej Orkiestry Sinfonia Juventus pod dyrekcją Macieja Tworka. Ponadto na mojej półce z nowościami znalazły się dwa intrygujące albumy: „Natura Temporum” Pawła Kroczka (klarnet) i Marii Rutkowskiej (fortepian) oraz „Émotions” Duo Fortepianowego La Valse ’89. Dużo tych duetów.

Czas na rewizję Paderewskiego

Ignacy Jan Paderewski jest ciągle obecny na estradach koncertowych świata. Ale chyba nadszedł czas, aby odejść od stereotypów kompozytora-polityka i przyjrzeć się jego twórczości na nowo, poszukać w niej tego, co mogłoby zainteresować kolejne pokolenia melomanów. Pierwszy taki krok uczyniła Marta Gardolińska, dyrektorka muzyczna Opéra National de Lorraine w Nancy, która 9 maja 2023 roku doprowadziła do premiery opery „Manru” i odniosła wielki sukces.

Marzena Michałowska, Małgorzata Sajna-Mataczyńska „Complete songs of Ignacy Jan Paderewski”

W 2024 roku Marzena Michałowska i Małgorzata Sajna-Mataczyńska wydały płytę z pieśniami kompozytora, który patronuje poznańskiej uczelni, odkrywając trochę zapomniane oblicze Paderewskiego, twórcy subtelnych lirycznych pieśni do tekstów Adama Mickiewicza i Adama Asnyka. Nieodparcie pierwsze dwa opusy „Pieśni” nasuwają skojarzenia z pieśniami Chopina i Moniuszki, moim zdaniem słychać w nich nie tylko ludowy sentymentalizm, ale także wpływy muzyki europejskiej, środowiska, w którym twórca się obracał.

Paderewski muzyczną „polskość” na rzecz idiomu francuskiego traci w ostatnim cyklu zatytułowanym „Douze Mélodies” op. 22. Staje się bardziej metafizyczny, introwertyczny, a chwilami dramatyczny… Tę zmianę stylistyczną odkryły i znakomicie wyzyskały interpretatorki. Marzena Michałowska czaruje krystalicznym sopranem, zintegrowanym z grą Małgorzaty Sajny-Mataczyńskiej. Chciałoby się powiedzieć – duet idealnie zbalansowany. Sielsko-anielski głos Michałowskiej w pieśniach do słów Asnyka i Mickiewicza nabiera dramatyzmu w utworach skomponowanych do wierszy Mendèsa. Jest tylko drobny problem – szkoda, iż wydawca w książeczce nie dodał tekstów w przekładzie na język polski, zwłaszcza Catulle Mendèsa.

Jak w operze

Na płycie „Chopin, Gablenz, Karłowicz… Songs” możemy posłuchać 24 pieśni polskich kompozytorów. Śpiewali je w przeszłości wielcy i wspaniali artyści, ale chyba nikt inny nie podszedł do tego gatunku tak jak Tomasz Zagórski. Potraktował on każdą pieśń niczym osobną miniaturę operową.

Tomasz Zagórski, Jacek Kortus „Songs”

Ten wybitny śpiewak interpretując tekst, obdarzył podmiot liryczny takimi emocjami, jakby kreował postać na scenie operowej. Mimo iż w pieśniach nie mógł wesprzeć się środkami aktorskimi, to umiał je wydobyć swoim głosem z muzyki i słów. Potrafił być stanowczym mężczyzną („Wojak”), mistykiem („W wieczorną ciszę”), czułym kochankiem („Mów do mnie jeszcze”), filozofem, który podsumował każdy etap swojego życia w pieśni „Polały się łzy” (nie przypuszczał, nagrywając ten utwór, iż tak gwałtownie rozstanie się ze światem).

Słuchając tej płyty, zastanawiałem się nad nicią porozumienia pomiędzy śpiewakiem a pianistą Jackiem Kortusem, którą daje się wyczuć. Dzieli ich przecież pokolenie, dojrzewali i żyli w innych warunkach, a udało im się stworzyć wiele wspólnych światów muzycznych.

Tańce nie do tańca

Duo fortepianowe La Valse ’89 znam od początku lat 90. dwudziestego wieku. W pewnym momencie straciłem z oczu artystyczną działalność Anny i Piotra Niewiedziałów, chociaż połówkę duetu mijam co rusz na korytarzu Akademii. Aż tu raptem koncert w Auli Nova, na który nie mogłem pójść. W zamian otrzymałem nową płytą zatytułowaną Émotions, na której zarejestrowali muzykę moich ulubionych kompozytorów: Astora Piazzolli, Maurice’a Ravela i Francisa Poulenca.

Anna Haas-Niewiedział, Piotr NIewiedział „Emotions. Music for two pianos”

Powiem więcej, nagrali tanga i walce adekwatnie nie do tańca. Chociaż Ravel komponował „La Valse” w nadziei, iż zainteresuje nim Sergiusza Diagilewa, twórcę słynnych Baletów Rosyjskich. Nie udało się. Na sceniczną premierę przyszło czekać temu dziełu do 1964 roku, kiedy to Conrad Drzewiecki połączył „La Valse” i „Valses nobles et sentimentales”, tworząc spektakl, który wywołał na premierze w Poznaniu wielki ferment. Niewiedziałowie grają „La Valse” z wielkim tanecznym temperamentem, podobnie jak „Verano Porteno” Piazzolli.

Słucha się tego wyśmienicie i myśli, jak to zatańczyć. Album został bardzo udanie skonstruowany, ponieważ pomiędzy tanecznymi rytmami muzycy umieścili absolutnie piękną Sonatę na dwa fortepiany Francisa Poulenca. Płyta kipi emocjami, bo taka jest muzyka dwóch wybitnych kompozytorów francuskich i Argentyńczyka, który wybrał Francję jako miejsce do życia na Ziemi.

A jednak tercet: Kroczek – Rutkowska – Żuchowski

Muzyka Józefa Madei – intelektualna, Tadeusza Paciorkiewicza – wirtuozowska, Zygmunta Herembeszty – refleksyjna i dowcipna, Jerzego Młodziejowskiego – romantyczno-melancholijna. Pełna paleta barw, która inspiruje dwoje fantastycznych muzyków. Paweł Kroczek i Maria Rutkowska zdają się wspólnie oddychać.

Paweł Kroczek, Maria Rutkowska „Natura Temporum”

Obserwowałem ich wiele razy na estradzie i zastanawiałem się, jak to robią, jak dochodzą to porozumienia. Podobne myśli przychodzą mi do głowy, kiedy słucham płyty „Natura temporum”. Łączą wirtuozerię z niezwykłą emocjonalnością, która udziela się w każdych okolicznościach ich występów. Wspomniane utwory są odbiciem czasów, w jakich powstawały, tradycji, z których wyrośli ich twórcy. Kroczek i Rutkowska próbują to wszystko odczytać z nut i nadać temu własne piętno, co im się na płycie udało.

Duet zarejestrował jeszcze jeden utwór: bardzo świeży – Sonatę na klarnet i fortepian Artura Żuchowskiego. Kompozytor pisał ją w ścisłej współpracy z wykonawcami, i to słychać. Dzieło respektuje ramy gatunkowe, ale zostało wypełnione nowoczesnymi środkami wyrazu. Te środki na dodatek są szalenie sugestywne, przenoszą słuchacza w czasami odległe klimaty muzyczne, a jednak tworzą jeden intrygujący świat, z którego trudno się wyrwać. Nie ukrywam, iż sonaty Żuchowskiego mogę słuchać każdego dnia o każdej porze.

Puzon zamiast waltorni

Dzieła Krzysztofa Pendereckiego komponowane na konkretny instrument solowy poddają się transkrypcjom na inny. Tak jest na przykład z Koncertem na waltornię i orkiestrę „Podróż zimowa”. Ewa Fabiańska-Jelińska – jak sądzę – z myślą o swoim mężu Wojciechu Jelińskim zaaranżowała koncert na puzon. I to był świetny pomysł.

Penderecki, Jerzy Semkow Polish Sinfonia Iuventus Orchestra, Maciej Tworek

Badacze twierdzą, iż dzieło jest echem wspomnień, między innymi z polowania, w jakim miał uczestniczyć kompozytor w dzieciństwie. jeżeli tak było, to dzięki zamianie instrumentu solowego to skojarzenie schodzi na dalszy plan i przestaje być oczywiste. Wojciech Jeliński wydobywa ze swojego instrumentu dźwięki, które sprawiają, iż słyszymy i odczuwamy przestrzeń muzyczną, a doskonałe operowanie czasem podkreśla to, co w podróży jest istotne: proces przemieszczania się w czasie i przestrzeni.

Podróżując, rozkoszujemy się najczęściej widokami, które na sekundę wychwytujemy. W koncercie Pendereckiego/Jelińskiej dzięki soliście odkrywamy autonomiczność i różnorodność fragmentów, z których jest on zbudowany: kawałki marszowo-wojskowe jakby automatycznie narzucają tempo tej podróży, natomiast odcinki melancholijne, a czasami wręcz taneczne, to ulotne momenty, które podczas podróżowania zapamiętujemy.

Jeszcze w kręgu Fryderyków

Pisząc o płytach koleżanek i kolegów związanych z Akademią Muzyczną w Poznaniu, nie tylko nominowanych do Fryderyków, chciałbym zaznaczyć, iż taką nominację w kategorii Album roku – muzyka koncertująca otrzymała Joanna Wnuk-Nazarowa i jej autorska płyta „Il tempo passa”. Na tym krążku grają dwie orkiestry: Śląska Orkiestra Kameralna pod dyrekcją Piotra Pławnera i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Śląskiej, którą dyryguje Yaroslav Shemet, absolwent Akademii Muzycznej w Poznaniu.

Joanna Wnuk-Nazarowa „Il tempo passa”

Nazwisko tego utalentowanego dyrygenta pojawiło się także w związku z płytą „Górecki 90.” nominowaną w kategorii Album roku – muzyka oratoryjna i operowa. Na płycie oprócz Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Śląskiej pod kierunkiem Jarosława Yaroslava Shemeta pojawia się głos Iwony Sobotki, związanej z poznańskim Teatrem Wielkim. Ta utalentowana sopranistka otrzymała jeszcze jedną nominację w tej samej kategorii.

Z Chórem NFM, NFM Filharmonia Wrocławska pod kierunkiem Giancarlo Guerrero artystka nagrała „Pieśni księżniczki z baśni” i III Symfonię „Pieśń o nocy” Karola Szymanowskiego. Wspomnieć jeszcze muszę z kronikarskiego obowiązku, iż nominację do Fryderyków w kategorii Album roku – muzyka orkiestrowa otrzymał Łukasz Borowicz, dyrektor muzyczny Filharmonii Poznańskiej, za płytę z muzyką Grażyny Bacewicz.

Idź do oryginalnego materiału