Po doskonałym przyjęciu w Cannes W gorsecie, z rewelacyjną Vicky Krieps, zdobywa serca publiczności w Polsce. Film podejmuje próbę obalenia mitu idealnej cesarzowej Sisi, po raz pierwszy ukazując obraz kobiety walczącej z, nomen omen, przysłowiowym gorsetem.
W gorsecie przedstawia zupełnie nowe i odświeżające spojrzenie na austriacką cesarzową Elżbietę, często zwaną w kulturze popularnej – Sisi. Dzięki wyjątkowej urodzie oraz życiu pełnym tragicznych wydarzeń, cesarzowa stała się bohaterką wielu filmów. Jednak żadna wcześniejsza produkcja nie ukazała Elżbiety w tak naturalny oraz niebanalny sposób jak najnowszy film Marie Kreutzer. Elżbietę poznajemy jako zadziorną i upartą skandalistkę. Wraz z ukończeniem 40. urodzin, które według opinii publicznej są zakończeniem jej młodości, stara się za wszelką cenę zadbać o swój wizerunek. Reżyserka nie bała się również pozmieniać nieco historię sławnej cesarzowej.
Vicky Krieps jako Elżbieta jest hipnotyzująca. Jej uśmiech, gesty oraz barwa głosu nieustannie wodzą widza za nos. Cesarzowa za wszelką cenę chce zachować młodość. Niemal chorobliwie sprawdza swoją wagę, mierzy swoją sylwetkę, a na kolacje zjada plasterek wędliny. Bardziej od seksu potrzebuje pełnego pożądania spojrzenia oraz zapewnień o jej urodzie. Na plecach ma wyraźne ślady po gorsecie, który cały czas każe zawiązywać coraz ciaśniej. Sytuacji nie ułatwia fakt, iż dwór nie szczędzi jej komentarzy odnośnie wyglądu, a prasa publikuje plotki na jej temat. Jedynymi momentami, w których czuje się wolna są konne przejażdżki. Cesarzowa jest w stanie choćby w środku nocy osiodłać swojego ukochanego wierzchowca i puścić się galopem w blasku księżyca.
Elżbieta, mimo swojej obsesji na punkcie wyglądu, swój metaforyczny gorset coraz bardziej poluźnia. Potrafi manipulować. Do perfekcji opanowała udawanie omdlenia, dzięki którym nie musi znosić dworskiego towarzystwa. Walczy o swoją pozycje na dworze wchodząc w dyskusje z mężem. Nałogowo pali papierosy oraz spotyka się z innymi mężczyznami. W jednej ze scen opuszcza dworską kolację pokazując wszystkim gościom środkowy palec. Rodzaj buntu, który W gorsecie sportretowała Marie Kreutzer jest zupełnie nowym spojrzeniem na postać Sisi. Nie jest to tylko piękna, bajkowa księżniczka o złotym sercu, ale przede wszystkim dojrzała kobieta z charakterem. Co interesujące w filmie ani razu cesarzowa nie zostaje nazwa „Sisi”. W gorsecie obala mit cesarzowej. Dotyka również wątku depresji, który został rewelacyjnie przedstawiony. Elżbieta często popada w apatię. Wiele czasu spędza na samotnych przejażdżkach lub na refleksyjnej stagnacji. Zdarza jej się podejmować spontaniczne decyzje, które zwykle mają bolesne konsekwencje.
Vicky Krieps zdecydowanie zagrała tutaj swoją rolę życia i nagroda w Cannes wydaje się w pełni zasłużona. Aktorka już od pierwszej sceny ma w sobie tak ogromny magnetyzm, iż nie sposób oderwać od niej oczu. adekwatnie w każdej scenie emanuje kobiecością oraz buntem. Nie sposób się w niej nie zakochać od samego początku, aby potem kibicować jej przez całą resztę filmu. Potrafi oddać wszystkie stany emocjonalne, które towarzyszą cesarzowej – od euforii po załamanie.
Twórcy postarali się również o odpowiednią scenografię. Mimo pięknych sal tronowych, pałac wiedeński pełen jest korytarzy z brudnymi i obdrapanymi ścianami. Doskonale został również uchwycony ogrom pałacu oraz jego pustka. Korytarze są długie i mroczne. Na zewnątrz również bardzo rzadko świeci słońce, zwykle jest pochmurnie. Mimo tego nie brakuje tu czułych ujęć, zbliżeń oraz intymności. Do tego dochodzi rewelacyjna muzyka Camille. Utwór She Was do tej pory siedzi mi w głowie.
W gorsecie jest nie tylko portretem cesarzowej Elżbiety, ale przede wszystkim hymnem dla kobiet. Niezgoda na puste życie, walka z etykietką dworskiej lalki oraz głośne wyrażanie swojego zdania jest wciąż uniwersalną opowieścią. Historie silnych kobiet często popadają w banał, ale tutaj mamy do czynienia z prawdziwą perełką.