Byłeś moim światem
Dawid i Ola mieszkali w tym samym bloku, na piątym piętrze. Dawid właśnie skończył czwartą klasę i uznano, iż jest wystarczająco dorosły, by opiekować się pięcioletnią Olą z mieszkania naprzeciwko. Jej mama, chirurg, często w weekendy musiała wyjeżdżać do pacjentów.
Dawid traktował Olę poważnie – karmił, bronił, czasem strofował, gdy było za co. A ona słuchała go bez szemrania, chodziła za nim jak cień, patrząc na starszego kolegę swymi ogromnymi, ciemnymi oczami.
Pewnego czerwcowego dnia Ola zachorowała na anginę. Skąd ta choroba w środku lata? Dawid musiał zostać z nią w domu. Koledzy wiedzieli już, gdzie go szukać. Zadzwonili do drzwi Oli, by zaprosić go na mecz.
– Nie mogę. Pilnuję Oli – odpowiedział poważnie Dawid.
– To weź ją ze sobą, niech kibicuje – zaproponował Tomek.
– Ma anginę, gorączkę. Nie wolno. Zagrajcie dziś beze mnie.
– Jak beze ciebie? A kto stanie na bramce? – oburzył się rozczarowany Kuba.
– No to stawajcie na bramce po kolei – Dawid spojrzał na zasmuconych kolegów.
– Nie, to nie to samo. W takim razie my też nie idziemy.
– No to wchodźcie – westchnął Dawid i wpuścił chłopaków do mieszkania.
Ola, z szalem owiniętym wokół szyi, siedziała na kanapie i oglądała obrazki w książce. Na widok chłopców rozpromieniła się.
– To moi koledzy – Kuba i Tomek – Dawid wskazał każdego z nich. – Posiedzą z nami, masz coś przeciwko?
– Poczytajcie mi książkę – Ola wyciągnęła ku nim bajkę z dziecięcą prostotą.
– A może lepiej zbudujemy szałas? – Kuba wpatrywał się w okrągły stół na środku pokoju.
– Jak to? Potrzebne są gałęzie i słoma, a my nie mamy – oczy Oli błyszczały, czy to od gorączki, czy z radości.
– Słoma nam niepotrzebna. Możemy zdjąć narzutę? – spytał Kuba. – Nakryjemy nią stół, i będzie namiot.
Ale samej narzuty było za mało. Ola podpowiedziała Dawidowi, gdzie w szafie leży koc. niedługo cała czwórka wpełzła pod stół. W improwizowanym szałasie było ciasno, duszno, ciemno i niesamowicie ciekawie.
– Może opowiemy straszne historie? – zaproponował Tomek. – Mój pradziadek walczył na wojnie.
– I co z tego? O wojnie nudno – skrzywił się Kuba.
– Wiesz, ile ma orderów? Nie policzysz – przechwalał się Tomek. – Dostarczał chleb do Warszawy podczas powstania.
– Nudzi mi się już wojna. Nic interesującego – przeciągnął zniechęcony Kuba.
– Nie znasz się, a mówisz. Dziadek opowiadał, iż w czasie głodu ludzie jedli nie tylko koty i psy, ale choćby innych ludzi, własnych krewnych. Odcinali kawałki i gotowali zupę. A chleb robili z trocin – nie dawał za wygraną Tomek.
– Fuj. Ludzi się nie je – Ola wzdrygnęła się i przytuliła mocniej do Dawida.
– A ja znam mnóstwo strasznych historii o Czarnym Ludzie – ucieszył się Kuba. – W zeszłym roku na koloniach opowiadaliśmy o nim w nocy. Mroziło krew w żyłach.
Ola zastygła. Już samo słowo „czarny” wydało jej się przerażające, zwłaszcza w ciemności pod stołem. A na dźwięk „mroziło krew” zaczęła drżeć.
– Chodzi cały w czerni. jeżeli ktoś się zagapi, łapie go i zabiera. I już nikt go nie widzi. Znika jak cień. Najbardziej lubi małe dzieci. Gdy jakieś nieposłuszne ucieknie od rodziców…
– Dość. Już przestraszyłeś Olę – ostro przerwał mu Dawid, czując, jak dziewczynka zaczyna drżeć i wtula się w niego mocniej. – Jeszcze nie będzie spała w nocy ze strachu. Jeszcze jest za mała.
– Nie jestem za mała – obraziła się Ola. – Ale nie chcę słuchać o Czarnym Człowieku. Straszne – głos jej zadrżał, zaraz miała się rozpłakać.
Nagle rozległ się trzask drzwi wejściowych. Dzieci pod stołem zamilkły. Za ścianą słychać było powolne, ostrożne kroki, które zatDawid mocniej przytulił Olę i szepnął: „Nie bój się, zawsze będę przy tobie”, a w jej sercu nareszcie zagościł spokój.