Trzy tygodnie małżeństwa i myśli o rozstaniu

newsempire24.com 1 dzień temu

Trzy tygodnie małżeństwa i myśli o rozwodzie

Jestem zamężna zaledwie trzy tygodnie, a już nie mogę na to patrzeć. Chcę wnieść pozew o rozwód, bo każdy dzień z Jakubem to próba, od której serce mi się ściska. Moja mama, Wanda Nowak, powtarza: “Kasia, poczekaj, nie niszcz tak gwałtownie tego, co ledwo stworzyliście. Daj czas, wszystkie sprawy się ułożą”. Ale jak mam czekać, skoro już teraz czuję, iż popełniłam największy błąd w życiu? Kochałam Kubę, wierzyłam, iż będziemy szczęśliwi, a teraz siedzę i myślę: jak mogłam się tak pomylić?

Kiedy się spotykaliśmy, wszystko było jak z bajki. Był czuły, przynosił kwiaty, wysyłał słodkie wiadomości, obiecywał, iż stworzymy rodzinę, o jakiej zawsze marzyłam. Widziałam w nim człowieka, z którym chcę wychowywać dzieci, podróżować, śmiać się z głupich żartów. Nasz ślub był trzy tygodnie temu — piękny, z białą suknią, tańcami do rana i toastami o wiecznej miłości. Patrzyłam wtedy na niego i myślałam: oto moje szczęście. Ale gdy tylko zaczęliśmy razem mieszkać, bajka zamieniła się w koszmar.

Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się już następnego dnia po ślubie. Wróciliśmy z krótkiego miesiąca miodowego, a Kuba, zamiast pomóc rozpakować walizki, położył się na kanapie z telefonem. “Kasia, jestem zmęczony, rozpakuj się sama” — rzucił. Przełknęłam to, myśląc, iż faktycznie padł ze zmęczenia. Ale potem stało się to normą. Nie myje naczyń, rozrzuca skarpetki po całym mieszkaniu, a gdy proszę o pomoc, odpowiada: “Jesteś żoną, to twoja robota”. Moja robota? Ja też pracuję, wracam do domu nie wcześniej niż on, a wieczorem gotuję, bo on “nie lubi jedzenia na wynos”. Myślałam, iż małżeństwo to partnerstwo, a nie obsługa jednej osoby przez drugą.

Ale to nie wszystko. Kuba zaczął pokazywać charakter, którego wcześniej nie widziałam. Denerwuje się z byle powodu: jeżeli zostawię kubek na stole, jeżeli poproszę, by wyniósł śmieci, jeżeli po prostu chcę porozmawiać o czymś ważnym. Kilka dni temu próbowałam omówić nasze plany — kiedy zaczniemy oszczędzać na samochód, jak spędzimy rocznicę. A on mnie uciął: “Kasia, nie zawracaj mi głowy, mam tyle na głowie”. Co on ma na głowie? Leżenie na kanapie i przeglądanie Facebooka? Patrzę na niego i nie poznaję chłopaka, który przysięgał mi miłość na zawsze.

Najboleśniejsze jest jego podejście do mnie. Wczoraj stałam przy garach, zmęczona po pracy, a on wszedł do kuchni i powiedział: “Coś twój barszcz nie smakuje tak jak u mojej mamy”. Mało nie rzuciłam w niego chochlą. Nie taki jak u mamy? To idź do mamy! Starałam się, chciałam zrobić mu przyjemność, a on choćby dziękuję nie powiedział. A potem dodał: “W ogóle mogłabyś bardziej o siebie dbać, chodzisz w szlafroku jak babcia”. To była kropla, która przelała czarę. Jestem zamężna trzy tygodnie, a on już krytykuje mój wygląd? Wyszłam do sypialni i płakałam do północy. Nie przez jego słowa, ale przez to, iż zrozumiałam: to nie jest mój Kuba. To obcy człowiek, z którym nie chcę żyć.

Zadzwoniłam do mamy, opowiedziałam wszystko. Wanda Nowak wysłuchała i powiedziała: “Kasia, małżeństwo to praca. Przyzwyczaicie się, on się zmieni, ty się zmienisz. Nie spiesz się z rozwodem, daj mu szansę”. Ale jaką szansę? Nie widzę w nim chęci do zmiany. Nie przeprasza, nie pomaga, nie docenia mnie. Czuję się jak służąca, a nie żona. Mama mówi, iż jestem zbyt emocjonalna, iż wszystkie pary przez to przechodzą. Ale ja nie chcę “przechodzić”. Chcę być z kimś, kto mnie szanuje, a nie z kimś, kto uważa, iż muszę mu dogadzać.

Dziś rano powiedziałam Kubie: “Jeśli nic się nie zmieni, wniosę o rozwód”. Spojrzał na mnie jak na wariatkę i odparł: “Oj Kasia, nie przesadzaj. Wszystko jest w porządku”. W porządku? Dla niego może i tak, ale dla mnie to istne piekło. Nie poznaję siebie. Gdzie jest tamta radosna, pewna siebie dziewczyna, która tańczyła na weselu? Teraz tylko staram się dogodzić komuś, kto najwyraźniej ma to gdzieś.

Zaczęłam poważnie rozważać rozwód. Wiem, iż nie będzie łatwo — tłumaczyć się rodzinie, dzielić rzeczy, zaczynać od nowa. Będą plotkować: “Trzy tygodnie po ślubie i już rozwód? Co to za żona?” Ale mam to gdzieś. Nie będę żyła z kimś, kto mnie unieszczęśliwia. Marzyłam o rodzinie, a nie o roli służącej. I jeżeli Kuba się nie zmieni, odejdę. Lepiej być samej niż z kimś, kto cię nie szanuje.

Ale gdzieś głęboko wciąż nie tracę nadziei. Może mama ma rację i to tylko “okres próbny”? Może Kuba zrozumie, iż mnie traci, i zacznie się starać? Dałam sobie tydzień. jeżeli nic się nie zmieni, idę do prawnika. A póki co trzymam się jako tako, choć każdy dzień z nim to walka. Patrzę na nasze zdjęcie ślubne i myślę: gdzie jest ten Kuba, który obiecywał mi szczęście? Jak mogłam się tak pomylić? Ale jedno wiem na pewno: zasługuję na więcej.

Idź do oryginalnego materiału