Niektóre książki działają jak swoiste katharsis. Oczyszczenie duszy i prawdziwy prysznic dla oczu, mogących wyrazić emocje, które przez długi czas nie miały ujścia. Wzruszenie gwarantowane, tak jak łzy… Tak oceniana jest książka Kristin Hannah, opowiadająca o trudnej relacji matki i córki. Dla wielu może być to pozycja, która da do myślenia…niektórych może zmotywować choćby do ważnych życiowych zmian. Mówi ona przede wszystkim o tym, iż nie wszystko wygląda tak, jak na pierwszy rzut oka…czasami prawda jest głęboko ukryta.

Toksyczna matka. Czyli wieszać psy na matce
„Jedyna z archipelagu” to mocno przewidywalna książka, mimo to myślę, iż warto po nią sięgnąć. Warto to zrobić, zwłaszcza jeżeli pragniemy wzruszającej obyczajowej opowieści o rodzinie i miłości, a także o poszukiwaniu prawdy. Dla niektórych ta pozycja może być nazbyt ckliwa, pełna prawd objawionych, zbyt wniosła i „odkrywcza” w złym słowa tego znaczeniu. Istnieje jednak większa szansa, iż mimo niewielu zwrotów akcji będzie to propozycja godna uwagi, rysująca pewną drogę w życiu, a także przebudzenie dla zbyt upartych serc.
Jest to historia o matce i córkach…
Początkowo czytelnik mierzy się z niezbyt dobrym obrazem matki. Takiej, co to bez słowa opuszcza swoje dwie nastoletnie córki. Po prostu pewnego dnia pakuje walizki i odchodzi, rujnując życie dziewczynom, które nie wiedzą, co adekwatnie się dzieje…. Matka przestaje być matką. Już choćby bez tego słowa, obdarta z godności nazywania ją mamą, córki mówią o niej, używając jej imienia. Dystansują się…. Ktoś, kto niby jest z rodziny, ale na weselu sadzany jest z dala od najbliższych. W tak trudnym momencie poznajemy główne bohaterki opowieści, które na nowo odkrywają siebie i poznają siłę więzi rodzinnych. Widzimy różne pokolenia, odmienne historie, a także co najmniej trzy sylwetki matek.
Gdy matka nie kocha swojego dziecka
Zawsze odczuwasz ból i pustkę
Nawet matka, która odchodzi pozostaje matką. Jest kim ważnym, mimo iż znienawidzonym. Obarczanym odpowiedzialnością za rozpad rodziny. Jej brak odczuwa się mimo upływającego czasu. Nic się nie zmienia…Tęsknota za matką jest ogromna, a ból spowodowany jej nieobecnością to jak bóle fantomowe po straconej kończynie.
Gdy znika matka, znika część córki, fragment rodzinnej historii, opowieści, która w swojej ciągłości kontynuowana jest przez lata. Jedno pokolenie przenika kolejne. Brak matki to brakujące ogniwo, które tworzy wyłom w skomplikowanej budowli. Coś budowane od lat drży w posadach. Brakującego elementu nie sposób niczym zastąpić: ani karierą, ani pieniędzmi, ani życiowymi wyzwaniami. Zawsze pozostaje ból i pustka, choćby z tego powodu, iż nie ma obok kogoś, kto po prostu powinien być.
Czy na pewno toksyczna matka?
Historia pokazana przez Hannah ma jasny cel. Otwierać oczy i uświadamiać o tym, by stronić od pochopnych sądów.
Łatwo oceniać. Trudniej rozumieć.
Gdy zaczynamy odrzucać swoją surowość i potrzebę osądzania, zwykle dojrzewamy. To ten moment, w którym zauważamy to, jak dziecinne byłyśmy dotychczas. Miałyśmy do tego prawo, jednak przyszedł czas, żeby na sprawę spojrzeć szerzej…
W pewnym momencie stajemy się dorosłe. Niezależnie od wieku, bo przełom ten przychodzi w różnym czasie, niekiedy w mocno zaawansowanym wieku. I wtedy docieramy do głębi. Zranione, opuszczone, nierozumiane, niekochane tak, jak na to zasługiwałyśmy, odrzucamy skorupę, pancerz, coś, co miało nas chronić, a tymczasem stanowiło warstwę, przez którą nie przenikało nic co naprawdę istotnego, w tym uczucia, miłość, tęsknota, potrzeba zrozumienia i wyjaśnienia.
Gdy w końcu mamy odwagę odrzucić to, co pozwalało nam przez lata trwać w swoim odrzuceniu i poczuciu niesprawiedliwości życia, zaczyna się przełom. Patrzymy na matkę i jej decyzje nie z perspektywy dziecka, które wymaga, ale dorosłego, który rozumie, iż świat nie jest idealny, iż ludzie są tylko ludźmi, popełniają błędu, błądzą i to jest normalne. Zaczynamy rozumieć, iż przebaczenie nie jest prezentem dla kogoś innego, jest decyzją, która służy głównie nam. Dojrzalsze, empatyczne, patrzymy na świat inaczej. Nie jak przegrane, zagubione i obwiniające o wszystko rodziców, ale odważne kobiety, rozumiejące, iż każde trudne doświadczenie jest po „coś”. choćby trudna relacja z matką mimo wielu cierpień, niesie też wiele pozytywnych przesłań, jednym z nich jest silna determinacja, żeby tych samych błędów nie popełniać w stosunku do własnych dzieci. Kiełkuje wiara, iż da się wiele zmienić i można inaczej.
Matka jako strażniczka
Matka, niezależnie od wszystkiego, pozostaje strażniczką. Choćby niemą…Zawsze jest kimś, z kim łączy nas więcej niż być może chciałybyśmy. Czasami w dorosłym życiu udaje się ją zrozumieć, spojrzeć na nią inaczej niż dotychczas. Dbając o siebie, można paradoksalnie odzyskać, a choćby zbudować relację na nowo. Potrzeba jednak mnóstwo cierpliwości, odporności, determinacji. Czasami z różnych powodów nie chcemy jednak tego robić, nie czujemy się gotowe. Nie mamy na to siły, i to też jest w porządku. Niekiedy musi upłynąć wiele czasu, żeby znaleźć spokój i pewne rzeczy poukładać sobie w głowie, bez dojmującego bólu, rozczarowania, a choćby chęci zemsty…I właśnie o tym interesujące opowiada historia „Jedyna z archipelagu”.
„Matka jest strażniczką mojej przeszłości. Zna tajemne chwile, które mnie ukształtowały, i choć wyrządziłam jej tyle złego, czuję, iż ona wciąż potrafi mnie kochać.
Czy ktokolwiek jeszcze da mi równie bezwarunkową miłość?
Wątpię” Kristin Hannah